Sezamie, otwórz się!
,,Podwójny z frytkami" - reż. Piotr Pacześniak - Teatr Dramatyczny im. Gustawa Holoubka - 05.07.2023Stłoczeni w ciasnym korytarzu przed teatralna salą, spoceni od letniego żaru, czekamy...
Czekamy na premierę spektaklu czy na otwarcie pierwszego na ziemiach polskich McDonald'sa? Już od pierwszych chwil jesteśmy wrzuceni w atmosferę 17 czerwca 1992. Nie tylko aktorzy i aktorki, ale również publiczność weźmie udział w symulacji premiery cheesburgera Ronalda.
Otwarcie McDonald's w postkomunistycznej Polsce to koniec z ,,podróbizmem" (w postaci bułki z musztardą i zimnym mielonym), ,,bezfrytkizmem" i ,,beznadzieizmem". Oryginalny fast food zza oceanu ma smak Zachodu i nadchodzącej zmiany. Siedząc przy restauracyjnych stolikach, pobierając nasz numerek na frytki, przenosimy się w czasie. Jak mówi reporterka telewizyjna (w tej roli genialna Agata Różycka): ,,czerwce, ah te polskie czerwce. W historie zawsze obfite...". Tym razem ową historią jest, jak Ronald McDonald wprowadził na nasze polskie ziemie symbol kapitalizmu w postaci frytek z hamburgerem. Oraz jak polskie społeczeństwo, spragnione koloru i powiewu zmian, rzuciło się na fast obietnicę innej przyszłości. Nikt nie mógł przewidzieć, jak będzie wyglądała pokolorowana Warszawa, która przez tyle lat była szara. Jednak entuzjazm nowej klienteli pamiętnego 17-stego czerwca świadczył o potrzebie zanurzenia się w Zachodzie. Podczas otwarcia pierwszego, polskiego McDonald'sa sprzedano 13,300 hamburgerów. Na premierze pod złotymi łukami pojawili się warszawscy celebryci m.in. Agnieszka Osiecka, która odegrała tu rolę współczesnej wersji baudelaire'owskiej postaci flâneur(ki)-hipokrytki. Z jednej strony krytykowała nadciągającą z Zachodu kulturę mainstreamu, a jednak nie mogła oprzeć się pokusie tak nowego przeżycia kształtującego ówczesne czasy (Niech żyje... Milkshake!).
Każdy z aktorów i aktorek ma swój własny czas sceniczny, który jest bardzo dobrze dopracowany. Katarzyna Herman, która wciela się w rolę ówczesnego ministra pracy i polityki społecznej - Jacka Kuronia - wyznaje w końcu, jak bardzo przerażona jest galopującym i zmieniającym się światem. Konrad Szymański w roli klauna Ronalda gra genialną scenę psychotycznego kapitalisty, który nie toleruje emocji, jaką jest smutek w życiu. W energetycznym kapitalizmie, musimy mieć uśmiech przyczepiony do twarzy 24h. McKlaun staje się tutaj kapłanem kapitalizmu. Jedząc jego ciało (,,Oto ciało moje") zostajemy wiernymi tej nowej dla lat 90. religii.
Bardzo dobre są również sceny grupowe. Choreografia oraz zgranie aktorów i aktorek są na wysokim poziomie, a jeśli wziąć pod uwagę tempo scen, kiedy wszyscy w zawrotnej szybkości jeżdżą na wrotkach lub biegają, tym bardziej należałoby wykonać gest chapeau bas. Energia odczuwalna w scenach pogoni na wrotkach idealnie oddaje ducha galopującego kapitalizmu, który osiągnął już taką prędkość, że nie da rady go zatrzymać w bezpieczny sposób.
Pokolenie naszych rodziców wypowiadające magiczne zaklęcie ,,Sezamie otwórz się" nie wiedziało, czym skończy się ta kapitalistyczna pogoń. Warszawa - Zachód Wschodu - miasto, chyba jak żadne inne rozczarowane i wymięte po kapitalistycznym praniu mózgu. Spektakl pokazuje smutny after, wszyscy imprezowicze są wyczerpani tą trzydziestoletnią imprezą kapitalizmu. A on - kapitalizm - wciąż nas goni z wywieszonym językiem. Ronald w jednej z końcowych scen mówi o deszczu frytek. Deszczu frytek, który ma spaść na to miasto. Być może jest to nieco bardzo ekstrawagancka wersja modlitwy Jacka (lub serialowego Kuby) ze ,,Ślepnąc od świateł", który chciał, by na to miasto spadł ogromny deszcz i zmył wszystkie warszawskie grzechy, zatopił wszystkie szumowiny.
Spektakl jest ciekawą symulacją wydarzenia, które symbolizuje nasze polskie zachłyśnięcie się Zachodem, co wydaje się ważnym elementem naszej tożsamości i historii.