Skandynawska swoboda i tablet. Po premierze "Tajemnicy Kina

"Tajemnica kina" - reż. Ireneusz Maciejewski - Teatr Miniatura w Gdańsku

Bohaterami najnowszego spektaklu w Teatrze Miniatura są Maja (Wioleta Karpowicz) i Lasse (Jakub Ehrlich). Nie są to zwyczajne dzieci - nie oglądają telewizji, do kina chodzą rzadziej niż do teatru, czytają prasę. Do tego prowadzą jedyne w mieście biuro detektywistyczne i pomagają policji rozwiązywać zagadki kryminalne. Ten wyidealizowany świat nie mógł powstać nigdzie indziej niż w Szwecji. To świat, w którym dorośli nie ograniczają swobody i wolności dziecka, gdzie pojęcie takie jak godność w równym stopniu dotyczy wszystkich bez względu na wiek. Świat, który pamiętam z "Dzieci z Bullerbyn" i "Muminków" został odtworzony w "Tajemnicy kina" w reżyserii Ireneusza Maciejewskiego. To, co odróżnia go od klasyków skandynawskiej literatury dla dzieci, to włączenie nowych technologii i tematu mediów w fabułę spektaklu.

Drugi po "Tajemnicy diamentów" spektakl na podstawie książki "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai" Martina Widmarka i Helen Willis umiejętnie wykorzystuje nowe technologie. Główny wątek, czyli poszukiwanie przestępcy odpowiedzialnego za porwanie psa słynnej gwiazdy filmowej, jest przeplatany komicznymi scenami z udziałem ekipy telewizyjnej, która relacjonuje zdarzenia. Wykorzystano m.in. ekran, na którym wyświetlano obrazy nagrywane za pomocą stojącej cały czas na scenie kamery. Kamera relacjonuje także przelot miniaturowego helikoptera nad makietą miasteczka Valleby. Członkowie ekipy ubrani zostali w ciekawe, kolorowe stroje w jednej stylistyce, co stworzyło pewnego rodzaju więź - młody widz widzi od razu, że stanowią oni zgrany zespół, pomimo wewnętrznych animozji. Trzeba przyznać, że wszyscy aktorzy i aktorki trzymali równy, dobry poziom gry. Zabawne przepychanki dwóch ambitnych prezenterek, walczących o dostęp do kamery, kończą się pozytywnym akcentem, co stanowi jedyny i niebanalny morał w sztuce, która od moralizatorstwa ucieka. W rolę jednej z prezenterek wcieliła się Magdalena Żulińska, która odgrywa także rolę Panny Lund, tajemniczej pracowniczki kina. Żulińska ze swoją niezwykle sympatyczną powierzchownoscią wybijała się zdecydowanie z całago zespołu aktorskiego - zarówno jako animatorka lalki, jak i w roli prezenterki TV. Medialne podteksty w sztuce sprawiły, że i dla rodziców sztuka nie jest nudna - mogą oni wczytać się w inną, bardziej ironiczną warstwę - pojawia się np. parodystyczna postać prezentera talk show, wzorowana na Kubie Wojewódzkim, którego odgrywa bardzo przekonujący Jakub Ehrlich.

W jedną z miniaturowych makiet, w którym mają miejsce najważniejsze z punktu widzenia fabuły zdarzenia - w pewnym momencie zostaje wbudowany mały tablet - dokładnie zastępuje on ekran kinowy. Ta scena dla dorosłych widzów (a do takich zalicza się niestety pisząca te słowa) stanowi pewnego rodzaju pęknięcie świata przedstawionego teatru. Zapośredniczanie i multiplikowanie rzeczywistości przy użyciu kamer oraz rzutników na scenie już w teatrze było. Osoby częściej chodzące do teatru mogą nawet być tym znudzone. Ale tablet wciśnięty w kartonową, pstrokatą do granic makietę w spektaklu dla dzieci ma nie tylko efekt humorystyczny i wywołuje nieco cyniczne refleksje natury społecznej. A dzieci? Mogę się tylko domyślić, że ta scena nie wywołała u nich uczucia, że coś tu jest nie takie jak zazwyczaj w teatrze, bo dla nich świat komórek i tabletów jest jedynym światem, który znają. Tak jak w dowcipie: "Powiedziałem synowi, że kiedyś nie było Internetu. Zapytał mnie: Na jak długo?". Jestem skłonna postawić tezę, że takie nowoczesne technologie w anturażu sceny nie budzą żadnych niepokojów u najmłodszego widza.

Mimo tego dzieci na "Tajemnicy kina", przedstawieniu trwającym niemal 1,5 godziny (z przerwą), nie mogą się nudzić. Akcja spektaklu jest wartka, co podkreśla dynamiczne przechodzenie między planem ludzkim a lalkowym, aktorzy dwukrotnie schodzą ze sceny i włączają dzieciaki do akcji, przeprowadzają quizy. W tej roli najlepiej sprawdzili się Hanna Miśkiewicz (odgrywająca także z powodzeniem egzaltowaną divę - Ivę Ross) i Jacek Majok. Także finał jest emocjonujący, kiedy to przestępca ucieka przed pościgiem policji (co widzimy oczywiście dzięki kamerze filmującej makietę) i wpada do... Teatru Miniatura! Tutaj mamy już prawdziwe stereo - złodziej pojawia się kolejno w trzech wyjściach ewakuacyjnych i strzela nad głowami widowni. Jesteśmy w samym sercu wydarzeń. Ekran okazuje się pomocny także na zakończenie spektaklu, gdzie przed tradycyjnym wyjściem na scenę podczas oklasków, widzimy poszczególnych członków ekipy z wypisanymi nazwiskami i funkcjami - dzieci dzięki temu mogą dowiedzieć się, kto jest reżyserem, a kto był odpowiedzialny np. za wykonanie lalek, wzorowanych częściowo na znanych postaciach ze świata filmu (np. Woodym Allenie czy Sylwestrze Stallone). Oczywiście prawdziwa zabawa odbywa się podczas bankietu już po przedstawieniu - pracownicy teatru rozdawali popcorn i słodycze nawiązujące do tematyki przedstawienia, a także gry "Czarny Piotruś" i kartoniki do składania origami. Dzieci biegały po całym teatrze i zbierały autografy od aktorów - trzeba przyznać, że oprawa spektaklu udała się wyśmienicie, nie wyłączając kolorowych programów z bardzo ciekawą grafiką. Warto dodać także słowo na temat muzyki w wykonaniu Old Time Radio. Zespół powstał w 2001 roku w Trójmieście. Tworzą go Tomasz Garstkowiak, Magda Szkudlarek i Piotr Salewski. Klimatyczna muzyka odrobinę nawiązująca do stylu retro doskonale uzupełniała spektakl.

W programie możemy przeczytać krótki, ale ciekawy wywiad z autorem książki, Martinem Widmarkiem. Mówi on: "Przez całe lata w każdym domu i w szkole funkcjonował model, w którym dziecko było partnerem dorosłych. (...) Gdzieś się w tym jednak pogubiliśmy. (...) Teraz powoli wracamy do roli nauczyciela jako autorytetu i pedagoga, człowieka, który stawia granice, a nie kolegi, starającego się wejść w skórę dziecka". Szwedzki, liberalny model wychowania jest powoli zastępowany przez bardziej konserwatywny. Musimy pogodzić się z tym, że świat Lisy, Lassego i Bossego z Bullerbyn odszedł i został zastąpiony światem, w którym tempo dyktują iphone i tablet, gdzie dzieci w wieku przedszkolnym uczą się chińskiego, bo to zwiększy ich szanse na rynku pracy. Widmar między tymi dwiema wizjami stara się znaleźć złoty środek - udaje się to także w spektaklu "Tajemnica kina".

Katarzyna Gajewska
www.portkultury.pl
13 listopada 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia