Rodzaj sympatycznej awantury
nie będę do tego poziomu schodziłJak ktoś pisze, że Kamil Dąbrowa nie potrafi pisać, to z całym szacunkiem, ale to nie oni oceniają, czy potrafię pisać, czy nie. Robi to po pierwsze: redaktor miesięcznika, po drugie - korekta, a po trzecie: czytelnicy. Ja nie próbuję mówić, że oni nie potrafią robić teatru, tylko robią polityczne agitki, ponieważ to nie do mnie należy. Nie jestem krytykiem teatralnym. Ja mogę się z nimi pospierać na tematy bardziej abstrakcyjne niż związane z ich rzemiosłem artystycznym. Nie będę do tego poziomu schodził.
Dwa miesiące temu duet twórców teatralnych podczas dyskusji z Grzegorzem Chlastą w TOK FM skrzyczał prowadzącego.
Teraz ten sam temat, co wtedy, skłonił ich do polemiki z Kamilem Dąbrową, dyrektorem Programu I Polskiego Radia, który w TVP 2 prowadzi również program "Kultura, głupcze".
Teatr to nie produkt. Ale czy na pewno?
Chodzi o protest ludzi teatru ogłoszony podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych. Artyści boją się dyktatu dyrektorów, ograniczania ich wolności twórczej i ogólnie "degradacji polityki kulturalnej" (przez nieustające niedofinansowanie i cięcie wydatków na kulturę).
Dąbrowa w swoim tekście opublikowanym w majowym numerze miesięcznika "Exclusiv" (publikuje go również e-teatr.pl ) stwierdził, że hasło protestu "Teatr nie jest produktem/widz nie jest klientem" jest nietrafione.
Wg Dąbrowy teatr oferuje coś, za co widz płaci - jak w sklepie. Pisze, że artyści nie powinni bać się dyktatu menedżerów w teatrze. Bo lepiej, żeby to oni, a nie artyści, zajęli się finansami. Autor tekstu "Supermarket teatralny" uważa, że teatr artystyczny obroni się sam - wybitnymi dramaturgami i reżyserami, którzy - pod okiem nieartystów - będą mogli zająć się swoją sztuką.
Artyści niech się zajmą sztuką, a menedżerowie pieniędzmi
- Niech menedżerowie odpowiadają za finanse, budżety przedstawień, terminy oraz kontrakty z aktorami, a twórcy niech robią teatr. Nie rezygnujmy z artystycznych produkcji teatralnych. Rezygnujmy ze złego wydawania publicznych pieniędzy. Trzeba nadać temu rozsądne ramy. Dlaczego Krystian Lupa jest tytanem pracy, dotrzymującym terminów w Madrycie, a w Warszawie ciągnie próby w nieskończoność? Może artyści teatralni w Polsce zbyt często mają roszczeniową postawę, która wyklucza profesjonalne podejście do pracy? - pisze Dąbrowa.
Pan się nie zna
Taka opinia nie spodobała się dwójce niepokornych artystów, którzy zarzucają autorowi, że kompletnie nie zna się na teatrze, jest niekompetentny, a jego tekst jest najgorszym artykułem "miesiąca, trymestru, a nawet roku". Monika Strzępka i Paweł Demirski piszą: Jeżeli artyści nie będą mieli wpływu na instytucje, nie będą w stanie w nich pracować. (...) Czymże jest supermarket bez towaru na półkach? - pytają retorycznie.
Artyści dodają też, że Dąbrowa próbuje "być specjalistą od dziedziny, której, jak udowadnia swoim artykułem, nie rozumie w żaden sposób, poza sposobem najprostszym, czyli obiegowym". Tekst nazywają niemądrym i proszą, by więcej podobnych już nie pisać. Pokusili się też o przytyk do aktualnej pracy Dąbrowy - zarzucają, że radio publiczne (czyli z dofinansowaniem państwa) ma słabe wyniki słuchalności.
Dąbrowa: Rodzaj sympatycznej awantury
Czy czuje się urażony - zapytaliśmy Kamila Dąbrowę. - Osobiście nie. Pałam do nich sporą sympatią - odpowiedział. - Jak ktoś pisze, że Kamil Dąbrowa nie potrafi pisać, to z całym szacunkiem, ale to nie oni oceniają, czy potrafię pisać, czy nie. Robi to po pierwsze: redaktor miesięcznika, po drugie - korekta, a po trzecie: czytelnicy. Ja nie próbuję mówić, że oni nie potrafią robić teatru, tylko robią polityczne agitki, ponieważ to nie do mnie należy. Nie jestem krytykiem teatralnym. Ja mogę się z nimi pospierać na tematy bardziej abstrakcyjne niż związane z ich rzemiosłem artystycznym. Nie będę do tego poziomu schodził. To wcale mnie nie obraziło. Myślę, że to raczej rodzaj takiej sympatycznej awantury, podobnej do tej, jaką wywołali z Grześkiem [Chlastą - przyp. red.], taki rodzaj skandalu, jaki wywołali u Grześka.
Czy traktuje sprawę na poważnie? - Każdy tekst napisany przez wybitnych twórców teatralnych traktuję poważnie, nawet jeżeli jest on rodzajem hucpiarskiej prowokacji. Mam wrażenie, że Strzępka i Demirski dawno nie zabierali głosu w tzw. debacie publicznej i po prostu ożywili się, gdy przeczytali mój tekst; zamierzam im odpisać i myślę, że ku obopólnej radości będziemy sobie jeszcze takie listy pisali.
"Najpierw Chlasta, teraz Dąbrowa. Strzępce i Demirskiemu (znów) nie podoba się, jak dziennikarze mówią o teatrze"