Ryszard Cieślak - wielki (nie)zapomniany

mija 20. rocznica śmierci Ryszarda Cieślaka

We wtorek (15.06) mija 20. rocznica śmierci Ryszarda Cieślaka, aktora Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego.

Miałby 73 lata i pewnie bujną, kompletnie siwą czuprynę, jak jego przyjaciel z duńskiego Odin Teatret Eugenio Barba. O kunszcie Ryszarda Cieślaka, aktora legendarnego Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego, możemy się najwięcej dowiedzieć z zapisanego na taśmie filmowej treningu właśnie w Holstebro - gnieździe zespołu Barby. 

Dziś zabrzmi to najbardziej metafizycznie, ale ów trening doprowadzał ciało aktora do działania podświadomego. Nie myślał o tym, co zrobi ciało, koncentrował się na samym akcie twórczym. Na tym, jaką część swojej duszy chce nam ofiarować jako człowiek i aktor, nic przed nami nie udając. Ten jego akt ofiary zafascynował ludzi na całym świecie. Nikt wcześniej w teatrze tego nie zrobił.

Do największych osiągnięć w sztuce aktorskiej światowego teatru XX wieku przeszły dwie jego role: tytułowa w "Księciu niezłomnym" i Ciemnego w "Apocalypsis cum figuris". Nigdy żaden inny polski aktor nie zyskał tak powszechnego splendoru. Krytycy nowojorscy uznali Ryszarda Cieślaka w 1970 r. za najwybitniejszego aktora off-Broadwayu. Zyskał ten tytuł jako pierwszy na świecie aktor nie grający w języku angielskim.

"(...) w"Księciu niezłomnym" nie ma bluffu, nie ma nowinkarstwa. Jest budząca podziw heroiczna praca, która doprowadziła spektakl pod względem reżyserskim i aktorskim do perfekcji. Jest też porywające przeżycie aktorskie, jest rzetelny trud aktora-artysty. Nie ma natomiast śladu irytującej dezynwoltury i rzekomej swobody, która deprecjonuje sztukę aktorską i wrażliwego widza obraża" - pisał w "Teatrze" Jan Kreczmar.

"Szczupła, wspaniale rzeźbiona twarz. Ufne, skupione, przyjazne oczy. Giętkie ciało - aktora i akrobaty, derwisza i tanecznika - ciało uduchowione i prześwietlone promieniującym pierwiastkiem człowieczeństwa. Rozciągnięte na podeście, biczowane, drgające bólem i spazmem ofiarowania. Skulone w kłębek, w pozycji embriona. Odsłonięte i bezbronne. Zwisające, jak zdjęte z krzyża, i zrywające się do lotu" - ekscytował się surowy zazwyczaj wrocławski krytyk Józef Kelera.

"Była to najgłębiej idąca samopenetracja, rodzaj osobistej spowiedzi"  - podkreślał
w naszej gazecie nieżyjący już krytyk i nasz kolega Tadeusz Burzyński. W takim tonie o kreacjach Ryszarda Cieślaka pisał cały świat. Sam aktor mówił, że w tych rolach tylko spełnia samego siebie. W biografii Ryszarda, którego sześć razy oglądałem w "Księciu niezłomnym" i sporo ponad dwadzieścia w "Apocalypsis...", nie mogłem nigdy rozszyfrować jednego faktu. Dlaczego jego licealni koledzy w liceum Asnyka w Kaliszu nadali mu ksywę "Śliwa"? Dziś postać aktora i reżysera przypomni wrocławski Instytut im. Grotowskiego

Krzysztof Kucharski
Gazeta Wrocławska
16 czerwca 2010
Portrety
Marek Hłasko

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...