Rozmowy młodej, ambitnej XIX-wiecznej e-Młodziakówny

ZXIX-wiecznym z ducha warszawskim inteligentem.

Kamila Łapicka jest fanką nowoczesnych mediów, nie rozstaje się z iPadem i laptopem, więc rozmowy były nagrywane dosłownie w każdej wolnej chwili i w każdym miejscu - z małymi wyjątkami ("Nie wspomnę o gradowej chmurze na czole Andrzeja, kiedy chciałam podyskutować w przerwie finałowego meczu euro 2012, bo uznałam, że spokojnie możemy wykorzystać ten kwadrans") - o książce Andrzeja i Kamili Łapickich "Łapa w łapę" pisze H.B. w Nowych Książkach.

Od 2009 r., gdy nastąpiły sensacyjne zaślubiny 85-letniego aktora z młodszą o sześćdziesiąt lat dziewczyną, świeżo zatrudnioną w miesięczniku "Teatr", tabloidy komentowały czujnie każdy ich krok. W środowisku mówiono, że absolwentka teatrologii Kamila Mścichowska miała szczęście, wychodząc za żywe źródło do historii teatru. Zważywszy na pracowitość, rzeczywiście nie zasypiała gruszek w popiele: współwydała (w formie książki i audiobooka) felietony z "Teatru" i "Rzeczpospolitej" oraz swoje rozmowy z Andrzejem Łapickim "Nic się nie stało!" (2010), a na jesieni ub.r. - serię rozmów przeprowadzonych od stycznia do lipca 2012 r., czyli "Łapa w łapę". 21 lipca aktor zmarł we własnym domu, 27 odbył się jego pogrzeb. Podobno zdążył jeszcze tekst autoryzować.

Niektóre książki czyta się równie łatwo, jak się je wydaje; ta właśnie do nich należy. Kamila Łapicka jest fanką nowoczesnych mediów, nie rozstaje się z iPadem i laptopem, więc rozmowy były nagrywane dosłownie w każdej wolnej chwili i w każdym miejscu - z małymi wyjątkami ("Nie wspomnę o gradowej chmurze na czole Andrzeja, kiedy chciałam podyskutować w przerwie finałowego meczu euro 2012, bo uznałam, że spokojnie możemy wykorzystać ten kwadrans"). Większość rozmówek, jak się wydaje, trwała maksimum kwadrans: o teatrze czy o sporcie (liga angielska - jedyna interesująca rzecz na świecie), o religii czy o śmierci, o szczęściu, o pieniądzach czy o ludziach.

Ona: emploi "pierwsza naiwna", afirmujące życie dziewczę o złotym sercu, gadżeciara. On: mało sentymentalny stary mędrzec, doświadczony życiowo cynik pozbawiony złudzeń; antygadżeciarz. Zacytujmy równy lapidarnością teatrzykowi "Zielona Gęś" rozdział Autorytet "Czy imponuje ci ktoś ze współcześnie żyjących ludzi? Bardzo trudne pytanie (piętnaście sekund ciszy). Wiesz, gdy patrzę w lustro, nie widzę z tyłu nikogo".

Czuje się w tych rozmowach bliskość, zaakceptowaną przez obie strony ironię i autoironię jako broń w dyskusji, porozumienie myślowe na skróty, czasem grę w przeciąganie struny, prowokację. Taki ton nie daje się podrobić! Nauki płyną z obu stron: ona streszcza mu modne książki i imponuje kursami hiszpańskiego, on przypomina nieznanych jej pokoleniu humorystów.

Najciekawsze, i to nie tylko dla ludzi z branży, są kawałki o bliżej znanych Łapickiemu sławnych postaciach - absolutnie szczere, więc czasem brutalne, pozbawione cienia politycznej poprawności. Idole: Kazimierz Brandys - "inteligent polski"; Andrzej Wajda - "geniusz. Po prostu"; Winston Churchill - jego pamiętniki były "prawdziwe i mięsiste"; Jan Englert - "gdyby na moim pogrzebie miała być tylko jedna mowa, chciałbym, żeby ją wygłosił Englert"; Tadeusz Łomnicki - był najlepszy, "fenomen". "Numer jeden. Bez dyskusji"; Jerzy Gruza: "on narzeka na wszystko i ja narzekam na wszystko"; Gustaw Holoubek; Tadeusz Konwicki - wspólny dystans i ironia; Krystyna Janda, Wojciech Młynarski. Nie-idole też tu występują.

Można sobie poczytać nie bez uśmiechu te rozmowy młodej, ambitnej XIX-wiecznej e-Młodziakówny z XIX-wiecznym z ducha warszawskim inteligentem.

(-)
Nowe Książki
11 stycznia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia