Rozwód im nie grozi

o Andrzeju Wajdzie i Krystynie Zachwatowicz

Ona jest świetnym scenografem, On wybitnym reżyserem. Poznali się w Krakowie, w Starym Teatrze. Połączył ich Piotr Skrzynecki i "Biesy". I tak ich związek trwa już trzydzieści dziewięć lat

Duet artystów współtworzył w latach 60. i 70. XX wieku złotą erę teatru w Polsce. To właśnie wspólna praca nad legendarnymi "Biesami" w krakowskim Starym Teatrze zbliżyła ich do siebie. O tym, jak wielkim darzą się uczuciem, świadczy fakt, że wciąż trzymają się za ręce...

Spotkali się w Starym Teatrze

Do spotkania Andrzeja Wajdy z Krystyną Zachwatowicz nie doszłoby, gdyby nie twórca Piwnicy pod Baranami, czyli Piotr Skrzynecki, z którym scenografka przyjaźniła się i współtworzyła Piwnicę od 1956 roku do lat siedemdziesiątych. To właśnie on polecił artystkę Andrzejowi Wajdzie, kiedy reżyser poszukiwał w 1971 roku scenografa do "Biesów". Zachwatowicz była już wtedy cenioną artystką, autorką m.in. scenografii do "Nie-boskiej komedii" Konrada Swinarskiego.

Andrzej Wajda wiedział więc, że Zachwatowicz doskonale potrafi wyczuć intencje reżysera. Dlatego już na początku współpracy postawił przed nią nie lada wyzwanie. Chciał, by w "Biesach" pojawiło się na scenie prawdziwe błoto. To było jednak niemożliwe. Dlatego błotnista droga została zrobiona z plastiku, ale istnienie błota Zachwatowicz zaznaczyła na kostiumach. Zabłociła ich brzegi tam wszędzie, gdzie dotykały podłogi.

Sceniczne porozumienie między artystami nie zwiastowało jednak sukcesu "Biesów". Leszek Piskorz, aktor Starego Teatru, odtwórca roli seminarzysty, wspomina, że mimo trwających tygodniami prób, aktorzy mieli wrażenie, że wciąż są w przysłowiowym lesie. A Jan Nowicki, który w "Biesach" został obsadzony w roli Mikołaja Stawrogina, w proteście odmówił uczenia się tekstu. Twierdził, że zacznie to robić w momencie, kiedy reżyser nauczy się reżyserować. Podczas premiery okazało się, że obawy i zarzuty aktorów były zupełnie nieuzasadnione.

- Stało się coś, z czym nie spotkaliśmy się nigdy wcześniej - opowiada Piskorz. - Po spektaklu nastała kompletna cisza. Publiczność siedziała przez dłuższą chwilę oniemiała, dopiero potem przyszedł czas na huragan owacji.

Sukces zbliżył do siebie Krystynę Zachwatowicz i Andrzeja Wajdę. Pobrali się.

Droga do filmu

Praca twórców Starego Teatru wiatach 60. i 70. minionego wieku, którzy po "Biesach" zrealizowali razem m.in. "Noc listopadową", "Zbrodnię i karę" oraz "Nastazję", nie należała jednak do najłatwiejszych. W sklepach brakowało wszystkiego, a więc także i tkanin. Wiele kostiumów powstawało z materiałów dostępnych w teatralnych magazynach. Innym problemem była obowiązująca wówczas cenzura, która ingerowała w scenograficzne rozwiązania Zachwatowicz.

Cenzorzy podczas próby generalnej "Szewców", w reżyserii Jerzego Jarockiego, kazali usunąć ze spektaklu czerwone poduszki, które - ich zdaniem - jednoznacznie kojarzyły się z komunizmem, i palmy, które były wówczas typowym elementem wystroju wnętrz we wszystkich komitetach. Mimo tych ingerencji, w Starym Teatrze panowała niezwykła atmosfera, wpływająca na kreatywność artystów, którzy zaczęli się realizować także na innych płaszczyznach. Krystyna Zachwatowicz zaczęła tworzyć kostiumy na potrzeby filmów Andrzeja Wajdy. Do historii przeszły m.in. jej kostiumy z "Wesela". Nie tylko ze względu na kunszt, z jakim zostały wykonane, ale też z powodu zostawionej w kostiumie Czepca-granego przez Franciszka Pieczkę - agrafki. Dziś uważni widzowie dostrzegą ją na ekranie. Artystka zrealizowała też kostiumy do filmowej adaptacji "Biesów".

Ale kostiumy i scenografie to nie wszystko. Krystyna Zachwatowicz w epizodycznych rolach występowała również w filmach Wajdy. Aktorstwo fascynowało ją odkąd zagrała po raz pierwszy w teatrze "Cricot 2" Tadeusza Kantora, czyli jeszcze przed występami w Piwnicy pod Baranami. Był nawet taki czas, że chciała zdawać do szkoły aktorskiej. Nie zrealizowała tych planów, ale zagrała m.in. żonę Birkuta w "Człowieku z marmuru", Kazię w "Pannach z Wilka", Matkę w "Korczaku" i w "Kronice wypadków miłosnych" oraz Kawiarkę w "Panu Tadeuszu" - filmach wyreżyserowanych przez Andrzeja Wajdę.

Na pytanie, skąd potrzeba realizowania się na scenie także w roli aktorki, Krystyna Zachwatowicz odpowiada: - Proszę zapytać kogokolwiek, czy nie chciałby wystąpić w filmie lub teatrze. Szczera odpowiedź byłaby zawsze twierdząca. Jestem przekonana, że marzy o tym większość ludzi.

Całkiem niedawno artystka pojawiła się w przejmującym "Katyniu". Wcieliła się tam w postać pani Grety, asystentki profesora medycyny sądowej. Producenci filmów Andrzeja Wajdy żartują nawet, że występując w filmach męża, Krystyna Zachwatowicz przynosi im szczęście. Ciekawe w jakiej roli artystka pojawi się w filmie o Wałęsie, nad którym obecnie pracuje Andrzej Wajda.

Rozwieść się nie mogą

W środowisku mówiło się, że związek dwóch wybitnych twórców nie przetrwa próby czasu. Okazało się jednak inaczej. I to nie tylko dlatego, że artystów połączyła nierozerwalna przyjaźń.

Zachwatowicz i Wajda po prostu nie mogą się rozwieść, a to z tej przyczyny, że wiele odznaczeń otrzymali wspólnie. Jednym z nich jest medal Cracovia Merenti od miasta Krakowa. Nie rozstrzygnięty pozostałby zatem problem, do kogo z małżonków miałby trafić po rozwodzie.

Medal Cracovia Merenti odebrali w 1995 roku po otwarciu Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, które razem zbudowali i podarowali Krakowowi. Podczas uroczystości Andrzej Wajda poprosił Krystynę Zachwatowicz, by publicznie podziękowała za otrzymaną nagrodę, czym ją bardzo zaskoczył. Widać było, że artystka nie przygotowała żadnej przemowy. Wybrnęła jednak i z tej sytuacji. Oświadczyła, że medal otrzymany od ukochanego przez nich miasta, jest dowodem na to, że jednak zdarza się miłość z wzajemnością.

Siła związku tkwi w przyjaźni

Widać, że siła twórczego związku Krystyny Zachwatowicz i Andrzeja Wajdy opiera się przede wszystkim na przyjaźni i wzajemnym zrozumieniu. Można się było o tym przekonać kilka miesięcy temu, kiedy reżyser odbierał Międzynarodową Nagrodę Primo Levi za przejmujący sposób poruszania w swoich dziełach tematyki żydowskiej. Uroczystość w Centrum Manggha nie rozpoczęła się dopóki u boku mistrza nie pojawiła się jego żona. Reżyser wie, że może na nią liczyć w każdej sytuacji. Obserwując małżeństwo Wajdów, można odnieść wrażenie, że Krystyna Zachwatowicz spełnia w tym długoletnim związku rolę przysłowiowej szyi. I wcale nie zamierza tego zmieniać. Powszechnie wiadomo, że to między innymi z tego powodu artystka nie lubi feministek, które za wszelką ceną próbują obalić tę żywotną wciąż prawdę o kobietach.

Urszula Wolak
Gazeta Krakowska
29 grudnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia