Samotność w świecie blichtru, celebrytów i pięknych strojów
"Traviata" - reż. Michał Znaniecki - Opera na Zamku w SzczecinieSzczecińska realizacja "Traviaty" Verdiego w reżyserii Michała Znanieckiego przeniosła nas do świata celebrytów.
Czy można umierać przez 40 minut na scenie i nie zanudzić widza? Można, jeżeli robi się to tak emocjonalnie i pięknie jak Marcelina Beucher grająca Violettę w premierze Opery na Zamku.
"Traviata" podczas swojej prapremiery we Włoszech wywołała skandal. Verdi ośmielił się pokazać widzom świat, w którym obnażył ich przywary, obłudę, interesowność. Czyli mężczyzn u władzy, którzy muszą się chwalić kochankami, bo inaczej nie będą mieli poważani; kobiety, które dla dobrej pozycji, bogactwa, strojów, dobrej loży w teatrze, oddają się za pieniądze - nie tylko jawnie, jako kurtyzany, ale w zawoalo-wany sposób poprzez małżeństwa bez miłości.
Dziś nikogo takie rzeczy nie oburzają. Wręcz przeciwnie, im więcej skandali, im więcej plotek, ustawek z paparazzami, tym lepiej. I o tym jest właśnie szczecińska "Traviata". Problemy poruszane w libretcie są uniwersalne, dlatego reżyser umieścił akcję w świecie mody i celebrytów, w którym każdy gest jest pilnie rejestrowany przez aparaty fotograficzne, a potem szeroko komentowany.
W takim środowisku Violetta, kobieta otoczona wpływowymi mężczyznami poznaje smak prawdziwej miłości, która zostaje jej odebrana przez chorobę. Wszystkiemu towarzyszy piękna muzyka i znakomite pod względem wokalnym duety Violetty i Alfreda (Andrzej Lamparski). Docenić należy, że artyści śpiewają w bardzo trudnych warunkach, bo role wymagają nie lada gimnastyki. Beucher ostatni akt śpiewa skulona z bólu na łóżku. Nie ułatwia to pracy przeponą, która jest podstawą dla śpiewaka. Już dawno Opera na Zamku nie miała tak bogatej scenografii. To zasługa Włocha Luigi Scoglio.