Rozbójnicy na granicy

Andrzej Stasiuk - "Czekając na Turka"

Tragikomedia "Czekając na Turka" jest spełnieniem koszmarnego snu narratora "Fado" czy "Jadąc do Babadag" - utopijna wizja Europy bez granic zaczyna się urzeczywistniać. Stary kontynent mogą opanować imigranci. Ziemie ojczyste, za które krew przelewały pokolenia, mogą zostać sprzedane. W dodatku wmieszany jest w to muzułmanin, odwieczny polski wróg i najeźdźca!

Sztuka została napisana na zamówienie, jako część europejskiego projektu „After the Fall – Europe After 1989”, realizowanego przez Instytut Goethego, we współpracy z Teatrem Narodowym w Dreźnie, Biurem Teatralnym w Mülheim an der Ruhr i Federalną Centralą Kształcenia Politycznego. 16 pisarzy z 15 krajów pracowało nad tekstami opisującymi przemiany społeczne i polityczne w ich krajach po ’89 roku. Z tego względu, łatwo żerować zarówno na polskich, jaki i niemieckich obawach wobec osławionego Turka. Ale nie tylko o prosty podział na „my” i „oni”, „wrogów” i „przyjaciół” tutaj chodzi.  

W warstwie fabularnej dramatu mamy do czynienia z becekttowską sytuacją oczekiwania na coś, co nie wiadomo kiedy nastąpi i jaki konkretnie przyjmie wymiar. Jak zwykle u Stasiuka jasno określona jest topografia miejsca akcji – jest to Dujawa, przełęcz na granicy polsko-słowackiej (faktycznie to wielokrotnie wspominane przez Stasiuka w innych tekstach przejście w Koniecznej). Spotykają się tam osoby zaniepokojone pogłoską o wykupie pogranicznego terenu przez tajemniczego Turka. Snują rozważania na temat przyszłości i przyszłości instytucji przejścia granicznego w perspektywie ustaleń z Schengen. Wśród osób optujących za przeszłością jest Edek, ksenofobicznie nastawiony wobec świata były strażnik, który na przejściu spędził 30, może nawet 35 lat, a praca była całym jego życiem. Przez to, granicę państwową po prostu wyczuwa, choć w żaden sposób już jej nie widać. Towarzyszy mu Marika, zasymilowana Słowaczka, doświadczona dosłownie i w przenośni sklepowa, opisana w dziesiątkach barwnych epitetów (madonna bezcłowa, królowa pogranicza, obiekt westchnień i snów…). Wysłannikami przyszłości są ochroniarze pilnujący własności tytułowego Turka – Patryk i Andżela. On jest wystraszonym „chłopczykiem”, czującym swojego rodzaju respekt przed Edkiem - jest w końcu jego następcą. Nie pamięta „starych czasów”, NRD ani Czechosłowacji, za to w swoim krótkim życiu zdążył już popracować w Londynie. Bo w Londynie jest wolność, bo tam można wszystko (czyli pracować kolejno w sklepie: angielskim, irlandzkim i amerykańskim…). Ona to młoda dziewczyna nie grzesząca inteligencją, pewna siebie a wręcz wulgarna, posługująca się wyłącznie młodzieżowym slangiem. Całości dopełnia, deklarujący bezstronność, ironiczno-nostalgiczny Chór Starych Przemytników.  

Bohaterowie dramatu mają szczęście doczekać się przybycia Turka, a właściwie Turczynki. Tajemnicza pani Salamina, „złocista strojność wschodu”, idealnie odpowiada kolonialnym wyobrażeniom niewolnicy z tureckiego haremu. Ale to ona będzie kolonizować i ona przyjeżdża z czysto orientalistycznym nastawieniem. Cieszy się, że to co widzi nie odbiega od jej wyobrażeń o środkowowschodnich rubieżach Europy. To znacząco ułatwi jej budowę hiperrealistycznego parku rozrywki „Rozbójnicy na granicy”, wprost żywcem wyjętego z esejów o Ameryce autorstwa Umberto Eco. Skoro nie można już mieć prawdziwej granicy, można przecież wybudować jej o niebo doskonalszą kopię, a stary przemytnik, zgodnie z przewrotną logiką późnego kapitalizmu, może stać się konsultantem merytorycznym projektu.  

Jak twierdzi Edek, granicy - „ziemi przenajświętszej” - nie można kupić. Bo w polskiej mentalności głęboko zakorzeniona jest konieczność jej obrony przed hordami najeźdźców, obojętne jakich – Tatarów, Niemców, „Ruskich”, Turków, „pedałów” etc. Historia dała przykładów aż nadto. Łamanie biało-czerwonego szlabanu granicznego bardziej kojarzy się z tragedią września ’39 roku, niż wolnością poruszania się w europejskiej strefie Schengen. Wolność dla Polaka to właśnie przekraczanie granic państwowych, a nie ich całkowity brak. Przynajmniej dla Polaka z pokolenia Andrzeja Stasiuka, który doskonale pamięta czasy Żelaznej Kurtyny i jak to później, w latach ’90, na przejściach granicznych bywało. Autor nie po raz pierwszy wyraża swoje obawy nad przemijaniem i łatwym zapominaniem. Mówi o pamięci jednostkowej, siłą rzeczy niedoskonałej, ale i tej zbiorowej, która może być łatwo zmanipulowana przez machinę kultury popularnej. Ostrzega przed bezkrytyczną wiarą w postęp, którego karykaturą jest tu Andżela. Czytelnik pozostawiony więc zostaje z pytaniem – czy możliwy jest kompromis między skrajnymi postawami Edka i Andżeli? Czy jedyną ewentualnością w dzisiejszych czasach jest już tylko rola Chóru – „sierot” niezdolnych do realnego działania?

"Czekając na Turka"
Autor: Andrzej Stasiuk
Wydanie I, rok 2009
Format: 140x165 mm, oprawa miękka, foliowana, ze skrzydełkami
Liczba stron: 160
ISBN: 978-83-7536-072-1

Magdalena Kowalczyk
Dziennik Teatralny
13 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia