Rewia w czasie okupacji
"Kolaboranci" - reż. Piotr Ratajczak - Teatr im. J. Kochanowskiego w OpoluPo sukcesie Ceskiego Diplomu, Piotr Ratajczak powołuje do życia spektakl oparty na sprawdzonym schemacie. „Kolaboranci" – najnowsza premiera Teatru Kochanowskiego w Opolu, to zbiór wątków biograficznych antybohaterów z czasów niemieckiej okupacji.
Kabaretki, neony, pióra, błyszczące cekiny i muzyka – na opolskich deskach teatru trwa rewia. Oglądamy sekwencję barwnych obrazów. Na scenie widzimy błyszczące sukienki, eleganckie fraki, migające światła. Trwa zabawa. Muzyka gra. Jest wojna, jednak życie toczy się dalej. W świecie artystycznym również.
Twórcy spektaklu wyciągają na stół czarną kartę historii polskich artystów z okresu drugiej wojny światowej. Nie były to dla nich czasy łatwe. ZASP wydał zakaz występów w jawnych teatrach kontrolowanych przez Niemców. Aktorzy musieli wybierać pomiędzy rezygnacją z zawodu, a współpracą z nazistami. Pójście na układ pozwalało pozostać w zawodzie, a także uchronić siebie i swoje rodziny przed wywozem do obozów. Podejmowane decyzje kierowały aktorów na różne życiowe ścieżki. Jednym, mimo wyrzutów sumienia było lepiej, inni ginęli z rąk kontrwywiadu.
Na scenie pojawia się m.in.: Igo Sym (brawurowy Jędrzej Wielecki), który tuż po wkroczeniu wojsk niemieckich otrzymuje status Reichsdeutscha, czyli pełnoprawnego obywatela III Rzeszy. Werbuje polskich aktorów do swojego teatru oraz niemieckich filmów, grożąc wywiezieniem do Oświęcimia w przypadku odmowy. Bogusław Samborski (Michał Świtała), który zagrał rolę w antypolskim filmie Heimkehr. Był to jeden z najnikczemniejszych wytworów propagandowych III Rzeszy. Halina Rapacka (grana przez energiczną Katarzynę Osipuk), zwyciężczyni konkursu na antysemicką sztukę antytyfusową (nawiązującą do nazistowskiego plakatu: „Żydzi, wszy, tyfus plamisty").
To tylko nieliczne z przytoczonych opowieści. Podczas spektaklu widzimy kilka lub nawet kilkanaście sylwetek artystów z początku XX wieku. Historie i motywacje, którymi się kierowali publiczność może ocenić sama. Twórcy nie piętnują bohaterów i nie nakreślają prawidłowych postaw moralnych. Spektakl biegnie do przodu. Z większym i mniejszym wydźwiękiem poszczególnych fragmentów.
Dzieje się naprawdę dużo. Większość scen przeplatana jest śpiewem. Całość wzbogacona jest akompaniamentem opolskiego bandu Take Style. Widowisko jest bardzo energiczne. Cała obsada spisała się znakomicie. Wymowność poszczególnych scen pogłębiona jest brawurową grą aktorską. Brawa w tym zakresie należą się również Urszuli Parol, odpowiedzialnej za choreografię sceniczną.
Piotr Ratajczak udowodnił po raz kolejny, że posiada imponującą biegłość w budowaniu opowieści opartej na wątkach historycznych, która spaja jakość komercyjną i artystyczną: można nacieszyć oczy i pozwolić sobie na chwilę analizy. Wyraźna myśl artystyczna twórców jest przyjemna w odbiorze dla publiczności. Łączy poszczególne sceny w jedną całość, usprawiedliwiając pojedyncze niedociągnięcia.