Senny koszmar w realu

"Autobus" - reż. Julia Mark - Teatr im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze

Któż z nas nie popełnia błędów? Czasem nasze pomyłki są nic nieznaczące, czasem mogą odmienić całe nasze życie. Tak właśnie stało się w przypadku Eriki – głównej bohaterki sztuki „Autobus" Lukasa Bärfussa, która w wyniku przeoczenia, wsiadła do nieodpowiedniego autobusu. Kiedy dziewczyna odkrywa swój feralny błąd, na jego naprawę jest już za późno. Wydarzenia przypominające senny koszmar, stają się niestety jej realnym udziałem.

Ostatnie miesiące w Teatrze im Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze stoją pod znakiem premier. Nie inaczej rzecz miała się w kwietniu, bowiem na Scenie Studyjnej jeleniogórskiego teatru wystawiono po raz pierwszy w Polsce sztukę „Autobus" Lukasa Bärfussa. Reżyserii jednego z najbardziej znanych tekstów szwajcarskiego pisarza, napisanego w 2005 roku na zlecenie Thalia Theater w Hamburgu, podjęła się Julia Mark.

Wraz z bohaterami sztuki widzowie przenoszą się w mroczną i zagadkową przestrzeń, której centralnym punktem jest asfaltowa droga, położona gdzieś na uboczu, w górach, z dala od jakichkolwiek zabudowań. Pasażerowie autobusu: Jasmin (Elżbieta Kosecka), Karl (Jarosław Góral) oraz Pan Kramer (Kazimierz Krzaczkowski), zmierzającego do górskiego spa, zmuszeni są do nieoczekiwanego postoju, bowiem jego kierowca – Herman (Jacek Grondowy), zorientował się, że wśród nich znajduje się osoba nie posiadająca biletu. Pasażerką na gapę okazuje się Erika (Agata Grobel) – młoda, pielgrzymująca do Częstochowy dziewczyna, która przez pomyłkę wsiadła do nieodpowiedniego autobusu. Jak się okazuje Erika poczuła się wybrana. Pewnego dnia diametralnie zmieniła swoje życie i z głęboką wiarą podąża teraz przed obraz Czarnej Madonny. Do Polski musi dotrzeć w dniu św. Zofii, inaczej stanie się, zapowiedziane w jej wizji, nieszczęście.

Na asfaltowej drodze, oddalonej od centrum wielkich metropolii, umieszczonej na pustkowiu, rozgrywa się ten mrożący krew w żyłach teatralny thriller. Co ważne oprócz nader oszczędnej scenografii, w zaproponowanej przez reżyserkę Julię Mark formie, istotnym w budowaniu napięcia elementem staje się muzyka Wojciecha Długosza, wytwarzająca nastrój grozy i niepewności. Widzowie w napięciu śledzą kolejne zmagania głównej bohaterki z wrogo nastawioną do niej grupą podróżujących. Dla nich, a zwłaszcza dla kierowcy Hermana, Erika staje się wentylem bezpieczeństwa, kumulującym na sobie ich agresywne zachowania i przemoc, świadczące o tym, że człowiek skłonny jest do wszystkiego, a w tym przypadku nawet do czynu najgorszego. Przypominający nie turystów zmierzających na wypoczynek do spa, a członków zorganizowanej sekty, pasażerowie owładnięci są jakąś dziwną misją, której ojcem - realizatorem wydaje się być despotyczny Herman. Dziewczyna posługująca się językiem Biblii i czerpanymi z niej cytatami wydaje się być bez szans w starciu z pokładami agresji drzemiącymi w podróżujących z nią osobach. Istotne w przypadku Eriki jest to, że nie próbuje ich ona nawracać, a raczej stara się im udowodnić, że sama wierzy, i że wiara w Boga i pielgrzymka do Polski mają dla niej sens, a jej dawne życie należy już do przeszłości.

Zdecydowanie inaczej wygląda relacja Eriki z Antonem (Robert Mania), właścicielem stacji benzynowej, na której zostawiają dziewczynę towarzysze podróży. On alkoholik i samotnik, jako jedyny sprawia że Erika czuję się bezpiecznie, a ich wzajemne rozmowy nie są wypełnione negatywnymi emocjami.

Po jeleniogórskiej premierze pytań w głowach widzów pozostaje wiele. Na szczęście reżyserka Julia Mark inscenizując tekst Lukasa Bärfussa, nie uczyniła z niego czegoś na kształt debaty o naszej polskiej religijności i jej jakże różnych odcieniach. Jej spektakl, co jest jego zaletą, skłania raczej do uniwersalnych przemyśleń nad rolą religii i związanymi z nią rozmaitymi aspektami. Wśród wielu refleksji pojawia się chyba ta najważniejsza, dotycząca wykorzystywania religii do osiągnięcia określonych celów, co zwłaszcza w naszym kraju, uchodzącym za katolicki wydaje się być dość często używane i nadużywane.

Z pewnością dla wielu najnowsza premiera Teatru im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze okazać się może bulwersująca, czy też szokująca, dlatego też warto przywołać w tym miejscu fragment wywiadu z autorem „Autobusu", przeprowadzonym przez Małgorzatę Sugierę i Mateusza Borowskiego. Zapytany o recepcję tego tekstu w Polsce, Bärfuss stwierdził: „[...] Wydaje mi się, że ludzie właśnie po to idą do teatru, żeby dać się zbulwersować. Żeby zobaczyć coś, z czym nie chcą czy nie potrafią się zgodzić. Inaczej wybraliby jakiś musical czy koncert. I nie inaczej, podejrzewam jest w Polsce." Dlatego też warto zobaczyć jeleniogórski „Autobus" i zastanowić się nad jego dyskusyjną wymową.

 

Agnieszka Kiełbowicz
Dziennik Teatralny Katowice
29 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia