Rozczarowujące "Cudowne"

"Cudowne" - aut. Daria Sobik - reż. Pamela Leończyk – Teatr im. A. Mickiewicza w Częstochowie

Spektakl "Cudowne" w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie jest próbą skojarzenia lokalnej opowieści z poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, w co i po co wierzymy. Mam jednak wrażenie, że lokalność ta - najbardziej interesująca - rozcieńcza się zbytnio w innych, mniej ciekawych wątkach oraz w dywagacjach mi.n o istocie miłości, potrzebie bycia docenionym, sposobach radzenia sobie z nieznośnością bytu. Efektem jest rozmyta opowieść nie wiadomo do końca o czym.

Punktem wyjścia tekstu autorstwa Darii Sobik jest miasto Częstochowa. Nie sposób chyba opowiadać o nim nie poruszając tematyki związanej z kościołem katolickim, Matką Boską, religijnością czy wiarą (nie tylko w Boga) etc. I tak też jest w nowym spektaklu Teatru im. Adama Mickiewicza pod tytułem "Cudowne". Dramaturżka zainspirowała się m.in. historią sprzed stu lat z okładem, a dotyczącą kradzieży słynnego obrazu, której dokonał tamtejszy ksiądz paulin. Do tego miał on romans z pewną kobietą, był również winny śmierci krewnego.

Historię tę autorka scenariusza przenosi w czasy nam współczesne lub też generalnie bliżej "nieokreślone". Dodaje jej dla przeciwwagi, dla odrobiny komizmu, jeszcze jedną historię o zaginięciu - tym razem chodzi o papugę, która uciekła pewnej jasnowidzce. Ekipa pod wodzą detektywa Majkela/Michała wszczyna poszukiwania zarówno obrazu z Maryją, jak i papugi.

Pierwsza część spektaklu koncentruje się m.in. na próbach znalezienia odpowiedzi, kto i dlaczego mógłby ukraść obraz, a także na - nieco wymuszonym - ślubie Hanny i Wojciecha. I o ile początek spektakl jest nawet frapujący (z lekkim, dowcipnym wstępnym Czesławy Monczki jako zdystansowanej Narratorki), to reszta tej części - a ślub i wesele szczególnie - usypia widza i potęguje jego brak rozeznania. Dlaczego goście zachowują się podczas wesela, jakby byli na jakimś seansie traum? Tego rodzaju impreza na pewno tak nie wygląda! - chciałoby się zakrzyknąć z fotela. Żadnej tu energii, radości, dowcipu, jedynie smętne rozmowy i snucie się bohaterów po scenie. Na szczęście efektowne zakończenie tej części daje jakąś nadzieję, że w drugiej akcja będzie żywsza.

I tak jest, choć trudno nazwać tę realizację udaną. W kolejnej odsłonie dostajemy co prawda kilka lekkich, żartobliwych a jednocześnie jakoś metafizycznych scen z udziałem pewnej Marii/Maryi (dobra Agata Ochota-Hutyra), nie są one jednak w stanie zatrzeć wrażenia chaotyczności, naciąganej fabuły, sztywnych dialogów i właściwie sensu (przesłania) tego spektaklu. Być może chodzi o to, że właściwie każdy niech sobie wierzy w co chce i innym nic do tego? Taką interpretację, zapewne jedną z wielu możliwych, nasuwa ciekawe zakończenie - z delikatnym "udziałem" głosu publiczności.

Reżyserka Pamela Leończyk realizuje powstały dla tutejszej sceny scenariusz w bardzo znakowej przestrzeni, w której znajdują się lustrzane ściany, a w centralnej części - pusta rama częstochowskiego obrazu. Nie jest więc to przestrzeń łatwa, atrakcyjna, choć próbuje się ją uładnić światłem reflektorów. Czasem mam wrażenie, że aktorzy nie umieją się w niej odnaleźć. Mam też wrażenie, że postaci, w które się wcielają, zostały napisane niezbyt wiarygodnie, więc ich odgrywanie nastręcza artystom pewnej trudności, nie do końca je "czują", wypadają więc nieco sztucznie. No - może prócz wspomnianej Marii (ale właściwie tylko w drugiej części), detektywa Majkela (świetny Michał Kula) i barwnej Jasnowidzki (energiczna Teresa Dzielska).

Doceniam jednakże podjęcie próby zajęcia się lokalnym tematem z przeszłości i jego reinterpretację, choć brak mi tu nadrzędnego sensu całości, nie odczytałam go. Wracając do lokalności - w częstochowskim teatrze nieczęsto chyba gości ona na scenie, więc warto takie wysiłki dla tutejszej społeczności podejmować. Ten najnowszy tytuł nie wzbudził może nazbyt wielkiego w niej entuzjazmu, natomiast ważne jest, że może dostrzec ona - przez takie działania teatru - potencjalność zbudowania właśnie dzięki teatrowi pewnego mitu dotyczącego miasta, w którym żyje. A to może w następstwie skutkować debatami o tożsamości, dziedzictwie czy przyszłości Częstochowy i Częstochowian, co z pewnością wyszłoby im na plus.

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
29 maja 2024

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia