Reszta jest myśleniem

"Hamlet" - reż. Radosław Rychcik - Teatr im. Żeromskiego w Kielcach

Odarty z nawiązań historycznych i słynnego wątpiącego monologu, ale za to niepokojąco erotyczny i aż ciężki od krzykliwych emocji - taki jest "Hamlet" według Radosława Rychcika

Inscenizacja rozczarować może miłośników tradycyjnego odczytania tekstu, oburzy też bardziej pruderyjną część widowni, bowiem tytułowy bohater pojawia się na scenie nago. Fotografowany przez Ofelię mówi o narcyzmie i choćby z tego powodu nagość ta może być uznana za uzasadnioną, spektakl świetnie by sobie jednak bez niej poradził. Zwłaszcza, że domyślny widz w innych sytuacjach scenicznych dostrzeże erotyzm dominujący na duńskim dworze królewskim. Doskonale jest natomiast skonstruowana scena, w której widzowie dostrzegają sylwetki nagich postaci skąpanych w półmroku, podczas gdy bohaterowie grają w kalambury, co pozwala poznać ich myśli i czyny. 

Skrojona przez Rychcika na potrzeby jego własnej interpretacji opowieść jest traktatem o namiętnościach rządzących człowiekiem i dwojakości jego natury. Hamlet już nawet nie udaje obłędu. Jest za to naburmuszonym dzieckiem, które po stracie ojca próbuje zwrócić na siebie uwagę pogrążonej w konwenansach matki. A że mu się to nie udaje, cierpi i pragnie zemsty, upaja się swoim okrucieństwem,. Zdziecinniała jest także Ofelia ze swoim typowym dla małych dziewczynek pokazywaniem białych majtek. Opowieści Horacego o duchu ojca Hamleta obydwoje słuchają jak bajki.

Doskonały jest Tomasz Nosinski, który nie odtwarza swojej roli, ale na scenie po prostu staje się Hamletem. To, że widz od samego początku jest niemal sparaliżowany emocjami, to w dużej mierze właśnie jego zasługa. Drugim ważnym bohaterem spektaklu jest muzyka Michała Lisa, która, choć momentami boleśnie wwiercająca się w głowę, potęguje uczucie napięcia i niepokoju.

Na pochwałę zasługuje zabieg reżysera, który w 2,5-godzinnym spektaklu nie zaplanował antraktu, dzięki czemu nie opada budowane od pierwszych minut napięcie. Spektakl się nie dłuży, przeciwnie - jak to z dobrymi rzeczami bywa, mija bardzo szybko. Przedstawienie nie jest popisem jednego aktora. Świetna w roli królowej jest Joanna Kasperek-Artman, dobrze w rolach szkolnych kolegów Hamleta radzą sobie Aneta Wirzinkiewicz i Dagna Dywicka, intryguje Horacy Andrzeja Platy - jakby wycofany, być może czymś upojony.

Choć podejście Radka Rychcika do tematu nie jest nowatorskie (nawiązuje do spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego), z pewnością jest autorskie, a tym samym warte zobaczenia i przemyślenia. Dla widza świadomego dobrą zabawą będzie odnajdywanie odniesień postmodernistycznych.

Luiza Buras-Sokół
Echo Dnia
10 maja 2011
Portrety
Zbigniew Kopalka

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...