"Sammy", czyli gra o życie na wesoło

"Sammy" - reż. Andrzej Mańkowski - Teatr Miejski w Gdyni

Nowa premiera Teatru Miejskiego w Gdyni nie pozbawiona jest uroku tekstów Woody'ego Allena, absurdu, komizmu sytuacyjnego i odrobiny allenowskiej refleksji. Ale "Sammy" nie jest dziełem sympatycznego nowojorczyka i okazuje się tylko poprawnie skrojonym komediodramatem

Sztuka Kena Hughesa przenosi nas do Londynu. Sammy Ellterman właśnie wpadł w tarapaty, bo koń, na którego postawił pieniądze, minimalnie przegrywa gonitwę. Dlatego dług Sammy'ego rośnie, a cierpliwość niejakiego Dragana z macedońskiej mafii właśnie się wyczerpała. Niezbyt ceniony muzyk dostaje ultimatum: musi oddać dwa tysiące funtów za cztery godziny albo zajmą się nim ludzie Dragana. Rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym Sammy odkryje w sobie żyłkę menedżera.

Spektakl Teatru Miejskiego reżyseruje kojarzony dotąd przede wszystkim z filmem Andrzej Mańkowski, który nie raz już jednak flirtował z teatrem (przed laty wystawił w Sopocie spektakl "Opowieści dojazdowe", zdarzyło mu się również współpracować ze stawiającym pierwsze kroki w profesjonalnym teatrze Pawłem Demirskim przy sztuce "Padnij", realizował też m.in. plenerowe projekty teatralne). "Sammy" we foyer Miejskiego traktować można jednak w kategoriach debiutu.

Głównym pomysłem Mańkowskiego jest rozpisanie monologu Sammy'ego na cztery postaci. Dziewczyna Sammy'ego Patsy (Dorota Lulka) to rola niemal całkowicie niedramatyczna, budowana jedynie kolejnymi piosenkami o miłości ("Over the Rainbow", "Sunny", "Woman in Love"), w których aktorka przemyca jednak silne napięcie i niepokój.

Prawdziwą inscenizacyjną perełką pozostają za to dwaj Jockerzy - Joe i John (Maciej Wizner i Szymon Sędrowski), czyli m.in. komentatorzy radiowi, artyści Boney M. czy beznamiętni mafiozi. Pojawiają się zawsze w ten sam sposób, "za oknem" kamienicy, z którego widać słynny Big Ben. Za roll up'em z obrazkiem z Londynu Joe i John pojawiają się co jakiś czas, każdorazowo ożywiając akcję przedstawienia (ciekawa, kreślona pomysłowymi rekwizytami, umowna scenografia Sabiny Czupryńskiej).

Głównym bohaterem jest jednak on. Dwojący się i trojący Sammy, który za wszelką cenę usiłuję zdobyć brakujące pieniądze, bo wie, że z mafią nie ma żartów. Grający tytułowego bohatera Rafał Kowal ma karkołomne zadanie, by przedrzeć się przez potężny tekst - de facto monodramu - i nakreślić wiarygodnie absurdalne przygody bohatera, "szeleszczące" papierem właściwie od pierwszej kwestii. Bowiem tekst "Sammy'ego" jest głównie pretekstem, by uruchomić spiralę zwariowanych zdarzeń.

Jednak w spektaklu Miejskiego Sammy grany jest na serio, psychologicznie, przez co spektakl przypomina nieco realizacje sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat. To solidny, tradycyjny, nieco staroświecki teatr, choć ciekawie urozmaicony (role Lulki, Wiznera i Sędrowskiego), to wciąż bardzo klasyczny.

Kowal buduje swoją postać podobnie jak upozowanego na Woody'ego Allena bohatera nieudanego "Wszystko, co chcielibyście powiedzieć po śmierci ojca, ale boicie się odezwać", choć w roli Sammy'ego czuje się dużo pewniej i od początku budzi sympatię. Bo Sammy to poczciwy, niezbyt udany artysta, który nagle zmuszony podjąć jest walkę o przetrwanie.

Z pewnością warto pokibicować mu w tej rozgrywce. Nawet, jeśli reżyser stara się zepsuć efekt kompletnie niepotrzebnym nawiązaniem do show w stylu "Mam Talent" na zakończenie spektaklu.

Łukasz Rudziński
www.trójmiasto.pl
23 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia