Ruja i porubstwo

8. Międzynarodowy Festiwal Teatralny BOSKA KOMEDIA - "Wesele" - reż. Monika Strzępka - Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego w Krakowie Filia we Wrocławiu

Jak pokazuje nam obecny kurs polskiego teatru, często rogata, szorstka klasyka narodowej literatury zaczyna być niezwykle świeża, ponętna, a co najważniejsze - aktualna. Monika Strzępka, biorąc na warsztat tekst-monument, czyli Wesele Stanisława Wyspiańskiego, nie zrzuca go z piedestału, jak to ma w zwyczaju, ale nieznacznie nim chwieje, pozostając jednak wierną oryginałowi. To delikatne drżenie, bez widoków na porządny huk, jest bardzo wymowną diagnozą współczesnej rzeczywistości - "Tak by się nam serce śmiało do ogromnych wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy".

Henryk Sienkiewicz, adwersarz młodopolskiej twórczości, nazwał przedstawicieli nowego pokolenia literackiego koneserami rui i porubstwa. Sformułowanie to na stałe weszło do kanonu wszelkiego rodzaju polemik z politycznymi na czele. Wyspiański jako jeden z przedstawicieli rzeczonej degeneracji w niezwykle przenikliwy sposób dokonuje w "Weselu" jej przewartościowania. Przewrotnie można by nazwać jego dzieło sztuką krytyczną przełomu XIX i XX wieku. Podobną strategię przyjmuje Monika Strzępka, która nakłada tekst dramatu na współczesną rzeczywistość, a ten jak gąbka chłonie wszystko to, co nas podskórnie uwiera. Bez zbędnego opakowywania, dodając tylko tu i ówdzie znajomy akcent codzienności (fotka chłopa z kosą wykonana smartfonem czy glany do tradycyjnego stroju krakowskiego), reżyserka gra klasycznym tekstem, który w tym konkretnym momencie, w jakim się znajdujemy, zyskuje niebywałą siłę. Bo mimo odmiennej struktury społeczno-politycznej pytania o wspólnotowość czy możliwość porozumienia są niezmiennie aktualne.

Przy weselnym stole odnajdujemy, rzecz jasna, inteligentów i chłopów, ale chłopomania z przełomu wieków jest tu potraktowana jak synekdocha wszystkich sztucznych i płaskich fascynacji. Strzępka pokazuje ludowość w formie cytatu, dokładnie tak, jak czyniła to krakowska cyganeria artystyczna, przebierając się w kaftany i sukmany. Wśród świętującego towarzystwa prym wiedzie Pan Młody (świetny Wojciech Marcinkowski), który jest bardziej chłopski niż wszyscy bronowiccy chłopi razem wzięci, ale przy tej całej tężyźnie i zachwycie Panną Młodą odnaleźć w nim można jakąś intrygującą, nieuchwytną kobiecość. Przewodzi w tańcach i hulańcach szalonemu tłumowi, a to wszystko w rytm muzyki zespołu R.U.T.A, czyli niezwykle energetycznej kompilacji folku i hardcore punka. To połączenie dwóch różnych gatunków muzycznych doskonale spina estetykę "Wesela" - wierność oryginałowi z subtelnie wywrotowym sznytem. Aż chce się zaśpiewać razem z weselnikami "Z batogami! Z batogami! Panowie, panowie będziecie panami, ale nie będziecie przewodzić nad nami".

Ciekawym zabiegiem jest również forma stand-upu w przerwie pomiędzy drugim a trzecim aktem, podczas którego Krystian Durman jako Ksiądz w stanie upojenia alkoholowego daje popis aktorskich możliwości. Padają zaproszenia widowni na scenę, przyzwolenie, żeby pójść siusiu, bo właśnie teraz jest ten decydujący moment, kiedy można to zrobić. Decydujący moment stanowi również propozycja: "Zapraszam państwa do trybunału. Tfu! Konfesjonału!", będąca sugestią tego, w jaki sposób można adaptację Wesela odczytywać. Postać Księdza, który pije, pije bo musi (a wódeczką częstuje także widownię), jest mimo całej swojej pocieszności smutną kontestacją tak przeszłości, jak i teraźniejszości. Znów nawiązać można do słów piosenki, do której skocznie tańczą bohaterowie - "Ksiydza z kazalnicy zrucić".

To swoiste rozluźnienie zamyka drugi akt i pochód zjaw-demonów, które - co znamienne - są grane wyłącznie przez kobiety. Stand-up poprzedza jednocześnie finalną część z tańcem wokół chochoła potraktowanego zupełnie dosłownie - po prostu obwiązanego sznurkiem siana. Ta niewymuszona estetyka bez zbędnej stylizacji cechuje cały spektakl. I może w "Weselu" Strzępki najważniejsze jest właśnie, że pewne rzeczy należy mówić wprost, a to przecież szalenie trudne. "Lalki, szopka, podłe maski, farbowany fałsz, obrazki" - jak smutno zauważa Gospodarz. W końcu przychodzi zmęczenie i rują, i porubstwem.

Katarzyna Oczkowska
Teatralia
28 grudnia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...