Rozproszone Spoiwa

15. Festiwal Spoiwa Kultury w Szczecinie

Tegoroczna edycja festiwalu Spoiwa Kultury wbrew jego nazwie sprawiała wrażenie rozproszonej. Towarzyszące jej wydarzenia ingerowały w przestrzeń miejską, wykorzystywały miejsca nietypowe: budynki stoczni, halę portu, Las Arkoński.

Dlatego odnosiło się wrażenie, że brakowało miejsca centralnego. Nawet Teatr Kana, siedziba organizatorów Spoiw, nie był epicentrum zdarzeń. Nie jest to zarzut. Tym bardziej że wydarzenia realizowane w takich lokalizacjach pozwalają poznać miasto lepiej, nawet jego mieszkańcom. W tym roku pomysłodawcy festiwalu udostępnili dużo przestrzeni partnerom z Norwegii, z którymi współtworzyli projekt "no-theatre.pl". Z jednej strony nazwa inicjatywy informuje o polsko-norweskiej współpracy, ale można ją też odczytać jako negację teatru. Sporo w tym prawdy, bo te Spoiwa były bardziej performerskie niż teatralne. To również nie jest zarzut. Propozycją otwierającą Spoiwa była brytyjska akcja "Home, sweet home" polegająca na dwudniowym budowaniu makiety utopijnego Szczecina. Każdy, kto trafił do gmachu starej kotłowni DB Portu na Łasztowni, mógł wybrać swoje miejsce i postawić tam dom. W mieście rządził burmistrz, działało radio, a uczestnicy mieli do dyspozycji kredki, plastelinę itp. Angielskiemu duetowi udało się w ten sposób stworzyć plac zabaw, z którego chętnie korzystali dorośli. Efekty tej zabawy można było oglądać w Książnicy. Stricte performerskim działaniem była m.in. przeprowadzona przez Norwegów akcja "Time has fallen asleep in the afternoon sunshine" polegająca na wypożyczaniu "żywych" książek, czyli korzystaniu z usługi osoby opowiadającej wybrane dzieło literackie w Miejskiej Bibliotece Publicznej przy pl. Lotników. "Power Nap shop" była ofertą drzemki składaną na Bramie Portowej. Zaś również norweska "Conversation #2 - distant voices" miała na celu zbadanie wpływu przestrzeni na ciało i percepcję. Miejscem eksperymentu była w tym przypadku Trafostacja Sztuki. Pytania o gościnność Idiomem tegorocznych Spoiw była "Gościnność". W przypadku wspomnianych działań performerskich można stawiać pytanie o nasze otwarcie dla goszczenia "innej" sztuki i obcych ludzi w "naszych" miejscach, na naszej ulicy itp. Kolejny klucz dla interpretacji "gościnności" dały wydarzenia zaprezentowane w przestrzeniach postoczniowych. Spektakl "Odzyskane" Ludomira Franczaka w budynku Stoczni Południe był audiowizualną wariacją na temat losów Niemców wysiedlonych po wojnie z tzw. ziem odzyskanych (temat bliski Szczecinowi). Autor bazuje na swojej osobistej historii: mieszkał w Słupsku w poniemieckim domu. Zajmują go losy ludzi, którzy żyli tam przed nim, a dziś mogą być tutaj tylko gośćmi. Prologiem do przedstawienia był spacer po zakładowym gmachu. Podczas przechadzki można było odwiedzić pomieszczenia biurowe, szatnie. Sprawiały one wrażenie opuszczonych w popłochu, zostawionych nagle, jakby upadek stoczni był nieprzewidzianą katastrofą. Na ścianach wiszą tam stare kalendarze, w szafkach - ręczniki, na biurkach stoją telefony. Dla niektórych widzów była to podróż sentymentalna, co można było usłyszeć w ich komentarzach, bo odwiedzali swe dawne miejsce pracy. Dziś są tylko zwiedzającymi. Podobnym tropem poszli twórcy z Teatru Dnia Ósmego w widowisku "Factory" wystawionym w Szczecińskim Parku Przemysłowym znajdującym się na terenie stoczni; widowisko oparto na historiach kilku pokoleń robotników opowiadających, czym była praca i życie we wspólnocie dużego zakładu produkcyjnego (w poznańskiej fabryce Cegielskiego). Narracji czytanej przez aktorów towarzyszyła projekcja wideo na dużych ekranach, co można interpretować jako symboliczne przejście z tradycyjnie rozumianej epoki przemysłowej do technologicznej. Złamanie rytmu Mocnym punktem Spoiw było przedstawienie "Still standing you" w "Pleciudze". Pięter Ampe i Guilherme Garrido stworzyli na deskach osobliwy duet. Spektakl zaczął się od sceny, w której Garrido siedział na wyciągniętych w górę stopach leżącego pod nim kolegi i żartobliwie opowiadał o tym, że warto mieć przyjaciela, na którym zawsze można polegać. - A więc przyszliście obejrzeć taniec współczesny? Zaraz go dostaniecie - zagadywał. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie, panowie zaczęli imitować coś pomiędzy bójką a tańcem ubarwionym mnóstwem ekwilibrystycznych sztuczek, w trakcie których pozostali na scenie zupełnie nadzy. W stroju Adama kontynuowali dalszą walkę. Ich zachowanie było atawistyczne, ale i komiczne, cyrkowe. Owszem, był to ekstremalny, oparty na nagości pokaz, ale nie obsceniczny czy wulgarny. Raczej przypominał jakąś dziką zabawę, lecz bez jednoznacznego kontekstu seksualnego. To przedstawienie było dość ekstrawaganckim złamaniem rytmu w programie całego festiwalu.

Szymon Wasilewski
Kurier Szczecinski
11 lipca 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...