Różne twarze cierpienia

"Allegro Agitate" - reż. zespół - Teatr Ósmego Dnia w Poznaniu

Hałas, harmider, dziamganie kluczy-grzechotek, bzyczenie narzędzi, ciężka praca. Robotnicy. Robotnicy sceny. Aktorzy. Aktorzy zarządzają topofoniczne rozmieszczenie siedzeń, toteż widz siedzi tyłem do akcji. Muszę się wychylać, kark mnie boli. Jednak to wszystko jest w ruchu, nic nie jest tu stałe. Mamy bowiem do czynienia z Teatrem Ósmego Dnia, a tu nigdy nie jest banalnie.

Więc Teatr Ósmego Dnia rozbraja scenę i buduje ją od nowa, wiele razy. Widz czeka w napięciu, bowiem rozumie, że trwa prolog. Tak więc czekam na prawdziwe rozpoczęcie Allegro Agitate (Utworu, który musi być wykonywany z niespokojną, udręczoną miną). Ale nim Teatr Ósmego Dnia dochodzi do końca prologu, po drodze zatrzymuje się w wielu bliżej niezidentyfikowanych przestrzeniach. Opowiada o Spinozie. Potem przebiera się ze swoich robotniczych strojów w stroje konwencjonalne dla starego teatru. Przy okazji myje się, głośno śmieje się z aktorskich zmor, nazywając siebie udręką oświetleniowców i dźwiękowców.

Aktorzy śmieją się ze swoich doświadczeń jako aktorów, nie traktują siebie ani poważnie ani ciężko. Jednocześnie prezentują odę na cześć pracy aktora. Kolejnym w prologu jest rozgrzewka na tematy polityczne – rozgrzewka improwizacyjna. Na ich prośbę o temat, rzucam „Wielka powódź". Konsternacja. Decydują się zamiast tego wziąć temat wcześniej przygotowany – Usta Prezesa. Szkoda, ale nie przywiązuję się do tego zbytnio, w końcu jestem na spektaklu, nie na performansie. Nawiązują do sztandarowej tradycji dostarczania komentarzy politycznych, od których Teatr Ósmego Dnia nigdy nie stronił. Ostra parodia, piekąca ironia, a więc jakiś widz przy mnie mamrocze pod nosem – najwyraźniej nie przekonało go bezpieczeństwo bezosobowości sytuacji scenicznej.

Samo preludium, ten moment tuż przed spektaklem – introitus – zabrał niemalże połowę czasu pełnego. Widz czekał i czekał na akcję, lecz akcja nie przyszła, nie przyszło nawet centrum tematyczne. Przyszły etiudy na temat podróży.

W akcie buntu aktorzy wyjeżdżają z Polski i podróżują po świecie ze swoimi działaniami teatralnymi. Opowiadają więc nie tylko metaforycznie o swoich podróżach, wszak wspominają rzeczywiste dzieje swojej grupy, ale projektują także zdjęcia z nich na ścianach.

Szokująco długi kawał czasu zajmuje czekanie na lotnisku – tej swoistej poczekalni, przestrzeni między światami. Opowiadają o czerwcu 1988r., kiedy czytali dzieła poety Osipa Mandelsztama w Moskwie, o uniwersalności bólu, opresji i terroru. Opowiadają o pustyni Atakamie, przeżywają raz jeszcze jej gorące piaski, a jednocześnie kąpią się w grze pary wodnej i światła z atrapy, która de facto była jedynym znaczącym elementem scenicznym. Niewątpliwie najmocniejszą etiudą jest opowieść z Brazylii, gdzie sensualne milongi były tańczone w tych samych miejscach, gdzie okrutnie torturowano lewicową opozycję polityczną. Nie dziw więc, że właśnie tu możemy znaleźć znaczenie nazwy spektaklu – Allegro agitate (Utwór, który musi być wykonywany z niespokojną, udręczoną miną). Prawdziwie nękające było tango grające w tle szczegółowych opisów torturowania, a wreszcie topienia w oceanie. Autorka uroniła łzę empatyczną, rozumiejąc potęgę cierpienia na świecie. I właśnie to uniwersalne cierpienie, tak dobrze zrozumiałe dla ludzi ze wszystkich zakątków Ziemii – stało się spoiwem etiud o podróżach i jednocześnie wydźwiękiem, który został ze mną po spektaklu.

W esencji Allegro Agitate (...) było spektaklem spajającym doświadczenia aktorów Teatru Ósmego Dnia. Ewa Wójciak, Adam Borowski, Jacek Chmaj, Tadeusz Janiszewski oraz Marcin Kęszycki dostarczyli widzom historię o swoich karierach, o dziejach swojego tworu, którym jest Teatr Ósmego Dnia. Warto podkreślić, że wszyscy aktorzy to członkowie w podeszłym wieku, co także potęgowało uczucie obserwacji retrospektywnej. Sama obserwacja w sobie była chaotyczna, tak jak i podróże duchowe aktorów. Sednem tego wydarzenia były stany wewnętrzne, intersubiektywnie niekomunikowalne procesy postaci-aktorów. Widz mógł być świadkiem manifestacji owych doświadczeń, mógł być może skosztować namiastki przeżyć osób scenicznych, ale jednak pozostawiony był sobie samemu.

Tak i ja zostałam z kilkoma chaotycznymi metaforami, jednak gorącą satysfakcją, że mogłam uczestniczyć w takim spektaklu.

Laura Schock
Dziennik Teatralny Poznań
2 kwietnia 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia