Requiem

„Requiem" - komp. Giuseppe Verdi - Opera Krakowska

Messa da Requiem to utwór Giuseppe Verdiego, który swoje pierwsze wykonanie miał 22 maja 1874 roku i od tamtej pory budzi niemałe emocje.

Został napisany w hołdzie Aleksandrowi Manzoniemu – uwielbianemu przez Verdiego wybitnemu poecie i duchowemu przywódcy rewolucyjnemu – i zabrzmiał po raz pierwszy rok po jego śmierci dyrygowany przez samego kompozytora. 14 kwietnia 2019 roku widzowie Opery Krakowskiej mogli przenieść się do tamtych czasów i jeszcze raz przeżyć te wydarzenia. 145 lat temu w Kościele św. Marka w Mediolanie zebrała się orkiestra składająca się z 120 osób oraz 100-osobowy chór z solistami La Scali, by wspólnie wykonać Requiem. Również w krakowskiej Operze można było poczuć i zauważyć ogromną, wręcz przytłaczającą ilość artystów, co idealnie komponowało się z charakterem tego utworu. Ale może po kolei...

Każdy, kto zamierzał zobaczyć to widowisko, raczej nie spodziewał się kolorowych strojów ani skocznych tańców. Można nawet powiedzieć, że w przedstawieniu choreografia nie istniała, gdyż ograniczała się ona tylko do powstawania solistów. Również scenografia była bardzo uboga. Cała skupiona była w zasadzie na tylnej ścianie sceny, gdzie zainstalowano złożoną ze świateł konstrukcję a z przodu sceny ustawione były cztery fotele dla solistów. Ku zaskoczeniu niemałej części widowni okazało się, że świetlna konstrukcja zmieniała kolory, jednak na początku przez dłuższy czas tylko świeciła, kolory zmieniały się dopiero później. W tle wyraźnie odznaczał się zbudowany ze świateł krzyż, który sprawiał wrażenie jakby świecił jaśniej; czasem świecił tylko on, a reszta świateł gasła – co jeszcze bardziej oddawało klimat utworu. Dodatkowo na dużą uwagę zasługuje światło. Utwór zaczyna się bardzo cicho, grają swoje kilkutaktowe solo wiolonczele i kontrabasy; na początku znajdujemy się niemal w półmroku. Najgłośniejszym i najbardziej pompatycznym momentom towarzyszy światło niemal oślepiające. Również na solistów w odpowiednich momentach jest skierowany strumień wydawać by się mogło błękitnego światła w bardziej melancholijnych i płaczliwych momentach, a bardziej żółtego w tych „weselszych".

Trzeba również wspomnieć o wspaniałych solistach, a zwłaszcza o sopranie (Katarzyna Oleś-Blacha) i tenorze (Mihail Mihaylov). Gdy tylko zaczynali śpiewać, scena należała do nich. Przepięknie wykonali swoje arie, pokazali wszystkie atuty swoich głosów. Nawet z widowni można było słyszeć ciche wzdychanie na ich piękny śpiew. Za ten wysiłek i wspaniałą pracę zostali na koniec nagrodzeni niecichnącymi brawami.

Kolejną rzeczą, która wzbudziła niemały podziw widowni, było rozmieszczenie czterech trębaczy na balkonach. W muzyce zjawisko to nazywane jest topofonią. Dało to w przedstawieniu wspaniały efekt muzyki płynącej jakby zza słuchaczy. Tym lepiej, że była to akurat część Tuba mirum, gdzie zaczynają grać właśnie same trąbki. Zabieg ten na pewno pozytywnie wpłynął na odbiór całego Requiem.

Myślę, że wszyscy uczestnicy, nie tylko widownia, wyszli z przedstawienia pozytywnie zaskoczeni, a już na pewno zadowoleni. Wydarzenie na długo zostaje w pamięci mimo braku kolorowych strojów, efektów świetlnych i skocznej choreografii. W końcu Messa da Requiem to msza żałobna upamiętniająca wielkiego i szanowanego przed Verdiego człowieka. Przez cały czas trwania w powietrzu poczuć i usłyszeć można było smutek i żal po stracie poety. Klimat i charakter utworu dopełnione były przez trafne operowanie światłem, dużą ilość muzyków na scenie, ogromną rolę dynamiki i wspaniały śpiew solistów. Za to wszystko artyści zostali nagrodzeni gromkimi brawami, a na schodach i przy wyjściu jeszcze długo można było słyszeć entuzjastyczne rozmowy uczestników tego wydarzenia.

Artur Kozendra
Dziennik Teatralny Kraków
27 kwietnia 2019
Portrety
Giuseppe Verdi

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia