Ryty przejścia
7. Międzynarodowy Festiwal Szkół Teatralnych ITSelFOkien jest w tym spektaklu więcej niż aktorów. Wiszą nad sceną, na ścianach, a nawet leżą na podłodze. Niektóre stare, z odłażącą farbą, inne nieco świeższej daty; wiszą prosto lub pod kątem.
Jedno zawieszone jest nad sceną poziomo, czasem podświetlane przez światło reflektora jak droga do nieba lub wizjer w drzwiach do zaświatów. Piszę o oknach, bo okna są w tym spektaklu nie tylko elementem wewnętrznej estetyki - są tu po prostu ważne. Można przez nie wyjrzeć i zobaczyć, co przed nami, a także co nad nami. Jeśli zaś układ świateł nam sprzyja, możemy zobaczyć w oknie, niczym w lustrze, nawet samych siebie. Okna są wreszcie metaforą wielu możliwości, a przecież o niepokojącym stanie, kiedy jeszcze wszystko jest możliwe i nic nie zostało przesądzone, traktuje ten spektakl.
Jeśli dać się uwieść tytułowi, to mężczyzn w tym spektaklu brak. Sami chłopcy. Jeśliby dalej flirtować z tytułem, to można by stwierdzić, że kobiet w łotewskim przedstawieniu również nie ma. Same dziewczynki. Dziewczynki i chłopcy - dorosłość to wciąż dla nich perspektywa - z Łotewskiej Akademii Kultury biorą się za Dostojewskiego, za jego Braci Karamazow. Oczywiście nie chodzi tu o adaptację prozy - słowa za słowem, obraz za obrazem. W opisach spektaklu pojawia się magiczne słowo "według", które wskazuje, że w spektaklu zobaczymy Dostojewskiego przefiltrowanego, przeczytanego, przemyślanego i przetrawionego. Co zostało po tych wszystkich procesach obróbki?
Alosza Karamazow, najmłodszy z synów bezbożnego Fiodora Pawłowicza (w spektaklu nie został po nim ślad), znajduje się na zakręcie swej życiowej drogi. Jego duchowy ojciec, słynący niezwykłymi czynami i głęboką mądrością Zosima, umiera. Alosza nie może się zdecydować, czy porzucić strój duchowny i rozpocząć świeckie życie, tak jak radzi mu Zosima, czy dalej kroczyć mniszą drogą. Ale to dopiero początek jego dylematów. Oprócz spraw boskich, są i ludzkie: flirt z Lizą (dobrze odegrana postać niepełnosprawnej, niestabilnej emocjonalnie dziewczyny obsesyjnie kontrolowanej przez matkę), rozwiązywanie rodzinnych konfliktów, wreszcie troska o nieuleczalnie chorego Iliuszę Sniegiriewa.
Postać tego dziewięcioletniego niepokornego chłopca (znakomicie zagrana) jest obok Aloszy drugą centralną postacią spektaklu. To on służy za lustro bohaterom stojącym na progu dorosłości. W nim widzą dziecięcy świat, który muszą porzucić. Troska o niego stanowi dla "chłopców" i "dziewcząt" sposób na pielęgnowanie własnego dzieciństwa i związanego z nim mitu niewinności i dobroci. Sam Iliusza jest żywym zaprzeczeniem tego schematu, ale choroba dziecka czyni z jego wojowniczego temperamentu sprawę drugorzędną. Staje się okazją do odnowy chłopięcego przymierza, do powrotu do rozsypującego się w rękach mitycznego świata dzieciństwa, w którym prowincjonalne rosyjskie miasteczko wystarczy za cały świat.
Kończący spektakl pogrzeb Iliuszy to symboliczny moment przejścia z wieku młodzieńczego w męski. Z okna nad mogiłą światło pada na wszystkich: i na mnicha Aloszę, i na socjalistę Kolię Krasotkina, i na ich przyjaciół. Każdy z nich wraz z Ilią pogrzebał swoją młodość. Każdy z aktorów i każda z aktorek pożegnała tym spektaklem szkolne dziecięctwo. Niech idą w świat. Teatralny bóg błogosławi im świecąc reflektorem w okno u sufitu.