Seans nienawiści

"Przeklęty niech będzie zdrajca swej ojczyzny" - 6. Festiwal DIALOG-WROCŁAW

W spektaklu "Przeklęty niech będzie zdrajca swej ojczyzny" Olivera Frljicia przeklina się nie tylko tytułowego zdrajcę. Nieźle dostaje się bałkańskim zbrodniarzom wojennym, zwykłym obywatelom, kierującym się stereotypami w postrzeganiu świata, teatrowi, aktorom, a nawet samej publiczności. Żółć, gorycz, rozczarowanie i czysta nienawiść wylewają się ze sceny wiadrami, by oblepić nazywanego bezmyślnym widza

Scenariusz przedstawienia powstał na podstawie improwizacji zespołu aktorskiego. To nieco tłumaczyłoby jego chaotyczność, nieciągłość i zuchwale agresywne interakcje z publicznością. Motywem, który może spajać sceny w całość, jest liryczna melodia grana przez „martwą” orkiestrę (aktorzy na początku i końcu spektaklu leżą nieruchomo na scenie, przygnieceni instrumentami, z których stopniowo wydobywają dźwięki, zaczynające współbrzmieć). Kilkakrotnie powtarzanym rozwiązaniem jest także ustawienie aktorów wzdłuż białej linii przed publiką – bohaterowie niby w oczekiwaniu na pluton egzekucyjny wyrzekają na okrutne paradoksy bratobójczych wojen w byłej Jugosławii.

Przytłaczająca okazuje się wszechobecność śmierci – postacie wiele razy giną od niespodziewanych strzałów z pistoletu. Zagłada nie omija nikogo, pochłania mężczyzn i kobiety, winnych i niewinnych, przedstawicieli każdej narodowości. Narodowościowe stereotypy i wzajemna wrogość nacji budują nieznośne napięcie. Przerażająco dobrze wypada scena, w której cały zespół atakuje jednego z bohaterów: „czy nie jesteś aby Chorwatem?”. Narodowa przynależność funkcjonuje jako nieustanne źródło uprzedzeń, nakręcające spiralę przemocy. Aktorzy w groteskowym pokazie mody występują ubrani w związkowe i państwowe flagi Jugosławii; chorwackie flagi przykrywają zabitych.

Wobec buntowniczych wypowiedzi postaci nie ostoją się żądne świętości. Język, jakim posługują się bohaterowie, jest agresywny i wulgarny. Wydaje się, że aktorzy wylewają przed widzem nagromadzoną przez lata nienawiść, poczucie krzywdy i alienacji. Przed polską publicznością drwi się z jej narodowych przywar, relacji państwo-Kościół; widzowie wprost nazywani są „głupimi Polaczkami”, którzy nie potrafią samodzielnie myśleć (choć szczęściem zespół nie spełnia obietnicy : „zostaniecie tu cztery godziny, dopóki nie nauczycie się myśleć!”).

W finałowej scenie błotem obrzucany jest sam teatr i jego wymiar polityczny oraz poszczególni członkowie zespołu aktorskiego. Przy wzajemnych oskarżeniach wymienia się autentyczne nazwiska aktorów. Pośród buntowniczego bełkotu i skarg padają może i ważne pytania o zaangażowanie teatru w życie społeczne, o wymiary prawdy i granice aktorskiego profesjonalizmu. Jad sączący się jednak ze sceny z ponurą monotonią nie pozwala ich w pełni docenić.

Wydaje się, że celem aktorów był gwałt na sumieniach i wyobraźni odbiorców – zmuszenie ich do zastanowienia nad powszechnością bałkańskiej śmierci i obojętności, z jaką traktuje się ją choćby w świecie międzynarodowej polityki i mediów. Zespół sięga jednak przy tym po tanie chwyty, jak wrzaski, rynsztokowy język czy zupełnie nieuzasadniona nagość.

Spektakl oblepia nas nienawistnym słowem, z całą mocą przytłacza. Widz spoliczkowany nie staje się bynajmniej wrażliwszy, natężenie słownej agresji po chwilowym oburzeniu obudzi w nim raczej pogardliwą obojętność. Buntowniczy aktor tworzy bowiem buntowniczego widza – który zamiast samodzielnie myśleć, zamilknie, ucieknie, zapomni.

Przedstawienie ma swoje dobre momenty, jak pochód orkiestry czy „kuluarowa” dyskusja o relacjach Chorwatów i Słoweńców. Paradoksalnie to nie one jednak zapadają w pamięć. Ponury seans niechęci męczy i przygniata. W oparach nienawiści ginie gdzieś prawda. Pozostaje tylko niesmak.

Teatr Mladinsko (Słowenia) - „Przeklęty niech będzie zdrajca swej ojczyzny” - Reżyser: Oliver Frljić

Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
14 października 2011

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia