Seks, radość i Warszawa

"Grind/r" - reż. Piotr Trojan - TR Warszawa

Piotr Trojan postanowił przekuć swoje doświadczenia w sztukę. Wielu ma takie ambicje – nielicznym udaje się stworzyć coś wartościowego. Zapowiadało się szokująco, bo rzecz tyczy się seksrandek z Internetu, osadzonych w homoseksualnym środowisku Warszawy. Trojan nie zabiera nas jednak do modnych klubów, miejsc typowo rozrywkowych lecz w podróż po obskurnych mieszkaniach, gdzie zamiast drzwi wiszą dywany. Przenosi nas do przaśnych chatek, przyozdobionych obrazkami Matki Boskiej, w których za ścianą kryją się pokoje wypełnione seksgadżetami.

Trojan, który na co dzień jest aktorem (wielokrotnie nagradzanym, m.in. Złotą Maską i główną nagrodą na Festiwalu Szkół Teatralnych), sztuką „Grind/r" debiutuje w roli autora i reżysera. Charakterystyczny aktor nie sytuuje jednak siebie w centrum scenicznego świata, pozostawiając sporą przestrzeń dla doskonale uzupełniających się z nim: Dobromira Dymeckiego, Michała Bielińskiego i Jana Dravnela. W jedyną postać kobiecą wciela się Ewa Szykulska, która gra matkę głównego bohatera. „Grind/ra" jako sztukę w pełni autorską wyróżnia to, że nie przesiąkła ego twórcy. Po obejrzeniu mamy wręcz niedosyt Trojana, znanego z wyrazistych ról. Tutaj ograniczył swoje działania do minimum.

Całość została rozłożona na w większości zabawne – ale momentami też wzruszające i mroczne scenki rodzajowe – które przeplatają się z nagraniami instrukcji obsługi aplikacji Grindr. Za cyfrowy zapis osobliwych tutoriali odpowiedzialna jest Patrycja Płanik. Na scenie operatorka i jej kamera rejestrują monologi głównego bohatera. Zostaje stworzony dystans, istotna przestrzeń między postacią a widzem. Zdaje się, że z takiej pozycji bohaterowi łatwiej przychodzi dzielenie się swoją historią. Do obiektywu Płanik zwraca się też Matka. Pośrednictwo kamery pozwala nieco przefiltrować emocje, dzięki czemu widz nie czuje się zakłopotany i nadmiernie obciążony przeżyciami bohaterów. Nie wkracza bezpośrednio w ich intymność.

Autentyczność jest ogromnym walorem „Grindr/a", a obok niej także świadomość z jaką twórca przedstawia świat, do którego zaprasza publiczność. Jest tam miejsce na wzruszenie, zabawę, nostalgię. Trojan pilnuje tempa, pozwalając by jego spektakl pozostał daleki od wielu przepełnionych chaosem i histerią postmodernistycznych inscenizacji. Nie przeciąga scen i dba o ład. Akcji sprzyja świetny muzyczny live act Marcina Janusa. Autor nie zapomniał o radości, która jest kluczowa dla jego działań, ale także uszanował widza. Wyraźnie wyznaczył początek, zakończenie i skupił się na opowiedzeniu historii, która jest tutaj najważniejsza. Nie szafuje gadżetami i bajerami. Rekwizyty pełnią rolę służebną wobec sztuki, są dodatkiem sprzyjającym powstaniu scen-perełek jak ta, w której Dobromir Dymecki wyjada miód ze słoika, czy też scena imprezy, podczas której chłopaki w sadomasochistycznych maskach wchodzą na internetowy czat.

Trojan nie przetargał widza emocjonalnie, piorąc na scenie brudy i wylewając pretensje do świata, by na koniec rozedrganego pozostawić go samemu sobie. Podróż z nim jest przejmująca, lecz przede wszystkim ekscytującą i pełna zabawnych perypetii. Jak sam mówi „ta podróż końca nie ma", a ja liczę na to, że po tak pomyślnym debiucie, przygoda z reżyserią również będzie miała kontynuację.

Róża Augustyniak
PRIDE
19 czerwca 2015
Teatry
TR Warszawa
Portrety
Piotr Trojan

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...