Rozmowy

Zbigniew Zapasiewicz

Aktorki piękne, nagie i waleczne

Zbigniew Zapasiewicz przed sobotnią premierą sztuki o problemach współczesnych kobiet

Pamiętam, że kiedy do Warszawy przyjechał MChAT z "Trzema siostrami", obliczyliśmy, że aktorki grające tytułowe postaci mają razem 150 lat. Jeszcze niedawno umowność teatru była tak daleko posunięta, że widz nie zwracał uwagi na to, w jakim wieku jest artysta.

Rz: Przez Polskę przetacza się polityczna burza, a pan, jak gdyby nigdy nic, reżyseruje "Stolik na pięć osób", sztukę o kobietach walczących z upływem czasu, chorobami i zdradami. 

Zbigniew Zapasiewicz: Burza w moim Teatrze Powszechnym, mam nadzieję, już się skończyła, ale wciąż trwa reorganizacja, dlatego mogłem skorzystać z zaproszenia dyrektora Jana Tomaszewicza z Gorzowa Wielkopolskiego, a z pomocą przyjaciół znalazłem sztukę o kobietach. Występują Joasia Żółkowska, Ola Sawicka, Beata Kawka oraz Beata Chorążkiewicz. Teatr nie zawsze musi reagować na aktualne problemy polityczne. Ma także funkcję rozrywkową. 

U Szekspira role kobiece grali mężczyźni, ale i dziś niewiele miejsca na scenie oddają paniom. Czy kobiety są w teatrze dyskryminowane? 

Moim zdaniem tak - już podczas egzaminów do szkoły teatralnej. W grupie przyjętych jest mniej więcej dwie trzecie mężczyzn i jedna trzecia kobiet. Dba się o takie proporcje, bo ról kobiecych jest dużo mniej. Pamiętam, jak bardzo starzy aktorzy mówili, że baby w teatrze są czymś okropnym. Dominowało przekonanie, że to nie jest zawód kobiecy - tak jak motorniczy tramwaju... A poza tym, jeśli ról kobiecych jest generalnie mało, to postaci do zagrania przez aktorki w średnim wieku - jeszcze mniej. 

Danuta Stenka nie kryje, że się boi wkraczania w taki wiek. 

Wiele moich koleżanek tego się boi. Ale później wracają na scenę. Najlepszym przykładem jest kariera mojej przyjaciółki i wspaniałej kobiety Danki Szaflarskiej, która była rozrywaną aktorką w młodości, później miała mało propozycji, a teraz jest znowu potrzebna, i - dzięki Bogu - mimo 90 lat jest w znakomitej formie. Ciągle nas czymś zaskakuje. 

Pamiętamy Annę Dymną, która długo była młodziutką amantką, ale wraz z upływem czasu zmiana fizyczności stała się problemem nie tylko dla niej, lecz także dla reżyserów. 

Jestem pewien, że możliwości Ani są wciąż niedocenione. Ale bywa, że wina leży też po stronie aktorek. Niechętnie żegnają się z atrybutami młodzieńczego piękna, przeciągając młodość, nie ćwiczą warsztatu charakterystyczności typowej dla wieku średniego. A kiedy nastąpi, nie są na to przygotowane aktorsko i psychicznie. No, ale pamiętajmy, że przemiana fizyczna doskwiera bardziej im niż nam. Podobnie jest z ewolucją teatralnych konwencji. Pamiętam, że kiedy do Warszawy przyjechał MChAT z "Trzema siostrami", obliczyliśmy, że aktorki grające tytułowe postaci mają razem 150 lat. Jeszcze niedawno umowność teatru była tak daleko posunięta, że widz nie zwracał uwagi na to, w jakim wieku jest artysta. Mój wuj Jan Kreczmar grał w Teatrze Polskim Orestesa i Cyda, będąc blisko pięćdziesiątki. Dziś, tak jak w życiu, szukamy na scenie wiarygodności. To również nie pomaga aktorkom, które chcą się odmłodzić za wszelką cenę. Dlatego bu-dującym przykładem jest odwaga Majki Komorowskiej. Nie wstydzi się swojego wieku, tak jak Staszka Celińska czy Jadzia Jankowska-Cieślak. Nie mówię, że są jedyne. 

Czy praca z żoną aktorką to najtrudniejsza rola dla aktora i reżysera? 

Trzeba się tego nauczyć. Najważniejsze, by nie przekładaćosobistych konfliktów, które zdarzają się w każdym związku, na sprawy sceniczne. Inaczej reżyserska uwaga, jaką daje się żonie, może być odbierana opacznie. Na szczęście nauczyliśmy się zawodowstwa. Staramy się też w domu nie rozmawiać o pracy. Wychodząc z teatru, zapominam, że jestem aktorem, inaczej bym zwariował. 

Problemem bywa też casus żony dyrektora - w Ateneum, Narodowym, Starym. Pan ma takie doświadczenie z Teatru Dramatycznego.

Ten przykład jest niereprezentatywny, bo dyrekcja była pomyłką mojego życia. To nie jest zajęcie dla mnie. Ale wiem, że oczy aktorów i krytyki są zwrócone na żonę dyrektora. Wszystko zależy od kultury osobistej małżeńskiej pary i czy potrafi zachować klasę. Dla Maćka Englerta i Marty Lipińskiej to jest tak naturalne jak oddychanie. Myślę, że Zofia Mrozowska mogłaby grać w teatrze Erwina Axera więcej, ale miałem wrażenie, że nie eksponował jej bardziej od innych aktorek. Zachowywał sprawiedliwie proporcje. Niektóre kobiety z pewnością więcej skorzystały na dyrekcjach swoich mężów niż aktorzy na dyrekcjach aktorek czy reżyserek, bo było ich mniej. A powiedzieć, że Lidia Zamkow promowała ponad miarę Leszka Herdegena, nie można, bo był świetnym aktorem. 

Jeszcze do niedawna bardziej z aktorkami niż aktorami wiązała się sprawa nagości. 

Pamiętam te dyskusje, gdy graliśmy w 1972 r. "Na czworakach" Różewicza w reżyserii Jarockiego.W spektaklu otwierała się szafa, w której stały cztery gołe panie. To była sensacja. Publiczność waliła drzwiami i oknami. W 1948 r. w filmie "Młodość Chopina" Aleksandra Forda w finałowej scenie Hanka Skarżanka wiodła rewolucję na barykady i pokazywała nagą pierś. Naga pierś Skarżanki była głównym tematem rozmów! Dziś goła pierś, a nawet naga kobieta - nikogo nie zaciekawi. 

W modzie jest penis. 

Na pewno znaczy coś więcej. Jeśli jest uzasadniony psychologicznie i dramaturgicznie - nie ma w tym nic złego. W innym przypadku teatr staje się porno shopem. 

Czy współpracę z którąś z reżyserek zapamiętał pan w szczególny sposób? 

Rodzaj współpracy nie zależy od płci, lecz charakteru i osobowości. Na przykład Olga Lipińska jest histeryczna, gwałtowna, ale to nie wynika z tego, że jest kobietą, tylko z tego, że taki ma charakter. Iluż jest reżyserów jeszcze bardziej histerycznych niż kobiety! 

Zbigniew Zapasiewicz


URODZONY w 1934 r. Jeden z najwybitniejszych aktorów powojennych. Jest siostrzeńcem aktora Jana Kreczmara i reżysera Jerzego Kreczmara. 

DRUGĄ SZKOŁĄ był dla niego Teatr Współczesny, gdzie zagrał m.in. w "Karierze Artura Ui" i w "Trzech siostrach". W Dramatycznym grał w spektaklach Renégo, Prusa, Jarockiego, Dejmka. Do historii przeszedł jego duet z Holoubkiem w "Królu Learze". W Powszechnym przygotował "Pan Cogito szuka rady". 

KREACJE stworzył też w filmach "Barwy ochronne", "Ziemia obiecana", "Bez znieczulenia", "Przypadek", "Matka Królów", "Krótki film o zabijaniu", "Persona non grata". 1 września 2007 w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim odbędzie się premiera sztuki "Stolik na pięć osób". Teatr Na Woli pokaże ją 13 września.

Rozmawiał Jacek Cieślak
Rzeczpospolita
29 sierpnia 2007

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia