Ruciński, Wieniawski i co kryje Morze Czerwone
62. Muzyczny Festiwal w ŁańcucieMuzyczny Festiwal w Łańcucie po raz pierwszy od 62 lat potrwa z przerwami ponad miesiąc. W poprzednich latach odbywał się w maju codziennie średnio przez 8 dni. Obecna oferta ma przybliżyć koncerty szerszej publiczności. Początek 6 maja, koniec 4 czerwca, w łańcuckim zamku. Pośrodku, przemiennie z Łańcutem, sporo muzyki w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.
Przeglądając repertuar, łatwo zauważyć, że organizatorzy 62. Muzycznego Festiwalu – dyrekcja i in. pracownicy Filharmonii Podkarpackiej, mocno zadbali, by poszczególne dania muzyczne były smaczne, ale sprzyjały podniebieniom różnych melomanów. Będzie klasyka i muzyka współczesna, ale też ukłon w stronę in. gatunków, także komercyjnych.
Dla przykładu - posłuchamy Tanity Tikary, słynnej wokalistki pop-folku, szeroko znanej zwłaszcza na Wyspach Brytyjskich, ale też świetnego barytona Artura Rucińskiego, który sławi Polskę na scenach operowych świata, od londyńskiej Covent Garden po Metropolitan w Nowym Jorku.
Na dobry początek w sali balowej łańcuckiego zamku obejrzymy inscenizację słynnej opery Pergolesiego – „La Serva Padrona". Kolejnego wieczoru posłuchamy Berlin Piano Trio – muzyków, którzy współpracują stale ze słynną orkiestrą Filharmonii Berlińskiej. Atrakcją zwłaszcza dla młodszych melomanów, będzie opera buffa „Kopciuszek" Rossiniego.
Na uwagę zasługuje koncert chóru z Nazareth College w Rochester, ze stanu Nowy Jork. Także inne wydarzenie muzyczne - Opera Meets Broadway, z udziałem orkiestry Filharmonii Podkarpackiej i zespołu La Chapelle Harmonique, z repertuarem od renesansu po barok.
Na zamku w Łańcucie usłyszymy laureatkę 16. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Wieniawskiego – Hinę Maeda. Kilka dni później w Filharmonii Podkarpackiej z jej orkiestrą pianistę Mihai Diaconescu.
Ciekawie zapowiada się spektakl w sali balowej łańcuckiego zamku, ilustrowany muzyką mistrza Fryderyka – „Pani Pylińska i sekret Chopina", na kanwie powieści Erica - Emmanuela Schmitta. Atrakcyjnie w Filharmonii Podkarpackiej projekt muzyczno - filmowy „Discovery & Movie", opowieść co kryje Morze Czerwone. Utwory napisano dla Discovery Channel, do serialu „Flota Duchów". Lektorką filmu będzie Krystyna Czubówna.
Bilety 50 do 150 zł do kupienia na www.festiwallancut.pl i w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie rezerwacja@filharmonia.rzeszow.pl.
Czy azalie zakwitną w zamkowym parku gdy rozpocznie się tegoroczny festiwal? Wiosna trochę się spóźnia. A dla bardziej wytrwałych łańcuckich melomanów jest to ważne. Tak samo, jak kaprysy i słabostki festiwalowych gwiazd. Łańcut żyje nie tylko muzyką.
W ciągu ponad 60 lat, gwiazd było mnóstwo, ale dominował w sposób szczególny Bogusław Kaczyński - wybitny popularyzator muzyki, niegdyś jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy telewizji i głosów radiowych, zdobywca trzykrotnie telewizyjnego „Wiktora" i „Super Wiktora" oraz trzech „Złotych Ekranów", publicysta muzyczny, autor bestsellerowych książek o muzyce.
Na festiwale ściągał do Łańcuta, za pośrednictwem telewizji, niemal cały świat. Nienagannością zachowania i wyglądu narzucił styl, który długo obowiązywał w Łańcucie. Jako twórca i dyrektor artystyczny 10 edycji festiwalowych, nigdy na nikogo nie krzyczał, ale wystarczył jeden grymas jego twarzy, typowy tylko dla niego ruch warg, by Łańcut z Rzeszowem, leżały u jego stóp. I tak było!
Festiwale łańcuckie Kaczyńskiego, wielki Krzysztof Penderecki uważał za „najsłynniejsze w Polsce". Nawet, kiedy po Kaczyńskim na 16 lat funkcję dyrektora Festiwalu przejął Wergiliusz Gołąbek – Penderecki nie zmienił zdania: „Muzyczny Festiwal w Łańcucie, to najsłynniejszy festiwal w Polsce!" - mówił z przekonaniem.
Za Kaczyńskiego występowali w Łańcucie Helena Scuderi, Katia Ricciarelli, Stefania Toczyska, Seta del Grande, Bella Dawidowicz, Adam Harasiewicz, Garrick Ohlsson, Dymitr Sitkowiecki, Gilbert Becaud i Juliette Greco. Starsi melomani pamiętają mistrzowskie „Cztery pory roku" Vivaldiego, w interpretacji Kai Danczowskiej, Barbary Górzyńskiej, Konstantego Andrzeja Kulki i Krzysztofa Jakowicza oraz orkiestry pod Wojciechem Rajskim. Występowali też słynni aktorzy Irena Eichlerówna i Nina Andrycz, Gustaw Holoubek i Tadeusz Łomnicki, Zbigniew Zapasiewicz i Daniel Olbrychski.
Dziecięca publiczność oklaskiwała spektakle baśniowych oper i baletów, „Czerwonego Kapturka", „Jasia i Małgosię" i „Dziadka do orzechów". Organizowano wieczory wspomnień - Haliny i Wojciecha Dzieduszyckich, Lody Halamy, Marty Eggerth - Kiepury, Miry Ziemińskiej - Sygietyńskiej (przyjechała z „Mazowszem", które z trudem pomieściło się w sali balowej).
Rozpoczęte w 1961 roku na zamku w Łańcucie Dni Muzyki Kameralnej, szybko przemianowano na festiwal. Ich twórcę, niegdyś dyrektora Państwowej Orkiestry Symfonicznej w Rzeszowie - poprzedniczki filharmonii, znanego dyrygenta Janusza Ambrosa, po latach poznałem w Łańcucie jako mocno starszego pana i honorowego gościa festiwalu. Wspominał, jak dwie pierwsze edycje Dni Muzyki Kameralnej z trudem zyskiwały charakter ogólnopolski. Na początku koncertowali tu nie tylko profesjonalni muzycy, ale też studenci i uczniowie szkół muzycznych. W 1963 roku pojawili się na afiszu pierwsi muzycy z zagranicy. Z czasem artyści, którzy wystąpili w Łańcucie, sami słali listy z propozycjami ponownej współpracy.
Następca Ambrosa, Andrzej Rozmarynowicz, czynił wielkie starania o przyjazdy do Łańcuta świetnych muzyków i krytyków. Wśród nich Jerzego Waldorffa, z którego opiniami powszechnie się liczono. Bogusław Kaczyński sprowadzał największe gwiazdy oraz śmietankę towarzyską. W programach kolejnych festiwali z tych lat czytamy: „Z uwagi na transmisje radiowe i telewizyjne prosimy o zajmowanie miejsc na sali 20 min. przed koncertem. Przypominamy o strojach wieczorowych". Koncerty transmitowały program 2 TVP i TV Polonia oraz Polskie Radio. Na zaproszeniach na przedstawienia baletowe dla dzieci była dyspozycja: „Na widownię wchodzą tylko dzieci, bez opiekunów".
Do dziś koncerty odbywają się w przepięknej sali balowej zamku, chociaż niektóre w Filharmonii Podkarpackiej. W niedawnej przeszłości odbywały się też w plenerach przed zamkiem. Podczas jednego z takiego wieczoru, wypełnionego zapachem kwitnących azalii i magnolii, przed bajecznie rozświetlonym zamkiem - rezydencją łańcucką, dobitnie i wyraziście brzmiał głos Jose Carrerasa - obok Luciano Pavarottiego i Plácido Domingo - jednego z największych tenorów świata.
Jak twierdzi Marta Wierzbieniec, dyrektorka Filharmonii Podkarpackiej i wielu w ostatnich latach festiwali: „Nie ma koncertów z muzyką „poważną" i „niepoważną". Jest muzyka piękna, doskonała, świetnie wykonywana.
Walorem naszych wieczorów festiwalowych jest też niepowtarzalna atmosfera, pozwalająca słuchaczom przenieść się na chwilę w świat kultury muzycznej, opartej na szlachetnej tradycji".