Romeo i Julia w baletkach

"Romeo i Julia" - chor: Emil Wesołowski - Teatr Wielki w Poznaniu

Balet Teatru Wielkiego w Poznaniu jest drugim w Polsce zespołem baletowym, który zmierzył się z chyba najbardziej znanym dziełem Szekspira. Wspominam o tym, gdyż warto zaznaczyć, że nie każdy zespół baletowy w kraju podjął takie wyzwanie. Orkiestrę do tego wydarzenia przygotował Pacien Mazzagatti, amerykański dyrygent, który gościnnie występuje w różnych światowych teatrach. Partyturę opanowano mistrzowsko, nie było żadnych niespodzianek

Temat tragicznej miłości Romea i Julii od lat pociąga teatralnych twórców, trapi choreografów oraz kompozytorów. Pierwszą baletową wersję tego Szekspirowskiego dramatu wystawiono w 1809 roku w Petersburgu. Zrobił to rosyjski baletmistrz I. Walbierch. Jednak dopiero libretto Prokofiewa i Ławrowskiego rozpoczęło karierę tego baletu. Prapremiera miała miejsce w ówczesnym Leningradzie w Teatrze im. Kirowa w 1940 roku, a w Polsce w warszawskiej Państwowej Operze w maju 1954 roku. 

„Romeo i Julia” należy do nielicznych dzieł literatury klasycznej, które wykorzystano w repertuarze baletowym. Dzieło Prokofiewa jest wyjątkowe, nie tylko ze względu na to, że rzadko bywa na scenie, przez co staje się bardziej unikatowe. To tak naprawdę ono otworzyło temu dramatowi ścieżkę do kariery. Emil Wesołowski przygotował spektakl ze strony inscenizacyjnej oraz choreograficznej. Wspomnieć również należy o kostiumach oraz scenografii, która została zaprojektowana przez Andrzeja Kreutz Majewskiego oraz jego ucznia Borisa Kudličke. 

Pomimo drobnych odstępstw od dramatu, libretto Prokofiewa i Ławrowskiego oddaje myśl przewodnią, klimat emocjonalny oraz realia tła historycznego- piętnastowiecznej Werony. Akcję zbudowano z krótkich epizodów, które potem połączono na zasadzie montażu filmowego. Obserwując tancerzy, widzimy ich wewnętrzne przemiany. Najbardziej widoczne są one w przypadku Julii, która dojrzewa na oczach widzów.

Moją szczególną uwagę przykuły jednak sceny zbiorowe, które zostały zainspirowane dziełami wielkich mistrzów pędzla włoskiego renesansu. Sceny te zostały wyraźnie nakreślone. Cechuje je wielki rozmach oraz widoczny dystans, różnice pomiędzy bogatymi mieszczanami i ich etykietą, a żywiołowością i ludowymi zabawami. Muzyka uromantyczniła dzieło, podzielona na sekwencje wyraźnie malowała nastroje bohaterów, ich przeobrażenia i duchowe zmiany. Była to jej ilustracyjna wersja.

Nie widzę sensu w streszczaniu historii głównych bohaterów, bo to miłosny klasyk! Nie trzeba być koneserem literatury, by znać losy nieszczęśliwych kochanków z Werony. Oboje ubrani w zwiewne, białe stroje, odtańczyli swoje perypetie. Rodziny ich jednak, odziane zostały w błękit i czerwień, by od razu odróżnić postaci ze zwaśnionych rodów. Historia na scenie Teatru Wielkiego kończy się tak samo jak w dziele Szekspira, śmiercią młodych ludzi, którzy woleli umrzeć, niż żyć bez siebie. Opowieść ta jest piękna i wzruszająca. Przedstawiono ją w lekki sposób, sceny były czytelne, nie było rozlewu krwi. Oryginalnie, bo w baletkach, wdzięcznie bo z gracją.

Polecam, bo nie każda scena ma aż tyle do zaproponowania. Od czasu do czasu należy sobie odświeżyć znane historie…

Monika Nawrocka
Dziennik Teatralny Poznań
22 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...