Scena daje prestiż i przyciąga ludzi

rozmowa z dyrektorem Teatru Capitol - Anną Gronostaj

O problemach zarządzania prywatną instytucją kulturalną z Anną Gornostaj, aktorką, dyrektor Teatru Capitol w Warszawie

RZ: Czy warto było zainwestować pieniądze w stworzenie swojego teatru?

Anna Gornostaj: Jestem aktorką i od zawsze pragnęłam własnej przestrzeni do grania. Wiedziałam, że prywatna instytucja nie jest dochodowym interesem. Na teatrze jeszcze nikt nie zarobił. Nie spodziewałam się jednak, że będzie to przedsięwzięcie wymagające tylu środków finansowych, nie tylko na początku, ale i w trakcie działalności. Po ponad pół roku nie wyszliśmy jeszcze na zero. Jesteśmy bardzo zapracowani, ale nie odczuwamy pełnej satysfakcji. 

Czy nie można było zacząć skromniej?

Zainwestowaliśmy dużo pieniędzy, aby mieć scenę z prawdziwego zdarzenia. Spektakl „Lady Fosse” z Edytą Herbuś, wymagający profesjonalnego sprzętu oświetleniowego, mógłby być wystawiony w Teatrze Roma, ale artyści uznali, że spełniamy ich standardy. Chcemy, aby widzowie nie czuli się jak biedni kuzyni Europy, ale żeby podziwiali technikę przynajmniej zbliżoną do tej wykorzystywanej na Zachodzie. Po każdym spektaklu zapraszamy ich do zabawy w przestronnym klubie. Jego wystrój został stworzony przez naszą scenografkę z materiałów, które Opera Narodowa chciała wyrzucić.

Połączenie teatru i klubu jest korzystne finansowo? 

Bez klubu, który jest własnością naszych wspólników, nie bylibyśmy w stanie się utrzymać, nawet grając dziewięć dni w tygodniu. Koncerty, imprezy, przyjęcia zamknięte, które są w nim organizowane, generują zyski. Ze wspólnikami dzielimy się czynszem i opłatami, ale prowadzimy oddzielne finanse. Oni uważają, że teatr jest potrzebny, gdyż daje prestiż i przyciąga ludzi. 

Czy staracie się o dotacje?

Tak, ale władze nas ignorują. Walczyliśmy bezskutecznie o dofinansowanie z biura kultury m.st. Warszawy i z Ministerstwa Kultury. Byłam naiwna i myślałam, że władze nam pomogą, bo działamy na rzecz sztuki. Sukcesy Krystyny Jandy kazały mi myśleć, że powstała korzystna atmosfera dla teatrów prywatnych. Jako fundacja występowaliśmy w konkursach dla organizacji pozarządowych, ale przypięto nam plakietkę „komercyjni”. Tylko czy teatr nastawiony jedynie na zysk wystawia „Pornografię” Gombrowicza? Gramy głównie lżejszy repertuar, ale dlatego, że nie mamy pieniędzy. Gdybyśmy dysponowali dotacjami teatrów państwowych, tylko Szekspir figurowałby na afiszach. Nie jesteśmy komercyjni, tworzymy sztukę dla ludzi.

Czy sytuacja finansowa teatru jest bardzo zła?

Po ponad pół roku działalności mamy ogromne długi. Spłacamy kredyt. Musimy tworzyć kolejne spektakle. 

Do tego obowiązują nas koszty stałe: wynagrodzenia dla artystów, pensje dla pracowników, reklama, opłaty za użytkowanie sprzętu. W sumie wydatki teatru wyniosły do tej pory 160 tys. zł, a nasz przychód 110 tys. zł. Brakującą sumę dołożył klub i sponsorzy. 

Nie lepiej się wycofać? 

Chcemy doprowadzić to miejsce do stanu funkcjonowania i zostawić miastu. Ale dopiero po upływie kilku lat, bo na ten okres mamy podpisaną umowę o dzierżawę z właścicielami.

Zakładanie własnej firmy krok po kroku

Tomasz Gromadka
Rzeczpospolita
1 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...