Robię swoje i nie chcę konkurować

rozmowa z Anną Wołek

- Uważam, że w Toruniu jest miejsca dla wszystkich. Nawet bym nie śmiała powiedzieć, że konkuruję z Teatrem Horzycy i Bajem Pomorskim. Robię po prostu swoje. Byłoby wspaniale, gdyby aktorzy pochodzący z obu tych teatrów u nas grywali. Zresztą byłby to dla nich dodatkowy zarobek, a nie żadna chałtura. Ale być może oni inaczej to wszystko widzą - rozmowa z Anną Wołek, dyrektorem Teatru Muzycznego, po pierwszych miesiącach funkcjonowania nowej placówki.

Wyczuwa już Pani toruńską publiczność?

- Wydaje mi się, że zaczęliśmy być zauważalni. Mamy coraz więcej widzów. I to zarówno na imprezach bezpłatnych, jak i biletowanych. Pokazy letniego kina na dziedzińcu gromadzą 80-100 osób. Na koncerty sprzedajemy średnio po 100 biletów. Mamy już wiernych odbiorców, którzy odwiedzają nas regularnie. Wniosek z tego jest taki, że nasza oferta im się spodobała. A nie należy zapomnieć, że wciąż trwają jeszcze wakacje.

Myśli Pani, że ostateczną weryfikację będzie można przeprowadzić w październiku,

kiedy do Torunia wrócą studenci?

- Myślę, że nawet pierwszy rok nie będzie wystarczający, aby oceniać naszą placówkę. W przypadku nowej instytucji kultury potrzebne są całe trzy lata, aby sprawdzić, czy się przyjęła. Nie chcę zapeszać, ale sądzę, że jesteśmy na dobrej drodze.

Kiedy rozmawialiśmy na początku roku, wiązała Pani wielkie nadzieje z pozyskaniem do współpracy aktorów z Teatru Horzycy i Baja Pomorskiego. I co? Nie grają.

- Wciąż jestem otwarta na współpracę. Gdyby tylko byli zainteresowani, to sami pewnie by się zgłosili. Na ostatni casting spośród 100 osób, które się pojawiły, nie było nikogo spośród nich. Pyta Pan, czy jestem rozczarowana? Nie. Każdy podejmuje decyzje takie, jakie uważa za słuszne. Cóż... Są inni.

Spodziewała się Pani, że w Toruniu będą na Panią patrzeć jak na konkurenta, który chce ugryźć kawałek ze wspólnego tortu?

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Uważam, że w Toruniu jest miejsca dla wszystkich. Nawet bym nie śmiała powiedzieć, że konkuruję z Teatrem Horzycy i Bajem Pomorskim. Robię po prostu swoje. Byłoby wspaniale, gdyby aktorzy pochodzący z obu tych teatrów u nas grywali. Zresztą byłby to dla nich dodatkowy zarobek, a nie żadna chałtura. Ale być może oni inaczej to wszystko widzą.

Niedługo będzie ustalany budżet miasta i województwa na kolejny rok. W 2014 roku Urząd Marszałkowski zapewnił Teatrowi Muzycznemu 1,3 mln zł. Ile Pani zdaniem ma być w 2015 roku?

- Odpowiedź poznam, gdy wrócę z wakacji i zabiorę się za sporządzanie naszego budżetu. Dziś Panu na to pytanie nie odpowiem.

Co z pozatoruńską działalnością Impresaryjnego Teatru Muzycznego?

- 17 sierpnia gramy "Siostry Parry" w Ciechocinku. Na zakończenie wakacji piosenki z tego musicalu zabrzmią także w Myślęcinku, a 23 października w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy. Do tego Włocławek. Trwają rozmowy w Chełmży i w Wąbrzeźnie.

Co ze spektaklem w reżyserii Jerzego Gruzy, który miał pojawić się w Waszym repertuarze?

- "Diva" zagości dopiero latem przyszłego roku. Nasza najbliższa premiera już 27 września. Będzie to sztuka muzyczna dla dzieci zatytułowana "Rosnę" w reżyserii Janusza Słomińskiego. To bajka Marioli Fajak-Słomińskiej. Wśród aktorów pojawi się Radosław Smużny.

Tomasz Bielicki
Nowości
12 sierpnia 2014
Portrety
Anna Wołek

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...