Ślązacy od zawsze są w Europie
"Piąta strona świata" - reż. Robert Talarczyk - Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach12 marca minął prawie miesiąc od premiery „Piątej strony świata”. Przedstawienie zebrało znakomite recenzje, a zdobycie biletów na spektakl graniczy z cudem. Gościem marcowego spotkania w Studium Wiedzy o Teatrze był reżyser spektaklu - Robert Talarczyk.
Kiedy trzy lata temu ukazała się „Piąta strona świata", w Teatrze Korez odbyło się spotkanie, promujące debiutancką powieść Kazimierza Kutza. Wówczas fragmenty książki – w obecności autora - czytał Bernard Krawczyk, późniejszy odtwórca roli dziadka Wawrzka w katowickim spektaklu. Wtedy też Mirosław Neinert, dyrektor Korezu, zaproponował Robertowi Talarczykowi, by ten zastanowił się nad adaptacją powieści. Dyrektorowi Teatru Polskiego w Bielsku-Białej „Piąta strona świata" wydawała się nieprzekładalna na język teatru (choćby z uwagi na brak dialogów), poza tym spektakl, który by powstał na jej podstawie, musiałby mieć liczną obsadę. Po jakimś czasie do autora adaptacji „Cholonka" zadzwonił dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego i zaproponował pracę nad „Piątą stroną świata".
Czytając po raz kolejny książkę, autor adaptacji szukał w niej tego, co jest istotą teatru – linearności, bohaterów, historii. Powstawały nowe wersje tekstu, zmieniała się obsada, w domu twórcy „Soli ziemi czarnej" w podwarszawskich Kaniach Robert Talarczyk przez wiele godzin słuchał opowieści Kazmierza Kutza. Autor powieści pojawił się również na pierwszej próbie i podzielił się z reżyserem swoimi uwagami. Zdaniem Roberta Talarczyka, dobrze się stało, ponieważ dzięki temu twórcy uniknęli rodzajowości (w spektaklach o Śląsku bohaterowie z reguły siedzą przy stole i rozmawiają), a jej miejsce zajęła symbolika. Jesienią przedstawienie zostanie pokazane w stolicy, pojawiają się również zaproszenia z innych miast.
W recenzjach podkreśla się, jak ważny w przedstawieniu jest ruch sceniczny. Jego autorką jest Katarzyna Kostrzewa – absolwentka Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu. Widzowie z pewnością pamiętają „Projekt: 3 siostry" z jej udziałem, prezentowany podczas ubiegłorocznej, pierwszej edycji Lata w Malarni. Robert Talarczyk przypomniał, że zagrała w jego „Amadeuszu" (była jednym z Venticellich), jest również autorką bardzo interesującej pracy magisterskiej, dotyczącej ruchu na scenie. Efektem ich wspólnych rozmów są m.in. dziejąca się przy stołach sekwencja z udziałem „celtyckich wdów", Chrobokowej i Marianny (bardzo ważny był tam nie tylko ruch, ale i rytm) oraz jednocześnie zabawna i poetycka scena nauki alfabetu Morse'a. Recenzenci zwracali uwagę również na muzykę Przemysława Sokoła. Reżyser pracował z kompozytorem w Teatrze Rampa przy spektaklu „Monsters. Pieśni morderczyń" i wówczas otrzymał od niego płytę z utworami instrumentalnymi, kojarzącymi się z Bałkanami. Podobną muzykę – graną na śląskim instrumentarium – słyszymy w „Piątej stronie świata".
Jego kariera reżyserka zaczęła się od „Ptaśka", zrealizowanego w chorzowskiej „Rozrywce". Przełomowy był jednak rok 2004, kiedy Robert Talarczyk wystawił trzy ważne tytuły: „Miłość Fedry" Sary Kane, „Niezidentyfikowane szczątki ludzkie..." Brada Frasera (oba w Teatrze Gry i Ludzie) i „Krzyk według Jacka Kaczmarskiego" (Teatr Rozrywki). Wyznał, że – mimo nagród i pochlebnych recenzji - bardzo krytycznie spogląda na swoje dokonania reżyserskie. Mało tego, w trakcie prób do „Piątej..." zdecydował, że jeśli to – tak ważne z racji tematu nie tylko dla niego - przedstawienie okaże się klapą, przestanie reżyserować. Na szczęście tak się nie stało i miejmy nadzieję, że nie mylił się Jacek Sieradzki, mówiąc, że „Piąta strona świata" będzie grana przez 20 lat. Gdyby spektakl udało się zarejestrować w ramach projektu „Teatr Śląski w twoim domu", reżyser chciałby stworzyć nową jakość artystyczną i połączyć „teatr żywego planu" z wyjściem w plener (wówczas w pierwszej scenie grający Albina Lompę Andrzej Warcaba biegałby po hałdach).
Nie sposób wyobrazić sobie rozmowy o „Piątej stronie świata" bez refleksji na temat śląskości. Reżyserując wspólnie z Mirosławem Neinertem „Cholonka", Robert Talarczyk chciał wstrząsnąć sumieniami Ślązaków. Przecież Janosch w swojej powieści pokazuje mieszkańców tego regionu z tzw. żabiej perspektywy, portretując ich jako ludzi podłych i koniunkturalnych (przykładowo Stanik Cholonek zapisuje się do NSDAP tylko po to, by przejąć mieszkanie po Żydzie). Autor adaptacji miał nadzieję, że po premierze w październiku 2004 roku rozpęta się dyskusja, tymczasem Ślązacy pokochali ten spektakl. Być może było jeszcze za wcześnie na poruszanie tej tematyki. „Piąta strona świata" miała pokazać zupełnie inny Śląsk – magiczny, a nie dosłowny. Wokół istniała Azja, a Ślązacy od zawsze byli w Europie – to tutaj robotnicy na początku XX wieku chodzili w butach, mieszkali w porządnych familokach, mieli ubikacje na półpiętrze i dostęp do bieżącej wody. Ten region, którego atutem są wielokulturowość i niełatwa historia, jest znakomitym miejscem do życia i należy go promować. Przykładowo w Hanowerze są stoiska, gdzie turysta może kupić gadżety, związane z miastem, tymczasem w Katowicach takich miejsc brak. Skoro „Piąta strona świata" okazała się takim sukcesem, można by połączyć spektakl z koncertem rapera Miuosha, który w 2011 roku nagrał płytę „Piąta strona świata", był również na jednym z przedstawień.
Zapytany przez prowadzącą spotkanie Renatę Janiszewską o to, czego można by mu życzyć, Robert Talarczyk odpowiedział: „Żebym nie zapomniał, że teatr jest tylko cyrkiem, dodatkiem do rzeczywistości". Bywa, że pasja przyćmiewa czasem wszystko inne, ale trzeba pamiętać o tym, co w życiu jest najważniejsze. Jego „piąta strona świata" to żona, dzieci i dom.
Chyba po raz pierwszy spotkanie w Studium Wiedzy o Teatrze odbyło się już po premierze spektaklu i ta nowa formuła sprawdziła się w stu procentach. Zarówno słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku, jak i obecna na widowni młodzież chętnie zadawali reżyserowi pytania (m.in. o gwarę, autonomię, „Cholonka"), a część widzów została po zakończeniu spotkania, by porozmawiać z Robertem Talarczykiem indywidualnie.