Serce jak kamień

„Baśń o sercu" - komp. Aleksander Nowak - lib. Radek Rak - Orkiestra AUKSO w Tychach

„Baśń o sercu", czyli favola in musica na głos, chór mieszany, perkusję i smyczki, powstała w 2022 roku jako dzieło kompozytora Aleksandra Nowaka (ur. 1979) do libretta pisarza Radka Raka (ur. 1987), który stworzył je na podstawie własnej powieści – to obsypana nagrodami „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli".

Trwający niecałe czterdzieści minut utwór trudno zakwalifikować gatunkowo – jest to współczesna opera, którą ze względu na warstwę duchową można by też nazwać oratorium; Nowak zatytułował ją favola in musica, co natychmiast przywodzi na myśl barokową operę „L'Orfeo" Monteverdiego, bo i tu jest zejście w zaświaty w poszukiwaniu miłości, a właściwie sensu. Sensem jest serce, sensem jest jedność. Orfeusz schodzi pod ziemię, by odzyskać Eurydykę zabitą ukąszeniem węża; Jakób, by odnaleźć siebie i oddać hołd zjadającemu własny ogon Wężowi.

Nie czytałam powieści Raka, głównie dlatego, że wszelkie nagrody i zaszczyty przyznawane dziełom działają na mnie zazwyczaj à rebours, a może dlatego, że nigdy nie pociągały mnie ociekające posoką opowieści. Szlachetny Robin łupiący bogaczy w Wesołej Anglii był atrakcyjny, bo jednak nieco odległy i odmienny, ale już nasz Janosik wymachujący swojskim toporkiem kojarzył mi się głównie z byciem krwawym zbójem i najbardziej z jego historii pamiętam finał, czyli wiszenie na haku wbitym pod żebro – zgroza. A co dopiero Jakub Szela, zbroczony śmiercią Upiór z „Wesela"! Mego dziada piłą rżnęli, myśmy wszystko zapomnieli... Na taką mitologię polską mam w sobie spory opór. Tym bardziej się cieszę, że Nowak napisał swoje dzieło, bo ono nie jest o Szeli, ani nawet nie o sercu, lecz o Narodzie.

Kuba Szela, galicyjski chłop, i jego właściciel, Wiktoryn Bogusz, to postaci historyczne Rzezi Galicyjskiej, czyli, w zależności od tego, kto pisze historię – albo: skrzywdzony bohaterski przywódca antyszlacheckiego powstania kontra okrutny pomiatający ludem słusznie ukarany włodarz – albo: butny zwyrodniały mściwy cham naszczuty na polską szlachtę przez Klemensa von Metternicha kontra gospodarny, ludzki i wyrozumiały dla włościan bestialsko zamordowany pan.

Geniusz Aleksandra Nowaka polega na tym, że w „Baśni o sercu" czyni z tych adwersarzy jedną postać. Jakób i Wiktoryn to ten sam mężczyzna, potwornie skrzywdzony, więc pozbawiony serca – to już nie jest jeden z nich z bratobójczym znamieniem Kaina na czole – oni są jednym, tak jak jednym jest nasz naród. Ktoś powie, że cała szlachta leży w piachu katyńskim albo wyjechała i ostali się sami chłopi, ale to nieprawda, jesteśmy jednymi i drugimi, jesteśmy jednym.

Chór, jak w oratoriach, albo w jeszcze wcześniejszej tragedii greckiej, jest narratorem i komentatorem – to zespół Camerata Silesia, a partię solową powierzył Nowak genialnemu, charyzmatycznemu śpiewakowi Adamowi Strugowi, który jest połączeniem Hyle (Materii), Psyche (Duszy) i Pneumy (Ducha), jest połączeniem Szeli i Bogusza. Perkusista Hubert Zemler pełni w „Baśni" rolę agresora, unowocześnionego wzmacniacza wrażeń. Orkiestrę AUKSO i spójną – co zadziwiające – całość w precyzyjny i doskonały sposób prowadzi dyrygent Marek Moś. Premierowe wykonanie wybrzmiało podczas festiwalu Auksodrone w Tychach 8 października 2022 roku, a ja słyszałam nagranie wydane staraniem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego ANAKLASIS.

Zaczyna się cudnie, rodzimie, słodko, ale po pierwszej minucie radosnych ludowych taktów w muzykę wdziera się dysonans i robi się współcześnie. Potem wracamy do magicznych dźwięków smyków i natury, ale już zaburzonych śliskim, ostrym jazgotem strachu i niepokoju. Następnie wchodzi Strug z quasi biblijnym opisem tego, co jest: „jeden jest świat, jedna matka, jeden ojciec" – tak jak na początku było słowo; gesty, miękki baritenor stwarza dźwiękami świat, którego osią i zasadą jest serce, jest jedność. Potem krzyk chóru i prezentacja Jakóba Szeli, który nie ma serca, Wiktoryna Bogusza, który nie ma serca – kiedyś były dwa serca, ktoś miał serce, ktoś oddał swoje niepotrzebnie, ktoś nie umiał przyjąć, zaniedbane obumarło. Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi?
Droga mężczyzny do odnalezienia serca i sensu prowadzi przez kobiety, a symbolika ich imion zapiera dech w piersiach: pierwsza jest Chana, czyli Dar, Łaska, Bezinteresowne Dobro, które całe się jemu oddaje, choć on nie chciał. Chciał drugiej z nich, pożądanej, miękkiej, wilgotnej i złej – to Malwa, ona nie dbała o jego serce i odeszła. Potem jest Sława, czarodziejska i zwykła, tajemnicza i codzienna jak chleb, ale i ona odchodzi, i wtedy mężczyzna chce lec i zdechnąć, ale wtedy po raz wtóry przychodzi Chana...

Wpuszczenie namiętnego Struga i szaleństwa ekspresji na perkusji Zemlera w środek czystych tonów orkiestry, instrumentalnych głosów zespołu i płaczących cienko tenorów robi piorunujące wrażenie, zwłaszcza że Moś prowadzi tę pozornie nieokiełznaną gromadę dokładnie tam, dokąd chce – w najgłębsze uniwersum doznań intelektualnych i duchowych. Strug jest śpiewakiem ukształtowanym jako dziecko przez autentyczny śpiew ludowy rodzimego Mazowsza, potem jako dorosły doskonalił ten warsztat już ze świadomego wyboru latami praktykując obrzędowe pieśni nabożne podczas pogrzebów. Ten głos nie mieści się w systemie równomiernie temperowanym – słuchając miałam nawet problem z określeniem, jaki jest ambitus jego partii solowej; nie wiedziałam, czy to prawie trzy oktawy rozpiętości, czy jednak niecałe dwie; nie byłam pewna, czy górna granica to e czy es, a przecież w szkole muzycznej nie tylko miałam szóstki z kształcenia słuchu, ale nawet przeskoczyłam dwa semestry – czyżby ucho mocno zakorzenione w systemie dur-moll niekoniecznie było zawsze zaletą? Retoryczne.

Cham – ten, który nie uszanował ojca, i Pan – ten, który ma władzę. Ciągła walka gospodarza o to, by być właścicielem, nie niewolnikiem. Ojczyzna, pańszczyzna, gniew, nędza, krew, gardło, miecz. Opera kończy się słowem kamień, w które przemieniło się serce Jakóba wyśpiewane na jednej długiej nucie w połowie wielkiej oktawy. Czy to jest ostatecznie skamieniałe serce cierpiące, nie potrafiące wybaczyć wzajemnych krzywd, szlachecko-chłopskie serce polskie? A może to kamień oznaczający stałość, wytrzymałość, istnienie i sens?

Aha, utwór jest nominowany do Fryderyków 2024 w dwóch kategoriach – Muzyka Poważna: Najwybitniejsze Nagranie Muzyki Polskiej oraz Album Roku Muzyka Oratoryjna i Operowa. Oby, Oby.

Agnieszka Kledzik
Dziennik Teatralny Warszawa
1 marca 2024
Wątki
#MUZYKA

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia