Renesansowa poezja w teatrze

"Treny" w reż. Grzegorz Suski - Teatr Dramatyczny w Białymstoku

Emocjonalny, kameralny, pełen wzruszeń i klimatycznych śpiewów spektakl przygotował Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku. Mowa o „Trenach" na podstawie poezji Jana Kochanowskiego, które wyreżyserował Grzegorz Suski.

Pokazanie „Trenów" w wymiarze scenicznym to zadanie niełatwe. Jak podać poetyckie, nie ukrywajmy, nieco archaiczne frazy w sposób, który będzie atrakcyjny dla współczesnego widza? To pytanie, na które muszą znaleźć odpowiedź twórcy przedstawienia. Udało im się sprostać temu zadaniu. Renesansową poezję zestawili z emocjonalnymi śpiewami, tańcem i klimatycznymi światłami tworząc nastrojowe studium wyjścia z traumy.

Studium wyjścia z traumy

„Treny" to przecież jedno z największych dzieł polskiej literatury. Swój utwór, składający się z 19 wierszy, Jan Kochanowski poświęcił zmarłej w dzieciństwie córce – Urszuli. "Treny" były pisane przez kilka lub kilkanaście miesięcy, a zostały wydane w 1580 roku w Krakowie.

Twórcy białostockiego przedstawienia nie chcieli tworzyć szkolnego bryku, ale pełnoprawny spektakl pełny refleksji, zadumy i „katharsis". To z pewnością propozycja dla wrażliwych widzów, którzy zechcą zagłębić się w magię teatru.

Warto przypomnieć, że proces przygotowywania przedstawienia trwał bardzo długo – blisko dziewięć miesięcy. Premiera spektaklu miała odbyć się 3 kwietnia. Plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa, ale nie tylko. Pierwotnie reżyserią miał zająć się Piotr Tomaszuk - reżyser, autor scenariuszy teatralnych, założyciel działającego w Supraślu Teatru Wierszalin. Z powodu zamknięcia placówek kultury w marcu prace nad spektaklem zostały zwieszone. Podjęto je ponownie w Dramatycznym w maju, ale już z nowym reżyserem – Grzegorzem Suskim, który odpowiada za spektakl „Hobbit" wystawiany na białostockiej scenie. Suski opracował także tekst, przygotował kostiumy i scenografię.

Od rozpaczy do pogodzenia z losem

Białostockie „Treny" to spektakl wielce emocjonalny, klimatyczny, przepełniony śpiewem. Prym wiedzie tutaj Jan Kochanowski (Bernard Bania). Gdy wnosi maleńką trumienkę na scenę, jest w rozpaczy. „Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim, Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim" - słyszymy Tren 8. Śmierć dziecka wstrząsnęła poetą. Podważyła jego życiową filozofię. Śmierć to wprawdzie zjawisko naturalne, ale zwykle przychodzi na starość. Śmierci dziecka wytłumaczyć nie sposób. Kochanowskim targają różnorodne emocje. Buntuje się, topi smutek w alkoholu. Najmocniejszy moment spektaklu to ten, gdy trumna z dzieckiem zostaje ustawiona na wysypanej sceną piaskiem. Poeta przysypuje ją paskiem i polewa resztką alkoholu.

Gdy w wizji sennej poecie ukazuje się matka, poucza go, że jest tylko człowiekiem, który powinien pogodzić się z „prawem krzywdy pełnym". W finale zdaje się, że poeta jest już pogodzony z okrutnym losem.

Bernard Bania jest w roli Jana Kochanowskiego przekonujący, odpowiednio dozuje emocje, nawet gdy w rozpaczy rzuca się na podłogę. W odegraniu postaci renesansowego poety niewątpliwie pomaga mu też physis.
Kochanowskiemu towarzyszą trzy boginie (Beata Chyczewska, Justyna Godlewska-Kruczkowska, Monika Zaborska), które przywodzą na myśl antyczną tragedię. Plotą też wici za pomocą kołowrotka - za ich sprawą widz przypomina sobie o nieuchronności i nieodwracalności losu

Klimatyczne śpiewy, kameralna przestrzeń

Spektakl urzeka magicznym klimatem. Wprowadza widzów w pewne misterium, które rozgrywa się na scenie. Umiejętnie zaaranżowana przestrzeń sceny kameralnej powoduje, że aktorzy są bardzo blisko widzów. Mimo że ci muszą oglądać spektakl w maseczkach, mogą z bliska obserwować emocje, które targają aktorami.

Oszczędna scenografia z kolumnami z materiału, katafalkiem i renesansowym wizerunkiem Matki Boskiej, stylizowane kostiumy (zwróćcie uwagę na buty Kochanowskiego), gra świateł – to elementy, które dopełniają całości.

„Treny" to godzinna uczta słowna, muzyczna i teatralna. Śpiewy i muzyka zaaranżowane przez Julitę Charytoniuk i Tomasza Jarnickiego znakomicie współgrają z XVI-wiecznym tekstem, ale też wprowadzają mistyczny klimat. Trzy boginie kojarzą się też z podlaskimi szeptuchami. Ciekawe, jak z tym zadaniem scenicznym poradziłby sobie Piotr Tomaszuk? Wszak jego produkcjom z Teatru Wierszalin nie brakowało mistycyzmu.

„Treny" reż. Grzegorz Suski - Premiera 9.10.2020 r., Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku

Zdjęcia: Bartek Warzecha

Anna Dycha
Dziennik Teatralny Białystok
6 listopada 2020
Portrety
Grzegorz Suski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia