Rodzina nadaje mojemu życiu sens

Wywiad z Rafałem Królikowskim

- Chcę być znany z tego, co robię, a nie z opowieści o dzieciach czy żonie. Sprzedaję siebie na ekranie lub scenie, dlatego potrzebuję prywatności - mówi aktor Rafał Królikowski.

Chociaż jest bardzo otwarty, niechętnie mówi o sprawach osobistych. Nam jednak zdradził, jakim jest ojcem i co tak naprawdę jest istotne w jego życiu. Opowiedział też, jak dba o kondycję.

Spotykamy się w stołecznym Teatrze Polskim, po premierze spektaklu "Listy na wyczerpanym papierze" [na zdjęciu]. To opowieść o gorącej miłości dwojga poetów: Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory - niezwykłe widowisko! Fani pana Rafała mogą podziwiać jego warsztat aktorski i niesłychaną kondycję! Przez półtorej godziny ciało słucha go bezbłędnie. Przewroty, skoki, bieganie, stanie na głowie... Istne szaleństwo! A przy tym jeszcze znakomity wokal! To, co artysta wyprawia na scenie, każe zapytać go w pierwszej kolejności właśnie o formę.

Naj: Panowie w twoim wieku rzadko tak ujmująco wyglądają i poruszają się w podobny sposób. Swoją chłopięca sylwetkę zawdzięczasz jakimś ciężkim torturom?

- Nie uprawiam żadnego sportu. Po prostu ćwiczę 2-3 razy w tygodniu pod okiem osobistego trenera Piotrka Łukasiaka. On też łagodzi skutki drobnych kontuzji, których nabawiam się czasem w teatrze. Forma fizyczna jest bardzo istotna w zawodzie aktora, ale nie tylko. My, ludzie, spędzamy dużo czasu, siedząc - czy to przy komputerze, czy prowadząc samochód - co nie wpływa na nas korzystnie. Moja żona jest dziennikarką, pisze o zdrowiu i często rozmawiamy na te tematy.

Naj: Skoro mowa o żonie Dorocie Mirskiej. Czy to prawda, że poznaliście się w pracy?

- Dorota pracowała wtedy w "Twoim Stylu" i miała przeprowadzić ze mną wywiad na temat uwodzenia. Byłem tuż przed premierą "Ślubów panieńskich" w reżyserii Andrzeja Łapickiego, gdzie grałem rolę uwodziciela Gustawa...

Naj: I...?

- Zaczęliśmy się uwodzić (śmiech). A potem umówiliśmy się na autoryzację. Zaprosiłem Dorotę na wystawę malarstwa do Muzeum Narodowego. Sztuki piękne zawsze były mi bliskie. Nawet zdawałem na historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, ale oblałem. Wracając do tematu: kustoszem wspomnianej wystawy była Basia Brus-Malinowska, moja profesor ze szkoły teatralnej. Basia już wcześniej oprowadziła mnie po ekspozycji, mogłem więc błysnąć wiedzą przed moją przyszłą żoną. Najbardziej jednak ująłem Dorotę prawdomównością, kiedy przyznałem się, skąd czerpałem wiedzę. Pobraliśmy się w 1995 roku i uwodzimy się do dziś (śmiech).

Naj: Macie dwóch nastoletnich synów. Jesteś surowym tatą?

- Raczej nie. Często całymi dniami nie ma mnie w domu. Mijamy się, bo w ciągu dnia mam próby w teatrze, a wieczorami jadę na spektakl. Poza tym nie zależy mi, żeby być kimś w rodzaju bata dla synów. Ponieważ jednak ich kocham, to - dla ich dobra - niekiedy nimi potrząsam. Ale w granicach normy.

Naj: Nerwy czasem puszczają?

- To naturalne. Bywam przeciążony pracą, zwłaszcza przed premierą, kiedy muszę zarejestrować tysiące informacji jednocześnie. A że zmęczenie nie jest sprzymierzeńcem cierpliwości, irytują mnie wtedy drobiazgi.

Naj: Czym się interesują wasi synowie?

- Starszy Piotr muzyką rockową, a młodszy Michał piłką nożną. Na szczęście nie zauważam na razie zainteresowania aktorstwem.

Naj: Dlaczego "na szczęście"?

- W moim zawodzie coraz trudniej przetrwać i mieć poczucie stabilizacji. A to istotne choćby w momencie zakładania rodziny.

Naj: Czym jest dla ciebie rodzina? I dlaczego publicznie rzadko o niej mówisz?

- Ona nadaje sens wszelkim moim poczynaniom. Jest fundamentem, na którym buduję wszystko inne. A mało o niej mówię, ponieważ chcę być znany z tego, co robię, a nie z opowieści o dzieciach czy żonie. Sprzedaję siebie na ekranie lub scenie, dlatego potrzebuję prywatności.

Naj: Twój starszy brat, Paweł, też jest znanym aktorem. Często się spotykacie?

- Częściej rozmawiamy przez telefon. A spotykamy się podczas uroczystości rodzinnych, jak święta Bożego Narodzenia. Wtedy ściągamy całą gromadę Królikowskich - rodziców, siostrę Anitę - i cieszymy się wspólnymi chwilami.

Naj: Lubisz gotować?

- Wolę, kiedy ktoś przygotuje coś dobrego (śmiech), ale niekiedy przyrządzam nieskomplikowane potrawy. Jestem łasuchem, a moim popisowym deserem jest ciasto czekoladowe, na które zaczerpnąłem przepis z podręcznika syna. Było to wczasach, gdy Michał chodził do drugiej klasy podstawówki. Robię to ciasto z dwóch czekolad, czterech jajek, dwóch łyżek mąki, połowy szklanki cukru i połowy kostki masła. Pyszne!

Naj: Jakie masz pasje?

- Moją pasją jest mój zawód, ale gdy nie ma pracy - czasem są takie chwile, kiedy czekam na ciekawe propozycje - zajmuję się domem i ogrodem. Muszę być w ruchu, mam niezdiagnozowane ADHD (śmiech). Jesienią posadziłem cebulki tulipanów i żonkili, żeby na wiosnę było kolorowo wokół domu. Rodzinnie zaś lubimy wspólne wypady do kina.

Naj: Jakie filmy najchętniej oglądasz?

- Dobre kino, klasykę światową. Lubimy z żoną wracać do filmów "Cztery wesela i pogrzeb" oraz "To właśnie miłość". Pięknie opowiadają o miłości, o jej różnych odcieniach.

Naj: Skoro o niej mowa. Najnowszy spektakl, w którym grasz, opowiada historię romansu Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory. Wierzysz w "wielką miłość"?

- Gdybym nie wierzył, popełniłbym samobójstwo. Miłość to sens człowieczeństwa. Wracając do spektaklu: z trwającego dwa lata związku Osieckiej i Przybory zrodziły się przepiękne piosenki, choćby: "S.O.S. ginącej miłości" czy "Na całych jeziorach Ty". To znakomite teksty, które elektryzują do dziś. Zapraszam do obejrzenia, a także posłuchania efektów naszej pracy.

 

To ciekawe!

Najważniejsze zdarzenia w życiu i karierze naszego gościa:

Wybrał zawód pod wpływem starszego brata, Pawła.

Urodził się 27 grudnia 1966 r. w Zduńskiej Woli.

W 1992 r. ukończył warszawską PWST.

W 1992 r. debiutował przed kamerą w filmie Andrzeja Wajdy "Pierścionek z orłem w koronie".

W 1993 r. odebrał nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego przyznawaną młodym aktorom wyróżniającym się wybitną indywidualnością.

W 2000 r. zagrał aż siedem różnych ról w komedii "Pół serio", za które zdobył nagrodę na 25. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Role, które dały mu popularność i naszą sympatię

Często jest obsadzany w rolach amantów, ale traktuje to z dystansem. - Kiedy słyszę o sobie "ciacho", ogarnia mnie śmiech. Ciacho to Brad Pitt. Tak też twierdzi moja żona - żartował w jednym z wywiadów.

Marek z "Usta usta"

Grał uwodzicielskiego szefa jednej z głównych bohaterek, Agnieszki (Magdalena Popławska), który dość mocno namieszał w jej życiu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Michał Horwat z "Hotelu 52"

Świetny konsjerż. Gościom hotelu załatwi nawet prywatny helikopter. Ma kochającą żonę i córeczkę, nie umie jednak zapomnieć o dawnej miłości do Iwony (Magdalena Cielecka).

Aktor Stanisław i pułkownik Kaługin w "Podejrzanych zakochanych"

W tej komedii zagrał podwójną rolę: polskiego aktora, którego zaangażowano do dziwnego zadania, i Rosjanina, który chciał w Polsce ubić interes.

Edyta Kolasińska-Bazan
Naj
23 października 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia