Śląsk w oczach Cholonka

"Cholonek" - reż: Mirosław Neinert i Robert Talarczyk - Teatr Korez w Katowicach

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o adaptacji teatralnej tragedii Janoscha "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg" z gliny byłam tym faktem szczerze zdumiona, a moją twarz ozdobił uśmieszek sceptycyzmu. I choć nie należę do grona miłośników tematyki śląskiej w literaturze, to jednak nic nie stanęło na przeszkodzie, aby wybrać się na ów spektakl. Zaś w myśl maksymy veni vidi vici - przybyłam, obejrzałam i zachwyciłam się tak, iż od tamtej pory zaliczam "Cholonka" w poczet moich ulubionych spektakli

Ponowna wizyta w katowickim teatrze Korez, w którym zresztą miała ona swą premierę 16 października 2004 roku, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że mimo upływu lat "Cholonek" nadal cieszy się ogromną popularnością i zainteresowaniem widzów do tego stopnia, iż malutka widownia teatru za każdym razem dosłownie pęka w szwach. Dlaczego? Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na świetny scenariusz autorstwa Mirosława Neinerta oraz Roberta Talarczyka, dzięki czemu każdy z łatwością zrozumie sztukę, nawet te osoby na co dzień mieszkające poza Śląskiem. Co więcej, wszyscy aktorzy mówią piękną, czystą gwarą, która niewątpliwie bardzo pomaga w zrozumieniu śląskich zwyczajów i tradycji. Mało tego, nawet ja sama oglądając sztukę, niejednokrotnie przywoływałam sobie w pamięci podobne obrazki z własnego życia dokładnie tak, jakby to wszystko działo się tuż obok mnie.

"Cholonek" opowiada o codziennym życiu rodziny Świątków, ich radościach, smutkach, przeżyciach. Mamy więc scenkę, której państwo Świątkowie wraz córkami i ich adoratorami (a później mężami) spożywają posiłek śmiejąc się przy tym i plotkując. Kiedy córki wychodzą za mąż, rodzice urządzają im wesele u siebie w domu, dobrze się przy tym bawiąc – dokładnie tak, jak każe im tradycja. Lecz ta sielanka urywa się w chwili wybuchu II wojny światowej nagle i gwałtownie, a rodzina Świątków, za wyjątkiem Stanika Cholonka, nie może się odnaleźć w nowej rzeczywistości: pojawiają się problemy z tożsamością, bohaterowie czują się zagubieni i tęsknią do dawnego życia, tradycji, rodziny. Tęsknota ta potęguje się z chwilą śmierci najpierw matki, potem ojca, by wreszcie osiągnąć swój punkt kulminacyjny w dniu upadku Hitlera i głoszonych przez niego idei. 

A zatem sztuka ta jest i do śmiechu i do płaczu; skłania do refleksji, ale też obrazuje pozytywne wartości takie jak rodzina, tradycja, poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Każdy widz znajdzie w niej coś dla siebie: dowcip, historię Śląska, a przede wszystkim niczym nie zmącony i prawdziwy realizm - tu nie ma miejsca na oszukiwanie. Dokładnie tak, jak w znanej i przytaczanej nie raz maksymie: „pokaż mi jak żyjesz, a ja powiem Ci, kim jesteś”.

Dorota Frelich
Dla Dziennika Teatralnego
17 listopada 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...