Rodzina M: rozbitkowie na bezludnej wyspie

3. Europejskie Spotkania Teatralne Bliscy Nieznajomi

- Musimy się zabić, bo dłużej nie możemy udawać, że żyjemy - mówi Giani, jeden z bohaterów "Choroby rodziny M" w reżyserii Radu Afrima. Jego matka już to zrobiła. I wtedy życie rodziny M zupełnie się rozsypało.

Spektakl Rumuna Radu Afrima na podstawie dramatu Fausto Paravidino otworzył w czwartek wieczorem III Europejskie Spotkania Teatralne Bliscy Nieznajomi w Teatrze Polskim.

Kluczową postacią jest w nim matka. Fizycznie już jej nie ma, ale wraca we wspomnieniach. Jako wymówka - dzięki niej każde rodzinne skrzywienie można wyprostować zaczynając zdanie od "gdyby tylko matka żyła..." - i jako symbol braku. Niewypowiedzianych słów, niewykonanych gestów - każde kolejne zaniedbanie pogłębia i tak już ziejącą pustką dziurę, która oddziela członków rodziny.

Mamy ojca z wiecznie wywiniętą dolną wargą, porożem wiszącym nad łóżkiem i niedźwiedziem na smyczy oraz troje dzieci. Dwie córki Marta i Maria skonstruowano na wzór biblijnych sióstr Łazarza - pierwsza usługuje choremu ojcu, druga korzysta z życia. Syn Giani bez celu błąka się po domu. Wszystkie symptomy choroby rodziny M można zdiagnozować badając Martę (Claudia Ieremia). Opiekując się ojcem, składa ofiarę ze swojego życia. Upaja się swoim poświęceniem, co odwraca uwagę od rzeczywistych pragnień. Ale gdy tylko na horyzoncie pojawi się jakiś ochłap bliskości - z bratem, siostrą, jej narzeczonymi - Maria zachłannie się na niego rzuca. A kiedy tej bliskości nie dostaje, momentalnie się "najeża". Siostrę nazywa wtedy "współczesnym odpowiednikiem biblijnej jawnogrzesznicy", brata lekceważy.

A to właśnie Giani najbardziej pragnie, żeby wszystko było "normalnie". - Odnoszę wrażenie, że jako jedyny w tym domu próbuję podjąć rozmowę, a wy tylko uprawiacie kastrację, każdą moją rozmowę ucinając - mówi. Rozpad tej rodziny najlepiej widać właśnie w dialogach - urywane, wymuszone rozmowy ludzi, którzy przypadkiem znaleźli się obok siebie i nic ich nie łączy.

Po ogromnej scenie, która dzięki scenografii Velicy Panduru wygląda jak odrealniony park, przechadzają się skazańcy. Rozbitkowie na bezludnej wyspie, skazani na własne towarzystwo. W bólach tę dotkliwą karę znoszą.

Na tę płaszczyznę nakładają się spotkania Marii z dwoma przyjaciółmi - Fulvio i Fabricio. Jeden jest jej narzeczonym, drugi - w finale irytującej komedii pomyłek - niedługo nim będzie. Wszystkie epizody z udziałem tych dwóch panów (jak np. ten, w którym siłę zażyłości próbują ocenić na podstawie zapachów intymnych) - mocno rozczarowują.

Punktem kulminacyjnym jest karykatura rodzinnego obiadu. Do Marii w tym samym czasie przychodzą obaj narzeczeni, a zbzikowany ojciec podaje mamałygę, w której jak zwykle są grudki ("mama robiła bez grudek"). Po obiedzie są śpiewy (ojciec jako diwa z pióropuszem z pawich piór) i hulaszcze tańce, a Giani zatraca się w pięknym, precyzyjnym tańcu - ten jeden, jedyny raz jest wtedy na scenie ład, porządek, harmonia ruchów.

I właśnie na tym tańcu spektakl Radu Afrima powinien się skończyć. Wszystko co jest później, jest już wtórne, a próba znalezienia dobrego zakończenia kończy się niepowodzeniem.

Festiwal Bliscy Nieznajomi potrwa do niedzieli.

Michał Gradowski
Gazeta Wyborcza Poznan
10 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...