Senny świat Leonory
„Trąbka do słuchania" - reż. Weronika Szczawińska - Wrocławski Teatr Współczesny - 09.06.2023r."Trąbka do słuchania" to realizacja magiczna, wyjątkowa w swojej formie. Jest to bowiem spektakl przedstawiający świat, na podstawie powieści Leonory Carrington- malarki reprezentującej odległe krainy surrealizmu. Jednak czy przyglądając się mu głębiej, nie jesteśmy w stanie dostrzec przestrzeni bardziej nam bliskich?
Wróćmy więc do początku. Momentu gdy na scenę wchodzą aktorzy, rozkładają zszyte połacie materiałów, a nad ich głowami, krótką chwilę później, rozwieszają dach z podobnego tworzywa, na kształt namiotu. Śpiewają przy tym wesoło, siadają w okręgu i tutaj wszystko się zaczyna.
Wchodzą po kolei na centrum sceny, tak, jak gdyby chcieli pokazać że każdy z nich jest głównym bohaterem własnego życia. Przedstawiają się nam po kolei. Wszakże ich nie znamy, tak jak ludzi, którzy kiedyś byli nam obcy.
Z czasem akcja nabiera nieco tępa, dziwności, przewrotności wydarzeń. Nie pozwala nudzić się widzowi. Stroje zachwycają swoją niecodziennością, wielobarwnością, a aktorzy, którzy je noszą sprawiają wrażenie wyjętych z obrazów malarki. Marta Szypulska (odpowiedzialna za scenografię, kostiumy i światło) w sposób fenomenalny spełniła tutaj swoją rolę. Oświetlenie koncentruję się głównie w jednym punkcie sceny wypełniając przestrzeń aurą, nadającą pole do popisów aktorskich.
Lecz o czym tak właściwie opowiada ta historia? Myślę, że na to pytane każdy mógłby odpowiedzieć na swój indywidualny sposób. Dla mnie jednak, była to przede wszystkim opowieść o czasie, indywidualności i poszukiwaniu wolności. O tym że każdy z nas może być, i jest wyjątkowy, niepowtarzalny, odległy od reszty, z pozoru takich samych ludzi. O tym, że życie nie kończy się, gdy przekroczymy określoną liczbę wieku, a „szczęście nie jest przywilejem młodości".
Całemu przedstawieniu towarzyszą dźwięki wydobyte przez skrzypce jednej z aktorek (Julia Godzina) wcielającej się w rolę pani Gambit. Posiada ona dwa podobne instrumenty, z których dźwięki w swojej zmienności rezonują w zależności od dramaturgii przedstawienia.
Było to zatem idealnie dopełnienie biegu historii, za którą odpowiada wspomiana wyżej aktorka.
Za opracowanie muzyczne odpowiedzialny był Piotr Wawer. Ciekawym zabiegiem było również odgrywanie kilku postaci przez jedną osobę.
Na wyróżnienie zasługuję również gra autorska Krzysztofa Boczkowskiego wcielającego się w rolę m.in. Maude, Mariel, Galahada i Weroniki, w której to każda z tych postaci posiadała inną osobowość, a także Lina Wosik, będąca Carmelą, dzięki sceną ukazującymi ekscentryczną postać, zostającymi na długo w pamięci. Niewyobrażalnie ważny element stanowiła również mimika twarzy aktorów.
Całość przedstawienia była niezwykle spójna, zgrana, a także ekscytująca. Zawdzięczamy to reżyserce – Weronice Szczawińskiej, która realizowała m.in. takie projekty jak „Rozmowa o drzewach" „Nigdy więcej wojny" oraz „Miejski ptasiarz" Jest Laureatką nagrody Paszport Polityki 2019 w dziedzinie teatru i współtworzy kolektyw Instytut Sztuk Performatywnych.
W moim odczuciu była to pełna gracji i niedorzeczności historia, w której gra aktorska objawiała się na najwyższym poziomie. Reżyser odleciał na księżyc razem z Leonorą, a całość dopełniały „pieśni" których nie sposób zapomieć. Wydarzenie to zostaje w pamięci na długo, powoduje, że chce się do niego wracac, by przeżyć te chwilę na nowo, być może zauważając rzeczy, które umknęły nam podczas pierwszego spotkania. Nie obyło się zatem bez gromkich braw ze strony widowni, co niezaprzeczalnie świadczy o tym, że spektakl ten zasługuje na miano dzieła sztuki.