Samotność Lady Makbet

"Lady M." – reż. Ida Bocian – Teatr Gdynia Główna

Makbet nie znajduje się na mojej liście ulubionych dramatów Shakespeare'a. Na tle Hamleta, Snu Nocy Letniej czy Burzy wydawał mi się zawsze zaskakująco monotematyczny. A jednak ta sztuka jest jedną z najchętniej wystawianych dzieł Shakespeare'a. Kolejnej próby podjął się Teatr Gdynia Główna. Okazuje się, że w Makbecie ukrył Stardfordczyk wiele warstw, głęboko ukrytych znaczeń, które gdyński teatr wydobył w inscenizacji w reżyserii Idy Bocian.

Ta sztuka w zasadzie powinna nosić tytuł „Lady Makbet" – to ona jest bardziej godna uwagi. Shakespeare obdarzył ją osobowością i bardziej złożonym charakterem niż jej męża. Inscenizacja Teatru Gdynia Główna zatytułowana „Lady M." dołącza do grona wariacji na temat i skupia się na postaci przedstawianej zazwyczaj jako „ta żądna krwi żona Makbeta". Teatr wychodzi jednak poza te stereotypy i pokazuje nieco inną Lady M. – w tej trudnej roli dobrze radzi sobie Agnieszka Skawińska.

Lady M. pojawia się na scenie ubrana w elegancką, białą garsonkę, ma dopasowane do stroju buty i białą torebkę. Cała jest biała, poza ognistymi włosami. Ta biel byłaby idealnym tłem dla krwi. W spektaklu nie ma jednak krwi, jest za to sporo kawy. Nie zobaczymy też przemocy, morderstw – chyba że w grze komputerowej, w którą gra Lady M. Początek sztuki to zderzenie dwu światów – elegancka kobieta wchodzi do niezbyt eleganckiego mieszkania. Na podłodze walają się kubki po kawie, jeden z nich jest rozbity. Przypomina to mieszkanie singielki, która nie musi zbytnio dbać o porządek wokół siebie, o niepozmywane naczynia. Kogoś, kto tylko na zewnątrz udaje poukładanie, ale w którego wnętrzu panuje chaos. Co wiemy o Lady M.? Jest prawdopodobnie dobrze sytuowana, ale samotna, uzależniona od kawy i gier komputerowych.

W co gra Lady M.? Janusz Bocian na potrzeby spektaklu stworzył grę, w której Lady M. wybiera spośród postaci – „staje się" Makbetem, potem wciela się w Banquo, Macduffa – w końcu w Lady Makbet. Pomysł z włączeniem gry do sztuki wydaje mi się niezwykle trafiony i oryginalny w kontekście samej sztuki, pomaga także unieść ciężar monodramu. Lady M. niemal cały czas trzyma joystick w rękach – kontroluje sytuację, mamy wrażenie, że to ona kieruje wydarzeniami. Chociaż znamy fabułę, na ekranie pojawiają się opcje: „przywitaj Króla z honorami" albo „zabij Króla". Wiemy jak zakończy się historia, a jednak jest w nas napięcie, niepewność – zabije czy nie zabije? Może jednak nie. Co wtedy?

Makbet to w dużej mierze sztuka o wolnej woli i roli przeznaczenia. Co by było, gdyby Makbet nie zamordował Duncana? Gdyby jego żona manipulacjami nie zmusiła go do tego? Lady M. sama pokierowała swoim życiem, podjęła kilka ryzykownych decyzji i poniosła ich konsekwencje. Czy żałowała? Czy miała jakiś inny wybór?

W tytule gdyńskiej inscenizacji żona Makbeta, dzięki skróceniu nazwiska do jednej litery, staje się w pewnym sensie postacią anonimową, taką every-women. Podobną do każdej innej samotnej kobiety. Dramatycznie wzywa postaci ze świata wirtualnego do działania, krzyczy do swojego męża, który istnieje tylko na ekranie, by był mężczyzną, by wykazał się siłą, odwagą... by był. I zwyczajnie okazał się facetem, którego ona potrzebuje. Lady M. – M jak mężczyzna. Ona jest bardziej męska niż Makbet, który bez jej ingerencji nie może zdobyć się na żadne działanie. Lady M. płaci za pokazanie swojej męskiej strony ogromną cenę, o której opowiada w niepochodzącym od Shakespeare'a poruszającym wierszu tuż przed zakończeniem sztuki. Chociażby dla tego wiersza warto gdyńską adaptację obejrzeć.

W.H. Auden podczas jednego ze swoich wykładów o Shakespearze powiedział, że Lady Makbet „popełnia samobójstwo, ponieważ jest bardziej samotna niż Makbet, a jest bardziej samotna, gdyż z ofiarą związana jest jedynie pośrednio..." Lady M. nie jest z nikim związana w sposób fizyczny, namacalny. Jest sama, siedzi w swoim mieszkaniu nad kolejnym kubkiem czarnej kawy i rozmawia z postaciami komputerowymi. Nie ma przy niej nikogo żywego, chwyta się więc wymyślonego świata na ekranie, by zupełnie nie zwariować. Dlaczego tak jest? Czy ludzie w świecie rzeczywistym nie spełnili jej wygórowanych oczekiwań? Czy boi się, że mogliby jej zagrozić, zajrzeć pod wygładzoną fasadę i zobaczyć chaos? A może to ona została przez nich odrzucona? Czy taki los był jej przeznaczony, czy jest raczej wynikiem jej świadomych wyborów? Na te pytania każdy widz będzie musiał odpowiedzieć sobie sam podczas spektaklu.

Katarzyna Gajewska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
8 października 2015
Portrety
Ida Bocian

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia