Rodzice oburzeni, bo w bajce lis popija z niedźwiedziem

"Brzechwa 2..." - Teatr Polski w Bydgoszczy

- Spektakl dla dzieci o lisie Witalisie zachęca do picia alkoholu - ostrzegają rodzice w liście do redakcji. - W ani jednej minucie nie promujemy alkoholizmu - odpowiada reżyser sztuki

"Szelmostwa lisa Witalisa" to najnowszy spektakl bydgoskiego Teatru Polskiego. Miał swoją premierę na początku grudnia. Od tego czasu był już pokazywany wielokrotnie, zebrał entuzjastyczne recenzje. Jak się jednak okazuje, nie wszystkim się podoba. 

- Podczas przedstawienia dochodzi do złamania ogólnie przyjętych norm - napisała w liście do redakcji grupa rodziców. - W Polsce obowiązuje ustawa o wychowaniu w trzeźwości młodego pokolenia, a teatr się do niej nie stosuje. To karygodne - oburzają się.

Co ich wyprowadziło z równowagi?

- Bulwersujące są dwie sceny. W jednej tytułowy lis Witalis rozmawia z niedźwiedziami, które z wyraźnym rosyjskim akcentem deklarują swoją przynależność terytorialną i wynikającą z tego skłonność do alkoholu. W tej scenie lis podaje jednemu z bohaterów butelkę. Jest pusta, bez naklejki, ale to rozpoznawalna butelka po piwie - opowiada Piotr Pawlaczyk, który oglądał spektakl z 15-letnim synem. - W drugiej scenie, kiedy lis narzeka na swoje zdrowie, niedźwiedź wyciąga w jego kierunku butelkę. To przekaz, że alkohol pociesza. A pierwsza scena pokazuje, że bez alkoholu nic nie można załatwić i dopiero jak się człowiek napije, jest prawdziwa zabawa.

List rodziców trafił nie tylko do mediów, ale także m.in. Urzędu Miasta, teatru i Bydgoskiego Ośrodka Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

W ratuszu już znalazł poparcie. - W bajkach dla dzieci żadna butelka przypominająca butelkę z alkoholem nie powinna występować - uważa Bogdan Dzakanowski, pełnomocnik prezydenta ds. społecznych, a zarazem działacz miejskiej komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych. - Widzę, że ze strony kultury popularnej dzieci są bombardowane zakazanymi scenami, takimi jak przemoc czy picie alkoholu. Ale po teatrze, czyli instytucji przeznaczonej do promowania wyższych wartości i wysokiej kultury, czegoś takiego bym się nie spodziewał. Przecież na tę sztukę chodzą dzieci razem z całymi klasami. Rodzic nie może więc nawet maluchowi wytłumaczyć znaczenia tej sceny i przestrzec przed zgubnymi skutkami picia. Zastanowię się, co z tym zrobić.

Z kolei dyrektorka BORPA jest zdziwiona protestem. - Myślę, że takie oskarżenia to przesada - mówi Barbara Domagała. - Gdyby patrzeć w ten sposób, połowę literatury trzeba by zlikwidować, w tym Norwida i uwielbianego przeze mnie Przybyszewskiego. Należałoby też zastanowić się nad likwidacją sklepów z alkoholem i barów, w których pity jest na widoku. Poza tym moim zdaniem teatr ma pokazywać wycinek życia, a w tym życiu jest alkohol, i dzieci go obserwują na co dzień. W filmach Disneya też zdarzają się takie sceny i nikt się nie oburza. Myślę, że w tym wypadku potrzebna jest rozmowa na temat alkoholu z dzieckiem, do której nawiązaniem może być ta sztuka, opowiadająca przecież o ludzkich przywarach. Nie sądzę, by taka scena mogła dzieciom szkodzić, wręcz przeciwnie.

Łukasz Gajdzis, reżyser spektaklu, jest zaskoczony całym zamieszaniem: - Rozbawiły mnie te doniesienia - mówi. - W żadnej ze scen nie jest dosłownie pokazana butelka z etykietą. Ta, jaką wykorzystaliśmy w spektaklu, może być równie dobrze butelką coca-coli. Przyznaję, że ten spektakl jest zwariowany i wcale się tego nie wstydzę, bo taki właśnie teatr chcę robić. Dorosły go zinterpretuje na innym poziomie niż dziecko, ale na pewno w ani jednej minucie nie promuje alkoholizmu.

Emilia Iwanciw
Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
8 stycznia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia