Scena to mój żywioł

rozmowa z Nataszą Urbańską

"Bitwa Warszawska", moja płyta i w najbliższej przyszłości musical "Pola Negri". Na brak pracy nie narzekam. Czy to w Bollywood, czy Hollywood... - mówi NATASZA URBAŃSKA, która wystąpi jutro w Elblągu w "Metrze" Teatru Studio Buffo.

Musical "Metro to doceniony przez krytyków, a przede wszystkim przez widzów, spektakl. - Trema jest nieodzowną częścią mojego występu i bardzo się cieszę, że nadal ją mam, bo to znaczy, że mi zależy - wyznała nam Natasza Urbańska [na zdjęciu], która wraz ze Studiem Buffo wystąpi w sobotę w Elblągu. Z artystką rozmawiamy o początkach muzycznej drogi, dziecięcych marzeniach i filmach Bollywood.

Milo mi rozmawiać z osobą urodzoną dokładnie tego samego dnia, miesiąca i roku co ja. Przyznam się, że zdarzyło mi się to po raz pierwszy...

- Bardzo mi miło. Rzeczywiście nieczęsto się zdarza, żeby spotkały się osoby urodzone w tym samym dniu. Jest to naprawdę niesamowite.

Przejdźmy do naszej rozmowy. W sobotę spotkamy się w Elblągu, gdzie przedstawicie dla nas "Metro". Czy nadal ma Pani tremę przed występami?

- Tak, trema jest nieodzowną częścią mojego występu i bardzo się cieszę, że nadal ją mam, bo to znaczy, że mi zależy. Nie traktuję mojego zawodu, jak pracy do której przychodzi się, bo trzeba. Przychodzi się, bo się kocha i myślę, że ta trema jest niezmiernie potrzebna każdemu artyście. Na szczęście trema mnie mobilizuje i mam nadzieję, że mnie nie opuści jeszcze przez wiele, wiele lat i będzie mi towarzyszyła przy każdym występie. I nie mówię już tylko o premierach, także o codziennych występach przed publicznością..

A proszę zdradzić, kim chciała zostać mała Natasza?


- Tylko proszę się nie śmiać. Bardzo popularne w tamtym czasie były... wybory miss i ja bardzo chciałam być miss Polonia. Wówczas byłam jeszcze dzieckiem i może dlatego tak było, bo kolorowa telewizja, piękne stroje, piękne panie... Mogłoby się wydawać, że to byl taki dziecięcy świat. Potem, jako siedmioletnia dziewczynka zaczęłam trenować gimnastykę artystyczną. Wciągnął mnie świat rywalizacji, ciągłych zawodów sportowych i wyjazdów. Bardzo się cieszę, że trenowałam gimnastykę, bo nauczyło mnie to wiele pozytywnych cech, które do tej pory pomagają mi w życiu w ogarnięciu się, prywatnym i zawodowym. A jak trenowałam gimnastykę to chciałam zostać mistrzynią świata w gimnastyce artystycznej. Wiadomo, jak coś się robi to trzeba być najlepszym. Jak widać trochę to nie wypaliło, bo po 10 latach, gdy już byłam troszeczkę zmęczona, zaczęłam się rozglądać dookoła siebie i odkrywać, że jest inny świat poza Legią i obozami sportowymi i trafiłam do Teatru Buffo. Na szczęście.

Jak wspomina Pani swoje pierwsze dni w teatrze?

- To były bardzo ciężkie dni, bo z jednej strony były wielkie gwiazdy, które można było oglądać w telewizji, co mnie strasznie krępowało. A z drugiej strony szansa, że może będę tam pracowała, bo wszystko było pod znakiem zapytania. Przyszłam do teatru na parę dni przed premierą. Zrezygnowałam na dwa tygodnie ze szkoły i oddałam się temu 24 godziny na dobę. Tak jak teraz muzyka mnie wciągnęła, tak wtedy wciągnął mnie teatr. Ale nie żałuję. Może to był zupełny przypadek, a może nie? Może tak miało być. Może miałam przyjść i już zostać?

Jakie to uczucie przejmować role po doświadczonych wokalistkach? Jest to wyzwanie?


- To troszkę niewdzięczna sytuacja, bo zawsze jesteś porównywana. Z drugiej strony jest to bardzo naturalne, bo też już mam swoje następczynie i dziewczyny, które, jak byłam w ciąży, wchodziły w moje numery - tak się mówi potocznie w teatrze. W tym zawodzie jest to bardzo normalne. Niepewny jest odbiór z drugiej strony, bo do końca nie wiadomo czy cię przyjmą. Słyszy się: "A to Kasia Groniec śpiewała" "A to śpiewał ktoś inny"... Ale taka jest kolej rzeczy, bo nikt nie jest niezastąpiony. Trzeba dawać szansę innym osobom, żeby one też się sprawdzały i próbowały i zachwycały. Niejednokrotnie jest tak, że ci kolejni aktorzy, wokaliści, młodzież okazują się lepsi, ciekawsi, inni. Trochę to niewdzięczne, a jednocześnie fantastyczne, że dostałam szansę pokazać kawałek siebie w repertuarze.

A skąd wzięło się zainteresowanie filmami Bollywood?


- W Bollywood kręci się najwięcej produkcji muzycznych, filmów muzycznych, dlatego ten kierunek. Scena, muzyka, taniec, śpiew to jest mój żywioł i w tym kierunku chcę podążać. Tam naprawdę robi się masę filmów rocznie i to są wysokobudżetowe produkcje. Indie bardzo otwierają się na Europę, na świat i zapraszają artystów spoza hinduskiego rozdania. Myślę, że to jest szansa dla artystów z Europy, z Polski, i warto próbować. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mamy w planach pojechać tam w przyszłym roku, przypomnieć się i jestem jak najlepszej myśli. Teraz wszystko było odłożone, bo "Bitwa Warszawska", moja płyta i w najbliższej przyszłości musical "Pola Negri". Na brak pracy nie narzekam, ale warto próbować. Czy to w Bollywood, czy Hollywood...

Rozśpiewane Metro w Elblągu

Któż z nas nie pamięta takich piosenek jak "Na strunach szyn", "Szyba" czy "Chcę być kopciuszkiem"... Już w sobotę będzie je można usłyszeć na żywo w Elblągu, w hali Centrum Sportowo-Biznesowego przy al. Grunwaldzkiej, gdzie o godz. 18 aktorzy Studia Buffo zaprezentują musical "Metro". Autorem scenariusza, choreografii i reżyserem spektaklu jest Janusz Józefowicz, a muzykę napisał Janusz Stokłosa. Uliczni grajkowie, śpiewacy i tancerze wystawiają na podziemnych peronach metra spektakl dla pasażerów. Jego twórcą i animatorem jest Jan, dla którego metro jest domem, a underground - sposobem na życie. Spektakl budzi sensację, a młodzi artyści otrzymują propozycję pracy w komercyjnym teatrze. Jest to opowieść o marzeniach i rozczarowaniach, o pasji i zdradzie, o młodzieńczych ideałach i władzy pieniądza. Przede wszystkim jednak jest to historia romantycznej miłości.

Sylwia Warzechowska
Dziennik Elbląski
20 listopada 2010
Portrety
Franz Kafka

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia