Requiem dla komarów…
VII Chorzowski Teatr OgrodowyNareszcie zwierzęta w Magazynie Ciekłego Powietrza! Na koncercie Katarzyny Groniec na scenie pojawiła się serdecznie przez artystkę przywitana mysz! Do budynku tuż za nią tłumnie nadciągnęły komary, postulując zamianę Chorzowskiego Teatru Ogrodowego w Chorzowski Teatr Zoologiczny.
Ale się nie zgodziłem, wtedy pies z kulawą nogą by nie przyszedł. A tak? Kto przybył na „Wiszące Ogrody już się przeżyły" Katarzyny Groniec, ten nie mógł żałować. Znakomite teksty nasycone wielkimi emocjami, międzyludzkie historie, miłość, śmierć, tęsknota, rozstania na zawsze i na moment... Artystka stworzyła „Wiszące Ogrody" z prawdziwych i ponadczasowych przeżyć, uświadamiając licznie zgromadzonym odbiorcom, że w życiu liczy się tylko szczerość uczuć. Podarowała słuchaczom to, co najpiękniejsze: w często smutnych, nastrojowych balladach, songach i lirycznych wyznaniach przemyciła prawdę o losie człowieka. Wydawało się, że ci wszyscy bohaterowie są tuż obok, że chcą, by po raz kolejny rozegrały się ich opowieści: w najpiękniejszej z możliwych wersji.
I to musiało w końcu doprowadzić do szaleństwa. Po serii klimatycznych pieśni przyszedł czas na muzyczne relacje wariatki. W tym momencie nastąpił przełom nie tylko w strukturze koncertu: Katarzyna Groniec zaczęła zwracać się do publiczności, namawiać do wspólnego śpiewania (ba, uczyć refrenów) i żartować. Może ruszyło ją sumienie po tym, co zrobiła biednej cichutkiej myszy (mam nadzieję, że łapka szybko się zrośnie!), a może uznała, że dość już przygnębiających tonów? Wprowadziła do koncertu lekkość, dowcip i... czarny humor: nic dziwnego, przecież Cave czy Brel potrafili żartować ze śmierci i okrucieństw świata. Widowni się to spodobało, zwłaszcza wykrzykiwanie „trup Joe!" w ekspresyjnej piosence przypadło odbiorcom do gustu. Prawdopodobnie niektórzy manifestowali w ten sposób swoje małe zwycięstwa nad komarami. I tak muzyczny żart dla jednego gatunku (ludzkiego) przekształcił się w ponure requiem dla drugiego (komarzego). I jedna myśl podczas oglądania tego widowiska: że ChTO zasługuje na tak wyjątkowe otwarcie. Dobrze, że udało się sprowadzić tę akurat artystkę. „Wiszące Ogrody" rozbudziły teatralne i artystyczne apetyty. O tym wydarzeniu będzie się długo pamiętać.
Koncert był naprawdę spektaklem. Naczelny Ogrodnik na konferencji prasowej powiedział, że Katarzyna Groniec jest w stanie wyczarować spektakl z pojedynczej piosenki. Tu miała okazję do interpretacyjnych popisów. Nie schodząc z krzesła, zafundowała odbiorcom dopracowany pod względem wokalnym i aktorskim recital. Idealnie podkreślała sensy i przesłania opowieści, sedno damsko-męskich kontaktów czy piękno żalu. W magiczny sposób przenosiła publikę do światów swoich bohaterów, wywołując skrajnie różne emocje, od oczyszczającego smutku, nostalgii i tęsknoty po rozbawienie. Przechodziła od szaleństwa do melancholii i od radości do złośliwości. Niektóre melodie przyczepiały się jak rzep do psiego ogona. Ale tak genialnych wykonań utworów obecnych od dekad w naszej kulturze próżno by szukać poza występami Katarzyny Groniec. Tym jednak niech się martwią ci, których nie było na inauguracji ChTO. Im zostaje tylko wycie do księżyca.