Rozstrzygnięcie pierwszego etapu
23. Konkurs na najlepszą polską inscenizację dzieł dramatycznych Williama Szekspira o Złotego YorickaZnamy finalistów pierwszego etapu 23. Konkursu na najlepszą polską inscenizację dzieł dramatycznych Williama Szekspira oraz utworów inspirowanych dziełami Williama Szekspira w sezonie 2015/2016.
W tegorocznej edycji Konkursu o Złotego Yoricka wzięło udział 15 spektakli.
Dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego Prof. Jerzy Limon oraz selekcjoner Łukasz Drewniak - teatrolog, redaktor i recenzent Didaskaliów i miesięcznika "Teatr", współpracujący z TVP KULTURA oraz portalem Teatralny.pl do finału Konkursu wytypowali trzy przedstawienia:
- „Hamlet" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego z Narodowego Starego Teatru w Krakowie
- „Juliusz Cezar" w reżyserii Barbary Wysockiej z Teatru Powszechnego w Warszawie
- „Burza" w reżyserii Anny Augustynowicz z Teatru Współczesnego w Szczecinie
Tym samym spektakle te zostaną zaprezentowane w ramach 20. Festiwalu Szekspirowskiego, który odbędzie się w dniach 29 lipca – 7 sierpnia 2016 roku w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim oraz na trójmiejskich scenach.
Jury, którego skład poznamy jeszcze w czerwcu, dokona wyboru, przyznając Najlepszemu polskiemu spektaklowi szekspirowskiemu sezonu artystycznego 2015/2016 nagrodę Złotego Yoricka lub wyróżnienie.
Warunkiem uczestnictwa w eliminacjach do Festiwalu było przygotowanie w sezonie artystycznym 2015/2016 premiery utworu dramatycznego Williama Szekspira do dnia 4 czerwca 2016 r.
O Konkursie:
„Konkurs na najlepszą polską inscenizację dzieł dramatycznych Williama Szekspira oraz utworów inspirowanych dziełami Williama Szekspira" (w skrócie: Konkurs o Złotego Yoricka), odbywa się nieprzerwanie od 1994 roku i stanowi swoiste podsumowanie polskich szekspirowskich realizacji danego sezonu artystycznego. Nagroda Konkursu przyznawana jest przez Fundację Theatrum Gedanense, a wyboru zwycięzcy dokonuje niezależne Jury, w którego skład wchodzą krytycy teatralni, dyrektorzy teatrów oraz przedstawiciele mediów. Nagroda Złotego Yoricka przyznawana jest teatrowi, w którym odbyła się premiera zgłoszonego do Konkursu spektaklu. Finał Konkursu odbywa się w trakcie Festiwalu Szekspirowskiego.
W ramach Konkursu swoje realizacje pokazywali najwięksi polscy reżyserzy, jak: Krzysztof Warlikowski, Maciej Prus, Grzegorz Wiśniewski czy Jan Klata.
Finałowe spektakle:
„Hamlet", reż. Krzysztof Garbaczewski, Narodowy Stary Teatr w Krakowie
„Hamlet" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego to szalony palimpsest teatralny, w którym pod hasłem „Hamlet Szekspira" ukrywają się wszystkie teksty, które orbitują wokół tragedii duńskiego księcia, wchodzą z nim w dyskurs, dopełniają jego uniwersum. Krakowski „Hamlet" jest labiryntem i ogrodem o rozwidlających się ścieżkach, jesteśmy w głowie i trzewiach bohatera, a jednocześnie ciało Hamleta jest ciałem Starej Europy. Autor adaptacji, kompilator, przepisywacz i naśladowca Szekspira – Marcin Cecko - łączy oryginalny tekst z „Hamletmaszyną" Heinera Mullera i rozważaniami o „Hamlecie" Stanisława Wyspiańskiego. Dopisuje bohaterom swoje monologi, wkłada w świat Elsynoru postaci Konrada Swinarskiego i Heleny Modrzejewskiej, które schodzą z portretów w foyer Starego Teatru. Na sensy przedstawienia pracuje legenda nieukończonego „Hamleta" Konrada Swinarskiego – akcja przenosi się na Plac Szczepański, aktorzy ogrywają słynne okno, którym w planach tragicznie zmarłego reżysera mieli wdzierać się do gmachu rebelianci Laertesa. U Garbaczewskiego jest trzech Hamletów – 20 latek, 30 latek i 50 latek. Bartosz Bielenia, Krzysztof Zarzecki i Roman Gancarczyk reprezentują nie tylko trzy stany świadomości bohatera, trzy wrażliwości, trzy możliwości reakcji na świat i zdarzenia, prowadzą także trzy równoległe narracje.
Spektakl Garbaczewskiego mnoży interpretacje, myli tropy, wsysa wszelkie możliwe około szekspirowskie asocjacje. W jego wizji Hamlet jako sztuka, Hamlet jako tekst kultury, jako wciąż ponawiany projekt jest wirem i galaktyką. Nie da się już wystawić go jako skończonej, dopowiedzianej do końca historii, bo każda scena każdy gest bohaterów otwiera furtkę w nieskończoność.
„Juliusz Cezar", reż. Barbara Wysocka, Teatr Powszechny w Warszawie
„Juliusz Cezar" Barbary Wysockiej gra w złudzenie zmartwychwstania teatru. Reżyserka wraca do starej definicji klasyki. Co to jest klasyka? To tekst współczesny, tylko że napisany dawno temu. Sięga więc po „Juliusza Cezara", bo wie, że nowa sztuka, opisująca to, co się dzieje w Polsce, jeszcze nie powstała. A Szekspir jest najbardziej gorący właśnie wtedy, kiedy rzeczywistość wpasowuje się w rozpoznany i zdefiniowany przez niego schemat. Mechanizm z Szekspirowskiej tragedii nazywa poczynania dokonane w naszej rzeczywistości. Wysocka kastruje tragedię z mitu Republiki, bo Cezar (Michał Jarmicki) wszystko zniszczył, unieważnił, zdeprecjonował. Przekupił każdego, wciągnął do współpracy, nagrodził, pokazał możliwości manewru. Dlatego ci, którzy go zabiją, nie przywrócą status quo ante, tylko rozpętają chaos. W warszawskim przedstawieniu nie ma nosicieli historycznych racji, wysłanników wyższej sprawiedliwości i żadnej czystej idei. Niby dochodzi do starcia wielbicieli wolności z wyznawcami wierności, ale tak naprawdę liczy się tylko to, czy wygra ordynarne przekupstwo, czy raczej zatriumfuje manipulacja państwotwórczą terminologią.
Prawdziwym bohaterem spektaklu politycznego powinna być jednak widownia, czyli my. Tak najczęściej bywało za czasów teatru aluzji. Wysocka chce, żebyśmy weszli w ten model rozpoznania i oporu. W jednej ze scen śmiejemy się z aluzji do rozdawnictwa publicznych pieniędzy, w innej odnajdujemy współczesne odpowiedniki rzymskich list proskrypcyjnych.
Barbara Wysocka chciała w Juliuszu Cezarze wypróbować starą formułę teatru politycznego, który wcale nie wywracał naszego myślenia o świecie, tylko potwierdzał codzienne rozpoznania: gdzie dobro i gdzie zło. Tylko że dziś wszystko, ale to wszystko jest do chrzanu. I co dalej? Ukrytym przesłaniem przedstawienia jest to, że nie bardzo wiadomo, co robić.
„Burza" w reżyserii Anny Augustynowicz z Teatru Współczesnego w Szczecinie
„Burza" Anny Augustynowicz zaczyna się od pokazu funkcjonalności pomarańczowych kamizelek ratunkowych, takich, w jakich docierają uchodźcy na greckie wyspy. Trzy boginie, duchy burzy, pozornie przeprowadzają okręty i ich pasażerów przez morskie odmęty, a może jak syreny kierują je na rafy i płycizny. Samotny Prospero w czarnym garniturze tłumaczy z angielskiego pochwycone z eteru strzępy rozmów z tonących statków. Burza w szczecińskim spektaklu jest więc stanem kryzysowym, momentem granicznym, w którym jedna rzeczywistość przelewa się do drugiej, światy spotykają się w jakimś punkcie zero. Jesteśmy w oblężonej Europie. Wyspa Prospera to zarazem dwupoziomowy szpital, jak i obóz dla rozbitków i migrantów. No i oczywiście teatr. Prospero, jako dyrektor ośrodka ratunkowego, a może nadzorca więzienia dla chorych i nieprzystosowanych, przechadza się po przeźroczystych salach. Reżyseruje myśli i spotkania.
Magia byłego władcy Mediolanu to dar słyszenia głosów, rozmowy z chorymi, zmuszania ich do prostych czynności i interakcji. Wszyscy poza Prosperem są tu więźniami lub pacjentami. Nawet Ariel Macieja Litkowskiego to ktoś na pograniczu asystenta reżysera i sanitariusza. Anna Augustynowicz znów redukuje warstwę wizualną do kilku rudymentów, operuje podstawowymi kolorami i działaniami, skupiając się na fonosferze. Ważne jest, jak bohaterowie mówią, jak intonuje Prospero, jak i czym szumi teatralne morze. Wyspa Prospera jest iluzją Kalibana. Tak jak Europa może być dziś tylko złudzeniem samej siebie.