Siostra Aliny

"Balladyna" - reż: Jan Machulski - Nowy Teatr w Słupsku

Teatr Mały w Tychach od lat gości na swoich deskach spektakle innych teatrów. Ale szczególnie widziane są te, które mogą przyczynić się do/lub ułatwić w pewien sposób edukację w mieście. W taki oto sposób od czasu do czasu prezentowane jest przedstawienie odpowiadające szkolnym lekturom. Tym razem była to "Balladyna" Teatru Nowego ze Słupska.

Treść „Balladyny” Juliusza Słowackiego dla większości osób jest bardzo dobrze znana. Czym zatem wyróżnia się ta adaptacja od innych? Przyznać trzeba, że reżyser (Jan Machulski) postarał się o to , by choć troszeczkę uprzyjemnić pobyt młodzieży w teatrze. Lektury bowiem z samego założenia dla uczniów po prostu są nudne. Zdaje się nawet, że najciekawsza książka może odstręczać, gdy tylko stanie się „lekturą szkolną”, a już prawdziwą tragedią dla młodego człowieka jest iść na „coś takiego” do teatru.

Dzisiejszym problemem „Balladyny” nie jest jej treść, lecz niestety język, który przeciętnemu gimnazjaliście czy licealiście może sprawiać trudność, czy po prostu nie jest w stanie go zainteresować na tyle, by mógł on wytrzymać dwie godziny w teatralnym fotelu. Jan Machulski wyszedł naprzeciw temu problemowi. Język w spektaklu został uproszczony, treść skrócona i uzupełniona o momentami dość potoczne wstawki, które są w stanie przykuć uwagę młodego widza.

Warto też wspomnieć o prostej, acz efektownej scenografii. Na przykład w pierwszej scenie Goplana wraz z Chochlikiem i Skierką pływają w jeziorze wśród ogromnych ryb i wodorostów. Efekt ten został oczywiście osiągnięty przez wizualizacje, które z resztą zmieniały się, stając się tłem każdej ze scen przedstawienia. Również ciekawe było stopniowe opuszczanie wzdłuż kulis czerwonego materiału, który jakby odpowiadał zabójczym i tragicznym sytuacjom, w jakie pogrążała się Balladyna.

Bardzo charakterystyczne i wyraziste były kostiumy projektu Zofii de Ines, której kunszt po raz kolejny dał o sobie znać na scenie.Całość została okraszona dobrą muzyką w wykonaniu Renaty Przemyk.

Teoretycznie rzecz ujmując, wszystko zostało zaprezentowane tak, by nawet największy młody sceptyk teatralny, zaczerpnął choć kapkę z teatralnej skarbnicy. Jedno, co mogło odstraszyć, to patos, w który momentami popadali aktorzy. Być może było to skutkiem tego, że bądź co bądź „Balladyna” jest klasycznym dziełem, którego nie sposób przekazać w ot tak prosty i banalny sposób. Bowiem niektóre dzieła, wymagają nie tylko zgrabnej oprawy, ale również zrozumienia ze strony publiczności, a tego może czasami zabraknąć.

Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
6 lutego 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...