Rozmyślania pandemiczne dyrektora instytucji kultury na prowincji

Wirus z Wuhan i wywołany nim głęboki kryzys boleśnie uzmysłowił ludziom kultury rzeczywistą hierarchię ludzkich potrzeb.

Świecące pustkami teatry, kina, sale koncertowe nie wywołały protestu społecznego. Po raz kolejny gospodarka oraz służby odpowiedzialne za zdrowie, edukację oraz sprawne działanie administracji publicznej okazały się kluczowe dla naszego poczucia bezpieczeństwa. Instytucje kultury są nie tylko za słabe aby się na nich oprzeć w czas zagrożenia, ale także zbyt wątłe aby samodzielnie przetrwać po kryzysie. Bez nieustannego tłoczenia w nie pieniędzy z publicznej kiesy ich szanse utrzymania się na powierzchni są znikome.

Nagły zalew darmowych produkcji upowszechnianych w Internecie niczego w tej sprawie nie zmienił, gdyż nie generuje żadnego sensownego przychodu. Ale czy jest to zaskakujące? Raczej nie. Tajemnicą Poliszynela jest, że sprzedaż biletów w publicznych teatrach, filharmoniach, czy kinach studyjnych nie służy osiąganiu przez nie ekonomicznej samowystarczalności, lecz legitymowaniu trwania, czyli otrzymywania kolejnych dotacji. Obecny kryzys obnażył ogromne, niczym nie usprawiedliwione i nie dające się dłużej utrzymać nierówne traktowanie tych, którzy w sektorze kultury i rozrywki działają na własny rachunek i tych, którzy siedzą w nim na miękkich poduszkach wypchanych dotacjami publicznymi. Nieustanna troska o być, albo nie być na wolnym rynku sprawiła iż trzeci sektor oraz podmioty biznesowe paradoksalnie radziły sobie w ciągu ostatnich miesięcy rozsądniej niż publiczne instytucje kultury działające w oparciu o tradycyjny paradygmat ukształtowany dziesiątki lat wstecz. Być może organizacje pozarządowe, czyli tzw. trzeci sektor ma ucho wrażliwsze na sygnały wysyłane przez społeczeństwo? Być może ich kultura organizacyjna jest w naturalny sposób nastawiona na efektywność i zmianę, co w obliczu kryzysu okazuje się cechą kluczową?

Myślę, że uszczuplone kryzysem budżety samorządowe, tak samo jak ujawnione w ostatnich miesiącach słabości sfery publicznej oraz jaskrawe uświadomienie sobie rzeczywistych priorytetów sprawi, że wielu polityków zastanowi się - dwa albo i więcej razy - nim zdecyduje o tworzeniu kolejnych instytucji kultury, lub inwestowaniu w jej infrastrukturę. Pieniądze popłyną szerokim strumieniem w stronę służby zdrowa, edukacji i innego rodzaju usług zapewniających dobrostan społeczny na bezpiecznym poziomie, ale nie na kulturę, czy rozrywkę. One przed kryzysem miały się całkiem dobrze, zaś po jego wybuchu okazały się nie tyle mało przydatne, co zawstydzająco kłopotliwe.

Kto wie, być może w wyniku pandemii zmienią się trwale wzory zachowań społecznych, może galopująca digitalizacja pochłaniać będzie kolejne obszary życia zamieniając to co dotąd namacalne i bezpośrednie w to co cyfrowe i zapośredniczone, lecz ... łatwo dostępnie z pomocą szybko namnażających się aplikacji, wyszukiwarek etc. etc.? Gwałtownie wkraczająca w kulturę cyfryzacja otworzy przed nami drzwi dotąd zamknięte, ale ... zatrzaśnie z hukiem inne, dobrze nam znane. Być może ludzie zdadzą sobie sprawę z banalnej prawdy, że tak samo jak nagle okazało się, że można z bardzo wielu usług - w tym medycznych - skorzystać bez wychodzenia z domu i wypełniania setek druczków, tak samo można zobaczyć online wystawy sztuki, posłuchać koncertu, czy obejrzeć spektakle teatralne z całego świata, nie tylko z własnego podwórka? Z takim trendem mamy już do czynienia od dawna w przemyśle filmowym, wydawniczym, muzycznym...

Być może więc impuls wywołany trwającą od kilku miesięcy pandemią przyspieszy proces zanikania tradycyjnie rozumianych instytucji kultury? Być może tak, jak w wielu krajach lwia część usług społecznych świadczonych pod szyldem kultury i rozrywki zostanie sukcesywnie przekazana poza sektor publiczny? Być może przyszłą rolą instytucji kultury takich jak np. samorządowe teatry, będzie jedynie dbanie o bieżące utrzymanie, a następnie udostępnianie publicznej infrastruktury kultury – obecnie trudno dostępnej – a więc: budynków ze scenami i salami widowiskowymi wyposażonymi w kosztowną maszynerię techniczną umożlwiającą produkowanie, a następnie upublicznianie rezultatów przedsięwzięć podejmowanych przez różnorodnych graczy życia społecznego...

Koniec końców obecny kryzys w długiej perspektywie poprzez zmianę naszego postrzegania rzeczywistości może całkowicie zmienić model uprawiania w Polsce kultury przez sektor publiczny. Czy to złe? Być może nieuchronne.

Okiem Gregora
Dziennik Teatralny
28 stycznia 2021

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia