Seks w wielkim mieście

"Francuzi" - reż. Krzysztof Warlikowski - Nowy Teatr w Warszawie

Bądźmy szczerzy: nie wszyscy przeczytali od deski do deski siedmiotomowy cykl Marcela Prousta "W poszukiwaniu straconego czasu", który Krzysztof Warlikowski wraz z Piotrem Gruszczyńskim zaadaptował w pięciogodzinnym spektaklu w trzech aktach z dwiema przerwami i bufetem.

Na scenie ATM występuje plejada gwiazd Nowego i, co najważniejsze, w nietypowych dla siebie rolach. Magdalena Cielecka od czasu "Dybuka" (2003) w większości spektakli Warlikowskiego grała postaci udręczone bądź umierające w tragicznych okolicznościach. Tym razem pyszni się w kostiumie, a i w pamiętnej pozie Sharon Stone z "Nagiego instynktu". Czaruje urodą, uśmiechem, witalnością. Jako księżna Oriana de Guermantes gra cynicznie okrutną królową najbardziej snobistycznego salonu Paryża. Jak mówi Charlus (Jacek Poniedziałek), też krewniak królów i papieży, nie każdy może zjeść tam kolację.

Obowiązuje zasada wysokiego statusu społecznego, ale również rasizm. Jego ofiarą pada jako pierwszy Alfred Dreyfus, oficer francuski żydowskiego pochodzenia niesłusznie skazany za szpiegostwo, a potem wszyscy jego zwolennicy. Dlatego Swann (Mariusz Bonaszewski), choćby nawet zwierzał się przed księstwem de Guermantes, że jest śmiertelnie chory, nie może liczyć nawet na słowo pocieszenia.

Nie liczy na nie Odetta, była kokota, która przyniosła chwilowe szczęście Swannowi po jego nieudanym małżeństwie. Grająca kobietę lekkich obyczajów Maja Ostaszewska przeobraziła się podobnie jak Magdalena Cielecka. Nigdy wcześniej nie miała okazji pokazać tak wyuzdanej kokieteryjności i prowokacyjnych gestów. Zwodzi każdym słowem, zastawiając pułapki na mężczyzn dwuznacznością uwag i propozycji.

Nową odsłonę kariery ma też we "Francuzach" Agata Buzek. W roli Racheli, artystki scen paryskich, oglądamy aktorkę już dojrzałą. A przypadło jej trudne zadanie. Buzek prowadzi narrację równoległą do pierwszego planu, na którym Francuzi Warlikowskiego bawią się w grę pozorów, skrywając swoją prawdziwą tożsamość, myśli, fascynacje i preferencje. Rachela dopowiada prawdę, ale czyni to w woalce teatralnej formy. Śpiewa albo płynie po scenie jako tancerka na pointach, tonąc wraz z Claude'em Bardouillem w mocno erotycznych układach. Ujawniają prawdziwą, często homoseksualną bądź pozamałżeńską naturę erotycznych związków, które wypełniają kulisy opery, salony, sypialnie.

Scenografia Małgorzaty Szczęśniak przedstawia je w uniwersalnym współczesnym ujęciu: mamy łóżko wysuwające się ze ściany, stołki barowe i bar zamykające perspektywę sceny oraz pleksiglasową platformę przypominającą dzisiejsze apartamenty i penthouse'y. To także teatr w teatrze, gdzie Rachela wygłasza porażający monolog Fedry, kobiety fatalnie zakochanej w młodym Hipolicie i wywołującej wokół siebie katastrofę.

We "Francuzach" prawie każdy jest nieszczęśliwy, niedopasowany. Uwiera małżeństwo, skrywane uczucie bądź erotyczna tożsamość. Tylko pani Verdurin (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) jest od tego wolna, a wiedzę o tym, co zakazane, traktuje jako środek szantażu i towarzyskiej polityki, która pozwala jej wdrapać się na arystokratyczny szczyt ze społecznych nizin.

Imponujący jest monolog Jacka Poniedziałka w roli Charlusa. Najpierw gardził on gorzej sytuowanymi kochankami, a z perspektywy swej towarzyskiej degradacji snuje pełny pokory, a przecież niewolny od ironii, monolog o przemijaniu, upadku sławnych metropolii, rodzin i ludzi. Smakosz życia i arystokrata ducha przestrzega, że tak jak przeminęły Pompeje, tak przeminie i Paryż.

Seks w wielkim mieście może zmieść z powierzchni ziemi jeden rozkaz. Rozkaz taki, jakie padają dziś na wielu frontach świata. Oby się nie okazało, że żyjemy w belle epoque.

Jacek Cieślak
Sukces
26 listopada 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia