Rozmowy o doskonałości formy i wyrazu

"Clash/Fun/Light" - Opera Bałtycka w Gdańsku

Wieczór z Bałtyckim Teatrem Tańca zawsze dostarcza nizapomnianych wrażeń. Dbałość o szczegóły, wielokrotnie kompletność i komplementarność przekazu, precyzja ruchów, energia zespołu - to najcenniejsze składniki udanego spektaklu tańca w BTT. W przedostatni weekend marca zobaczyliśmy w Operze Bałtyckiej trzy prezentacje wchodzące w sklad dużego projektu "Niderlandy", rozbitego na pokazy właśnie w marcu i listopadzie. Łącznie sześć jednoaktówek będzie tworzyło całość, której osią jest fascynacja kulturą Niderlandów i projektami Jiříego Kyliána. Trzy propozycje Izadory Weiss, jedna Patrica Delcroix oraz dwie jednoaktówki samego mistrza światowej choreografii wypełnią ten projekt, którego wykonawcami będą tancerze BTT.

Ciągle napotykamy na swej drodze ludzi, z którymi musimy rozmawiać, choć nie chcemy, z którymi musimy wchodzić w relacje, a przecież nie mamy na to czasu. Wiemy, że to nas rozprasza, osłabia, ogranicza. Po konwenansowej wymianie uprzejmości, po bezrefleksyjnych gestach, po z rzadka kilku chwilach nadziei, że może tym razem będzie inaczej, jak zawsze nieuchronnie dochodzi do różnicy zdań, do nieporozumienia, do konfliktu, ostatecznego rozstania. Nie ma czasu, napędzamy tryby wielkiej maszyny, nie ma czasu, trzeba wykonać polecenie, nie ma czasu, korporacja, rodzina, świat oficjalny i powtarzalny - czekają, nie ma czasu. Miliony samotnych w tłumie odbijają się od siebie w bezmyślnym pędzie. Kolumny, szeregi, tyralierą, po przekątnej, ławą, trójkami, czwórkami - do jakiegoś przodu. Tylko kilka kompozycji światła (Marc Gaillard), proste kostiumy zaprojektowane przez Seana Wooda (spodnie i koszule), tylko kilka barw. Tancerze po układach w snopach światła opuszczają swoje wyspy i wchodzą w relacje z partnerami, światło ślizga się migotliwie, półcienie, niedoświetlenia, w drugiej części kręgi światła rozszerzają się. Minimalizm.

Mimo że kompozycja taneczna dostosowana do sceny i zespołu Bałtyckiego Teatru Tańca opiera się na pozornie bardzo nieskomplikowanych, powtarzalnych układach, stanowi całość, która zachwyca i hipnotyzuje. Pomysłowość choreografa i ogromna energia tancerzy sprawiają, że czas zatrzymuje się a prezentacje ogląda się na bezdechu, uzyskując ten rzadki stan, jaki zbliża nas do absolutu, jaki na trwałe osiągnął Jacques Mayol w finale "Wielkiego błękitu", a na chwilę syn Dedala. Układy zbiorowe organizują i rytmizują przestrzeń. Dwudziestominutowy "Clash" to popis zespołowy, dostarczający najszlachetniejszą, 24-karatową synergię w każdej chwili, w każdym zakątku, dla wszystkich otwartych odbiorców. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie muzyka Murcofa, jakby stworzona dla tańca. Podskórnie pulsująca, nawiązująca do muzyki klasycznej, ale tworząca nową, świeżą, całość. Nowoczesną, jakby podsłuchaną w żyłach i mięśniach wielkiego miasta oraz sercu przechodnia. Niepokojąca, tęskniąca, rozdzierająca.

"Clash" powstał w 2008 roku dla Junior Ballet du Geneve. Za choreografią i wybór muzyki odpowiada Patrick Delcroix, prawa ręka Jiříego Kyliána i jego reżyser wznowieniowy. Propozycja francuskiego choreografa (rocznik '63) domaga się wielokrotnego obejrzenia i zapowiada triadę, którą uzupełnią dwie jednoaktówki mistrza.

Izadora Weiss w pierwszej fazie projektu "Niderlandy" zaproponowała dwie jednoaktówki, w których po raz kolejny podejmuje polemikę ze światem i chyba samą sobą na temat doskonałości, temporalności i nieskończoności gestu i ruchu tworzących sztukę. Artystka prezentuje swój pogląd na zagadnienie trwałości pewnych wartości zawartych w muzyce i malarstwie, przetworzonych na taniec, który ma zatrzymać w odbiorcy to, co w sztuce wysokie. Czy udało się tym razem Izadorze Weiss osiągnąć ten energetyzujący poziom emocji, wywołujących przekonanie u widza o wyjątkowości spotkania?

"Fun" to krótka etiuda, piętnastominutowa, do muzyki Vivaldiego, Paganiniego i Savalla, na temat sztuki uwodzenia, w której atrybutami stają się indywidualne potrzeby i oczekiwania zalotników. To przykład rodzajowej scenki z trzema tancerkami (Pauliną Wojtkowską, Turą Gomez Coll, Sayaka Haruną) i dwoma tancerzami, których losy naprzemiennie się splatają. Ostatecznie wymowa sprowadza się do tego, że samotnym pozostaje ten, który ceni wartości inne niż pozorne, przypadkowe związki oparte na łatwych i szybkich wyborach. Prostym zabiegiem scenograficznym - szafą w ścianie, stanowiącą drzwi pomiędzy światami - dyrektorka BTT rozszerzyła wymowę tej jednoaktówki, przygotowując również widza do odbioru bardzo plastycznego "Light". Daniel Flores Pardo i Michał Łabuś stworzyli piękny duet męski, gdzie do czasu pojawienia się kobiet, tancerze prezentują wzajemnie swoje umiejętności, początkowo w stylu capoeira, aby ostatecznie ustalić swoje miejsca w hierarchii. Pojawienie się tancerek to bodziec do nadmiernej aktywności, sprowadzonej do ruchliwości w ogóle, nie do selekcji partnerek. Czas trwania zalotów określony zostaje przez jedną z trzech tancerek, która decyduje się zakończyć grę. Sayaka Haruna w tej części "Fun" zaprezentowała się znakomicie, z dużą lekkością i wdziękiem, poddając się muzyce Paganiniego, oddała nastrój chwili. Widać, że "zadomowiła się" w zespole, ponieważ wcześniej nierzadko wykazywała się dużym spięciem.

"Light" [na zdjęciu], druga jednoaktówka Izadory Weiss, utrzymana jest w klimacie plastycznego obrazka rodzajowego, gdzie punktem wyjścia stał się obraz Jana Vermeera "Mleczarka", stanowiący początek tanecznej historii o dobru i złu, celowości i przypadkowości, trwałości i kruchości, śmiertelności i nieśmiertelności. Barokowe antynomie przypominają o realności ziemskiego bytowania, sprowadzonego do odwiecznej walki z pokusami, szaleństwem i ucieczką przed samym sobą. Jedynym wytchnieniem, w ujęciu gdańskiej choreografki, jest nieśmiertelna sztuka, skończenie doskonała, z otwartym polem interpretacyjnym, choć odzwierciedlająca prostą codzienność. Poszukiwanie ukojenia w sztuce przez Izadorę Weiss to wyraz wielowiekowej tęsknoty za potwierdzaniem sensu bycia tu i teraz przez artystę, który szczególnie w końcu epoki lub sytuacji powtarzającej się izolacji, wynikającej z kroczenia obraną, indywidualną ścieżką, odwołuje się do sztuki jako najwyższej wartości.

Weiss zaproponowała filozoficzną podróż w świetle obrazu Vermeera. Artystka złamała konwencję konteplacji, jaka może towarzyszyć miłośnikowi malarstwa niderlandzkiego, aby pokazać świat spoza obrazu, spoza naszych przyzwyczajeń, uspokojonych stałością czynności wykonywanych przez mleczarkę. W Vermeerowski constans wkracza zło, początkowo jakby niedbale, niewinnie, przez pocałunek, następnie rozrasta się do wielu postaci, z biesami na czele. Zło najpierw czeka, potem pączkuje, aby zaantektować bezpieczną przestrzeń, ujawnia się w pełni, aby zniszczyć i przypomnieć o konsekwencjach próby, jakiej dokonała mleczarka.

To interesujący ( i warty kontynuacji) krok w artystycznej drodze dyrektor BTT, ponieważ forma tańca została wzmocniona formą i treścią obrazu, podkreślonych światłem oraz muzyką współczesnego kompozytora, Philipa Glassa. Świadoma teatralizacja, skupiona opowieść prowadząca widza w rejony metafory i wartości ponadczasowych to najważniejsze atrybuty dzieła Izadory Weiss. Na szczególną uwagę w tej jednoaktówce zasługuje Amelia Forrest, "wyjęta" z obrazu Vermeera, precyzyjnie "dopracowana" kostiumowo i choreograficznie, nosząca w sobie tajemnicę przeszłości i ciekawość przyszłości, której nie jest w stanie się oprzeć, dlatego odarta z kostiumu, doświadcza smutnej konsekwencji własnego wyboru.

"Clash/Fun/Light" to propozycja dopracowanego formalnie, plastycznie i choreograficznie tańca w wykonaniu znakomitego zespołu Bałtyckiego Teatru Tańca, który coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność na europejskim rynku, mając uzasadnioną śmiałość mierzyć się z doskonałośćią dzieł mistrzów.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
1 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...