Ryzykowny rejs

"Statek dla lalek" - reż: Ana Nowicka - Teatr BARAKAH w Krakowie

Najnowsza produkcja krakowskiego Teatru Barakah to projekt ryzykowny. Tekst Mileny Markovic w sposób brutalny i niemal obcesowy porusza jedno ze społecznych tabu, jakim jest wykorzystywanie seksualne dzieci. Nie stanowi to, oczywiście, jedynego wątku rozwijanego w spektaklu, jednak bardzo mocno go naznacza

Przestrzeń sceniczna wydaje się jeszcze mniejsza niż zwykle. Pole gry ustalone jest wzdłuż dłuższej ściany prostokątnego pomieszczenia. Na krótszej ścianie ustawiono rząd trzech foteli, jakby wziętych z teatralnej widowni. Mała dziewczynka w wysokich białych glanach na nogach zwija się w kłębek na sfatygowanym, starym fotelu dentystycznym. Za jej plecami matka spleciona w niechcianym (a może chcianym?) miłosnym uścisku z niepokojącym mężczyzną bez koszuli zabrania jej wejść do pokoju. Prowadzi z nią dialog, który unaocznia przerażenie i samotność dziewczynki. Po chwili niemy mężczyzna, puściwszy matkę, kieruje swoje kroki w stronę dziecka i daje jej papierowy statek, wykonując przy tym obsceniczny gest. Mała postanawia uciec z domu. Trafia do chatki krasnoludków, która w istocie jest zapuszczoną ruderą, zamieszkałą przez starych, ciągle nienasyconych seksualnie mężczyzn. W swoich czapkach z pomponem, za małych ubrankach i czerwonych trampkach epatują nachalnym, niezdrowym podnieceniem, nie przebierając w słowach ani w gestach. Dziewczynka chętnie im się oddaje, jakby szukała jakiegokolwiek potwierdzenia własnej wartości czy zainteresowania z czyjejkolwiek strony. Jej życiowa droga wieść będzie przez łóżka i ciągi chorych relacji z kolejnymi na poły baśniowymi postaciami, które wykorzystują jej słabość, by nasycić własne żądze. Pojawiać się też będzie pytanie o sztukę, inny rodzaj potwierdzenia samego siebie, także ukazany w krzywym zwierciadle.

Dziwny rodzaj oporu towarzyszy oglądaniu tego spektaklu. Wydaje mi się, że wynika on z nadmiernej bliskości aktora i widza. Bohaterowie często grają na wyciągnięcie ręki, czasem też rozsiadają się wśród publiczności czy wchodzą z nią w kontakt bardziej bezpośredni. Taki rodzaj gry niszczy dystans wobec scenicznej fikcji, niezbędny, w moim odczuciu, do oglądania tego typu bolesnych upostaciowionych tematów. Dodatkowo, jako że akcja przerywana jest, właściwie może ilustrowana, piosenkami śpiewanymi przez postacie do mikroportów, fakt ten jeszcze bardziej odsuwa widza od sedna. W tak małej przestrzeni muzyce trudno wybrzmieć, zwłaszcza jeśli jej słowa również nie wydają się zbyt lotne. Zamiast takiego zapośredniczenia głosu, może wystarczyłby szept?

"Statek dla lalek" próbuje wypłynąć na głęboką wodę. Porusza tematy z odmętów podświadomości, lawiruje między obłąkańczym koszmarem a tanią erotyczną fantazją. Łatwiej dopłynąłby jednak do celu oglądany z bocianiego gniazda.

Magdalena Talar
Dziennik Teatralny Kraków
7 listopada 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...