Rzecz o miłości

"2084" - 37. Tyskie Spotkania Teatralne

Półmetek Tyskich Spotkań Teatralnych jest już za nami. Z tej okazji na tyskiej scenie zaprezentowano spektakl "2084", który powstał ze współpracy Teatru Powszechnego z Radomia wraz z Teatrem na Woli z Warszawy.

Istnieje stwierdzenie, iż piosenki angielskie są o niczym, czyli o miłości. Pięknie brzmią w języku, w którym zostały napisane, lecz po przetłumaczeniu okazuje się, że traktują o banałach. Miłość, związek, zazdrość, rozstanie… i inne aspekty wiążące się z dwojgiem zakochanych ludzi są niezwykle ważne. Ich potęga tkwi w paradoksalnie niezwykłej codzienności. Być może dlatego tak trudno jest mówić "kocham". Szczególnie w sztuce.

„2084” jest opowieścią dwojga ludzi, którzy zakochali się w sobie, żyli ze sobą i byli szczęśliwi aż do momentu, gdy miłość się wypaliła. Życie ze sobą przestało mieć sens i trzeba było się rozstać. Marzenia tych dwojga o tym, że będą na zawsze razem, świadomie były przez nich ograniczane datą – 2084 roku. Właśnie wtedy miał nadejść kres ich związku. Wskazanie tego terminu miało zagwarantować im wiele wspaniałych lat wspólnego życia bez wzajemnych rozczarowań, które jednak niespodziewanie nadeszły o wiele szybciej, niż to planowali.

Spektakl budzi wiele wątpliwości. Nie sposób odpędzić od siebie myśli, iż jest on zbyt banalny zarówno w sferze treści jak i formy. Wykorzystanie wizualizacji, rejestrowanie na bieżąco sytuacji rozgrywającej się na scenie i wyświetlanie jej na ścianach czy puszczanie z playbacku angielskojęzycznych, popularnych piosenek zdaje się nie oddawać napięć, które rodzą się między kobietą a mężczyzną w chwili zakochania.

Bynajmniej nie chodzi tu o zbyt prostą historię o miłości, bo takie chyba nie istnieją. Jednak sposób zaprezentowania zdawał się być zbyt popkulturowy, masowy. Język zakochanej pary wcale nie musi przypominać romantycznych monologów. Ale mimo to, warto zarówno w życiu, jak i w teatrze wprowadzić do niego szczyptę swoistej tajemnicy, ciepła, czułości. Wszystko po to, by ów magiczne i w rzeczywistym życiu mocne słowo „kocham” było tak prawdziwe, że aż trudne do wypowiedzenia. W przedstawieniu nie da się tego poczuć. Związek wydaje się być tak zwyczajną sprawą, jak oglądanie telewizji – czasami wzbudzające jakieś emocje.

Teraz, kiedy tak wiele można zobaczyć w mediach, mierzenie się z tematem miłości wydaje się bardzo trudnym wyzwaniem, które niewątpliwie trzeba podejmować. Ostatecznie tak samo w życiu, jak i w teatrze metodą tzw. prób i błędów można się wiele nauczyć.

Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
28 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia