Rewir się gzi

"Zaklęte rewiry" - reż. Adam Sajnuk - Teatr Konsekwentny

Książka Henryka Worcella, na której oparty jest spektakl Teatru Konsekwentnego, w momencie ukazania się wzbudziła wiele kontrowersji. Autora oskarżano o nielojalność wobec własnej grupy zawodowej - Worcell sam był kelnerem, w książce sportretował wiele znanych z tego środowiska postaci. Autor Zaklętych rewirów mimo popularności powieści musiał mierzyć się z falą niechęci i rozczarowania. Być może w podobnej sytuacji znalazł się po premierze swojego najnowszego spektaklu zespół Teatru Konsekwentnego

Przedstawienie trwa już w momencie, kiedy widzowie wchodzą na Małą Scenę w warszawskim Teatrze Studio. Kelnerzy uwijają się między stolikami, zapraszając do nich publiczność, krokom oglądających przygrywa na żywo muzyka, salę oświetla jarzący się na żółto napis „Pacyfik”. Hotel o tej nazwie to tło, na którym rozgrywa się akcja – tutaj przywędruje w poszukiwaniu pracy Roman Boryczko i tutaj przejdzie wszystkie szczeble swojej zawodowej kariery. Od mycia tac po udany egzamin na kelnera i przyjęcie do związku zawodowego. O ile jednak w powieści Worcella fabuła jest nieliniowa, właściwie jej nie ma – liczą się bardziej kolejne „obrazki” z życia pikolaków i kelnerów, o tyle scena teatralna wymogła na autorach spektaklu wprowadzenie wyraźnego porządku opowieści. Stąd aktorzy dobitniej wygrywają opozycję między Romkiem (Mateusz Banasiuk) a psychopatycznym kelnerem Fornalskim (bardzo przekonujący Mariusz Drężek). Romek staje się ucieleśnieniem godności kelnerskiej, podczas gdy jego przeciwnik to miotający się między służalczością a pragnieniem wyrżnięcia klienta w gębę mizantrop. Zaklęte rewiry zamieniają się natomiast w traktat o poddaniu kelnera pod dyktando gościa – a zarazem o poświęceniu się aktora na rzecz „zabawiania” publiczności. I nie jest tu ważne, czy aktor gra w komedii czy bardzo awangardowej realizacji jakiegoś dramatu. Tak jak kelner bez gościa nie istnieje, tak samo aktor bez widza.

Dlatego „Konsekwentni” starają się widza zainteresować opowiadaną historią na różne sposoby. Fabuła zostaje dostosowana do wymogów współczesnej publiczności. Tu widać największą wadę spektaklu – z jednej strony postacie używają międzywojennej polszczyzny (na rewirach robi się „tabaka”), z drugiej – posługują się współczesnym slangiem („sory”, „nara”), ale połączenie to zamiast twórczo-eklektyczne sprawia raczej wrażenie nieudanego pidżinu, który nie sprzyja komunikacji między sceną a widownią. Dużo bardziej udanym mariażem współczesności i przeszłości jest scenografia (autorstwa Sylwii Kochaniec) i kostiumy (Katarzyna Adamczyk). Wystrój Pacyfiku przywodzi na myśl atmosferę międzywojnia, ale jest to raczej sugestia niż epatowanie rekwizytami – poroża jeleni są plastikowe, witrażowe szybki z ornamentami to kolorowy plastik z doklejonymi stiukami – jednym minusem jest tu chyba bar, który jest raczej fototapetą na kółkach. Podobnie kostiumy – kelnerskie liberie odsłaniają koszule w kawałkach, z widocznymi stebnówką i szpilkami, jakby nie wykończone albo jak porwane całuny przywodzące na myśl czasy, których już nie ma. To wychodzi w spektaklu dużo lepiej, niż próby uwspółcześniania samej historii. Owszem, być może Zaklęte rewiry da się odczytać jako satyrę na wyścig szczurów i na współczesne życie wielkich korporacji, ale dużo prawdziwiej spektakl wybrzmiewa tam, gdzie próbuje oddać ducha międzywojennych realiów życia kelnera. Twórcy wymienili nawet jednego z pikoli, który z wołyńskiego Niemca stał się po prostu Ukraińcem, a akcję z tchnącego galicyjską atmosferą worcellowskiego Krakowa przenieśli do Warszawy.

Mimo to jednak spektakl zapada w pamięć. Doskonała muzyka, błyskotliwa i rewelacyjnie zagrana scena tańca kelnerów – odrobinę danse macabre, odrobinę mechaniczne podskakiwanie kukiełek – interesujące napięcie na linii Boryczko-Fornalski sprawiają, że dwugodzinny spektakl nie nuży, a wieczór w teatrze z pewnością będzie udany. Szkoda, że nie doskonały.

Karolina Ćwiek-Rogalska
Teatrakcje
15 listopada 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...