Rzecz o wolności twórcy

"Rytuał" - reż. Iwona Kempa - Teatr Juliusza Słowackiego w Krakowie

Zderzenie ze sztuką władza przegrywa. Zawsze. Wystawiony na Scenie Miniatura Teatru im. Słowackiego w Krakowie "Rytuał" według Ingmara Bergmana w reżyserii Iwony Kempy chyba wbrew zamierzeniom twórczyni stał się niespodziewanie aktualny. Nie, nie ma tu porno co prawda, ale jest głos w obronie wolności twórczej.

Trójka artystów żyje w skomplikowanym związku uczuciowym i zawodowym. Poznajemy ich, gdy stają na przesłuchaniu przed sędzią, który prowadzi dochodzenie w sprawie ich sztuki. Naprzeciw anarchizujących, niepoukładanych figur twórców staje symbol uporządkowanego społeczeństwa. Konfrontacja jest nieunikniona... Iwona Kempa umieściła akcję w białej, niemal laboratoryjnej przestrzeni (scenografia Anny Sekuły), w której dokonuje wiwisekcji relacji międzyludzkich w dwóch płaszczyznach. Z jednej strony mamy artystyczną trupę z ich wykluczającymi się osobowościami, które jednak tylko jako wierzchołki trójkąta tworzą twórczy ferment. Z drugiej - patrzymy na ich zderzenie z władzą, schematami myślowymi, koleinami oczywistości.

Mankamentem wizualnej strony spektaklu są jednak animacje, które pojawiają się w tle. Wydają się niepotrzebnym i zbyt dosłownym dopowiedzeniem. Świetnie natomiast wpisują się tu zdjęcia, zrobione aktorom w czasie ich przechadzek po Krakowie i rozmów z mieszkańcami. Pokazują artystów zmuszonych do konfrontacji...

Zresztą aktorzy spisują się tu znakomicie. To jedna z największych zalet spektaklu. Iwona Kempa świetnie ich poprowadziła. Grzegorz Mielczarek, Katarzyna Zawiślak-Dolny i Marcin Kuźmiński odnaleźli się w rolach artystów. Każde z nich mówi własnym głosem, prezentując zupełnie inną postawę twórczą. Nieco odstawał od nich Sławomir Maciejewski jako sędzia, ale zapewne też jest to wina roli, która po prostu jest tu najmniej ciekawie napisana i daje najmniejsze pole do popisu.

By zrozumieć tę historię i jej przesłanie, trzeba sięgnąć do kontekstu prywatnego życia reżysera. Ingmar Bergman stworzył film telewizyjny, który żywo komentował wydarzenia z jego otoczenia, a dokładnie protesty, jakie towarzyszyły objęciu przez niego stanowiska dyrektora Królewskiego Teatru Dramatycznego w Sztokholmie. Chciał zamanifestować siłę sztuki. I dlatego spektakl polecam szczególnie ministrowi kultury, Piotrowi Glińskiemu. Bo tylko pozornie władza ma siłę. Ale w zderzeniu ze sztuką prędzej czy później przegrywa. I płaci wysoką cenę.

Łukasz Gazur
Dziennik Polski
2 grudnia 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia