Siła młodości wygrała

"Le Villi" - reż. Natalia Kozłowska - Akademia Muzyczna w Gdańsku

Klasyczna, prosta interpretacja, skupiona na wydobyciu emocji z muzyki Giacomo Pucciniego to klucz do sukcesu gdańskiej prapremiery opery "Le Villi", wystawionej gościnnie przez studentów gdańskiej Akademii Muzycznej w Operze Bałtyckiej.

"Willidy" to pierwsza opera Giacomo Pucciniego. Choć nie jest tak bogata jak najsłynniejsze, późniejsze jego dzieła - "Tosca", "Cyganeria", "Madame Betterfly" czy niedokończona "Turandot" - to już w pierwszej operze 25-letniego wówczas Włocha odnaleźć można niemal wszystkie składowe późniejszego sukcesu kompozytora. Znajdziemy tu niespokojny, pełen werwy, wręcz zachłanny rytm, imponujące partie symfoniczne orkiestry, podporządkowane treści libretta i - przede wszystkim - ogromny ładunek emocjonalny muzyki. W "Le Villi" muzyka brzmi bardzo świeżo, prowadzona przez młodzieńczy zapał i entuzjazm Pucciniego.

Zupełnie naturalną wydaje się decyzja, by za niedocenianą, debiutancką operę Pucciniego wzięli się studenci Akademii Muzycznej, znajdujący się w podobnym punkcie swojej kariery artystycznej, co twórcy tej opery blisko 130 lat temu. Młodzi artyści pod kierunkiem dyrygenta Rafała Kłoczko - pomysłodawcy wystawienia "Le Villi" po raz pierwszy w Gdańsku - radzą sobie bardzo dobrze.

Całą warstwę ludyczno-fantastyczną opery przeniesiono na imponujące projekcje multimedialne autorstwa Olgi Warabidy (wyświetlane na bocznych i tylnej ścianie sceny) oraz na efektowny, zmysłowy taniec willid, z ciekawą choreografią Anny Baranowskiej i Beaty Oryl, tańczących w "Le Villi" razem z Kingą Jakubowską, Aleksandrą Konicz, Eweliną Plutą i Dorotą Zielińską. Dzięki projekcjom, pomimo stosunkowo niewielkiej obsady, nie ma wrażenia pustki na scenie, a soliści potrafią skorzystać z szansy, jaką dają trzy eksponowane role.

Pięknym, czystym, bardzo mocnym tenorem o oryginalnej barwie, jaki rzadko słyszy się w Operze Bałtyckiej, dysponuje Jingxing Tan, czyli Robert, wiarołomny ukochany Anny. Pochodzący z Chin śpiewak jest jednak jeszcze bardzo surowy w wyrazie aktorskim, w przeciwieństwie do sopranistki Delfiny Ewy Skarbek kreującej rolę Anny. Skarbek wydobywa delikatne, ciepłe tony w górnych rejestrach ("Non ti sordar di me") i razem z Jingxing Tanem stanowi mocny, zgrany duet. Nieco ustępuje im Guglielmo Wulf (Janusz Stolarski), matowy wokalnie na tle wspomnianej dwójki.

Wiele kolorytu wprowadzają tancerki (bardzo pomysłowa "La tragenda", tańczona na tle dynamicznych wizualizacji). Jednak głównym bohaterem jest kierownik muzyczny produkcji, Rafał Kłoczko, który z polotem i energią prowadzi zespół Orkiestry "Tutta Forza", rekrutującej się ze studentów i sympatyków Akademii Muzycznej w Gdańsku. Udanie prezentuje się również Chór Kameralny "Tutti e solo" (bardzo dobra modlitwa - "Preghiera").

Realizatorzy wybrali prostą, przejrzystą interpretacją i konstrukcję spektaklu. Bez zbędnych uwspółcześnień, z dyskretną, niemal niewidoczną ingerencją reżyserki Natalii Kozłowskiej. Poza schematyczną pierwszą sceną zaręczyn Anny i Roberta, fabułę ożywiają oddające nastrój muzyki projekcje multimedialne oraz tańce willid. Pomimo słabości i naiwności libretta, na co gdańscy realizatorzy nie mieli przecież wpływu, "Le Villi" studentów AM jest dziełem przemyślanym i dobrze zrealizowanym.

Przywracanie zapomnianych dzieł operowych zawsze stanowi wielkie wyzwanie. Przykład "Le Villi" studentów Akademii Muzycznej w Gdańsku przekonuje, że takie wyzwania warto podejmować.

Łukasz Rudziński
Trojmiasto
8 czerwca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia