Rzecz o dobrym spektaklu

"Rzecz o banalności miłości" - reż. Wawrzyniec Kostrzewski - Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy

Pęknięcie świata (dojście Hitlera do władzy i wybuch II wojny światowej) zbiegło się w czasie z narodzinami miłości, która po dziś dzień fascynuje i zastanawia. Młodziutka Hannah Arendt, studentka żydowskiego pochodzenia, zakochuje się w swym profesorze, Martinie Heideggerze. I choć Heidegger ma żonę o antysemickich zapędach, a Arendt zaraz po wybuchu wojny udaje się uciec z ogarniętych nacjonalistycznym szałem Niemiec, ich wzajemna fascynacja, głęboka przyjaźni i miłość przetrwają.

Nastrojowy klimat przyciemnionych świateł, stosy książek piętrzących się na scenie, wśród nich na proscenium wygodny fotel, na dalszym planie biblioteczka i stół Taką scenografią Wawrzyniec Kostrzewski wyczarował świat dla wybitnej intelektualistki Hannah Arendt, która na deskach Teatru Dramatycznego mierzy się ze wspomnieniem bolesnej miłości swojego życia do jednego z największych filozofów XX wieku, Martina Heideggera.

„Rzecz o banalności miłości" to sztuka napisana przez Savyon Liebrecht (urodzona jako Sabina Sosnowski w Monachium, w rodzinie polskich Żydów ocalałych z Holokaustu, którzy w roku 1950 przeprowadzili się do Izraela), w której autorka rozprawia się z bolesnym niezrozumieniem ze strony społeczności żydowskiej, jakie spadło na Arendt po publikacji książki „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła", będącej zapisem procesu nazistowskiego zbrodniarza, Eichmanna. Pewnego dnia Arendt odwiedza syn jej dawnego przyjaciela, który podając się za studenta z Jerozolimy chcącego nagrać rozmowę z wybitną intelektualistką na potrzeby uniwersyteckiego archiwum w Jerozolimie, prowokuje kobietę do rozliczenia się nie tylko z głośnej książki, ale i z romansu z filozofem zaangażowanym w ruch nazistowski.

Spektakl zbudowany został na zasadzie retrospektywnych wspomnień profesor (w tej roli znakomita Halina Skoczyńska), która w rozmowie ze studentem (Mateusz Weber) powraca do czasów, gdy jako osiemnastoletnia studentka (Martyna Kowalik – młoda Arendt) zakochała się w swoim wykładowcy, Heideggerze (Adam Ferency).

Ferency gra zarówno młodego i krzepkiego profesora z roku 1924, jak i starszego, przygarbionego filozofa w wieku mocno zaawansowanym. Powierzenie dwóch ról jednemu aktorowi okazało się decyzją bardzo dobrą. Ferency znakomicie odnalazł się zarówno w młodszej postaci Heideggera (zakochany w studentce profesor, naiwnie wierzący w ideały narodowego socjalizmu), jak i starszej (przygarbiony, ciężkim krokiem przemierza scenę, jako trudne, a jednocześnie niezwykle intensywne wspomnienie przywoływane podczas czytania przez Arendt ich korespondencji). Niezapomniana pozostanie scena, w której Ferency zdecydowanym i silnym głosem mówi o palącej potrzebie obrony czystej rasy niemieckiej przed wrogiem. Skojarzenia z przemowami Hitlera wydają się zrozumiałe, bo choć Heidegger nie gestykuluje żywo, jak to czynił kanclerz III Rzeszy, to jednak jego słowa wkomponowane w gwałtownie narastającą, niepokojącą muzykę współgrającą z silną smugą światła skierowaną tylko na aktora, przerażają. Można, jak to czynił student przeprowadzając swój „wywiad", zastanawiać się dlaczego Arendt, jako Żydówka, zawsze broniła filozofa, pomimo że ten do 1945 roku płacił składki na NSDAP i wierzył w konieczny wiatr hitlerowskiej odnowy, gdy ona sama stanowczo opowiadała się przeciw ideologii nazistów. Jednak nie to jest w ich relacji najważniejsze, nie to też stanowi główny przedmiot spektaklu.

A skoro, jak mówił reżyser, osią przedstawienia ma być Arendt, to na jej sylwetce należy się skoncentrować. Halina Skoczyńska i Martyna Kowalik stworzyły przejmująco prawdziwy duet jednej kobiety w dwóch ciałach. Obie ubrane w podobnej ciemnej tonacji, na przemian zakładają ten sam płaszcz. Choć przez większość przedstawienia nie wchodzą z sobą w interakcje, to ostatnia scena, gdy we dwie siadają na stole i zapalają papierosy w poetycki sposób łączy w sobie te dwie kobiety w jedno. Znakomita gra Haliny Skoczyńskiej sprawia, że widzowi Hannah Arendt staje się bliska i fascynująca zarazem.

Spektakl nie jest ani przegadany ani trudny w odbiorze – choć mamy do czynienia z dwójką wielkich filozofów, to poruszane przez nich niekiedy kwestie natury filozoficznej podane są w formie zrozumiałej i przystępnej. Podobnie w przypadku poezji – oboje pisali wiersze (choć Arendt swoich nigdy nikomu nie pokazywała), więc zrozumiałe jest, że i one pojawią się w przedstawieniu. I mimo że Heideggera są niezwykle trudne w odbiorze, to Arendt Skoczyńskiej przedstawia poetycki świat dwójki kochanków ujmująco, bez niepotrzebnego patosu. Jednocześnie obok dramatycznych wydarzeń przywoływanych wspomnieniami z czasów wojny, nie zabrakło humoru i lekkości, dzięki czemu spektakl uniknął ciężkości i moralizatorstwa.

„Rzecz o banalności miłości" to rzecz piękna. W prostej, niemal ascetycznej formie, w którą reżyser ubrał intrygującą znajomość dwójki wielkich filozofów nie ma szans na zagubienie istoty przedstawienia. To, co najważniejsze toczy się między słowami aktorów, których doskonały warsztat i głębokie utożsamienie się z postaciami zasługują na uznanie. Dopasowana do nastrojów muzyka i światło niezwykle pomocne przy zmianie planów czasowych dopełniają reszty. Zastanawia tylko przewrotny tytuł spektaklu, który jest oczywistym odwołaniem do najgłośniejszej książki Arendt „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła". W spektaklu pisarka ma szansę na wytłumaczenie, że nie chodziło jej o to, iż zło jest banalne, tylko, że jego sprawcą mogą być konkretne okoliczności historyczne i polityczne oraz działalność zwykłych ludzi poddanych presji ideologii totalitarnej albo w nią szczególnie wierzących. Przekładając tę zasadę na kwestię miłości – podobnie jak trudno wyplątać się z wyrządzonego zła, tak samo trudno wyrzec się miłości. A taka wierność pokrewieństwa dusz, pomimo wielu różnic i niesprzyjających okoliczności wewnętrznych, jaka łączyła Arendt i Heideggera, przytrafić może się każdemu, choć nie zdarza się często.

Paulina Aleksandra Grubek
Dziennik Teatralny Warszawa
18 stycznia 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia