Słobodzianka głos o Jedwabnem w Anglii

rozmowa z Tadeuszem Słobodziankiem

Sztuka "Nasza-klasa" inspirowana wydarzeniami w Jedwabnem właśnie miała swoją światową premierę w brytyjskim The National Theatre. - Oczekuję jednak, że będzie można ją pokazać nie w Londynie czy Paryżu, ale w szkole w Jedwabnem - mówi Tadeusz Słobodzianek, jej autor. Polska premiera dokładnie za rok.

Po ubiegłotygodniowej premierze w Londynie Tadeusz Słobodzianek wrócił do Polski. Jego "Our class" w przekładzie Ryana Craiga wyreżyserował Bijan Sheibani. To pierwsze dzieło dramatopisarza wystawione na angielskiej scenie narodowej spotkało się z niezwykle entuzjastycznym przyjęciem zarówno krytyki, jak i publiczności.

Słobodzianek pisał tekst zainspirowany zdjęciem przedstawiającym trójkę dzieci, uczniów jednej klasy w Jedwabnem, którzy stali się uczestnikami pogromu, ale także m.in. książką Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi" czy Anny Bikont "My z Jedwabnego". Utwór sceniczny rozpoczyna się w 1925 r., podczas pierwszego dnia w szkole bohaterów, a kończy 10 lipca 2001 r. Oto dzieci - Żydzi i katolicy - w małym miasteczku gdzieś na wschodzie Polski uczą się razem alfabetu, mają marzenia o tym, kim zostają w przyszłości. Kiedy do Polski wkraczają Niemcy i Sowieci, przyjaciele ze szklanej ławy stają się wrogami, nawarstwiają się wzajemne niechęci, w końcu dochodzi do przemocy.

Rozmowa z Tadeuszem Słobodziankiem*

Jest pan po premierze "Naszej klasy" w Wielkiej Brytanii, jak tamtejsza widownia odczytała ten tekst? W sztuce wina za okrutne wydarzenia leży nie tylko po stronie Polaków. Opisuje pan także los Żyda, który wstępuje do UB...

Tadeusz Słobodzianek: - Prowincjonalne jest myślenie, że mój tekst traktuje o winie Polaków czy Żydów. To po prostu spektakl o dramacie ludzi żyjących na tej samej ziemi, którzy przez rozmaite mechanizmy, od wychowania po zawirowania historyczne, faszyzm i komunizm, stali się uczestnikami tragedii. Ta tragedia spotkała zarówno Żydów, jak i Polaków. Angielska publiczność wie doskonale, że za Holokaust odpowiadają hitlerowcy, ale sami nie kwestionują części swojej winy w historii. Przyznają się do kolonializmu, pierwszych obozów koncentracyjnych. Mają swój problem z Irlandią. Do teatru w Londynie chodzą nie tylko angielscy lordowie, spotkamy tam Hindusów czy Chińczyków. Widzowie są bardzo otwarci, po spektaklu od razu chcieli się podzielić swoim zdaniem. Mówili mi, że to niesamowite, jak w Polsce zmienia się sytuacja. Do niedawna kojarzyli tylko wystąpienie posła Michała Kamińskiego o Jedwabnem. W przeciwieństwie do nas Anglicy rozliczyli się ze swoją historią, kompleksami i oglądając spektakl, zresztą doskonale zagrany, nie patrzyli na to, by tylko gdzieś kopnąć w tyłek Polaków. Uważam, że ta sztuka zrobiła bardzo dużo dla dobrego imienia Polski. Brytyjczycy mogli się z niej także dowiedzieć o faktach często nie do końca znanych, na przykład ze sceny pokazującej okupację Sowietów w Białymstoku i cierpienia Polaków. Teraz zbiera bardzo dobre recenzje. Na 20 z nich, 16 ma najwyższe noty. Za chwilę sztuka pojedzie do Izraela, trwają też rozmowy, by pokazać ją w Nowym Jorku.

Dlaczego do tej pory nie doszło do premiery w Polsce, gdzie pokazanie "Naszej klasy" miałoby wymiar wręcz terapeutyczny? Kiedy można się jej spodziewać?

- Sytuacja ta jest związana z pieniędzmi, postanowiliśmy przełożyć premierę na przyszły rok. Sztuka zostanie wystawiona w Laboratorium Dramatu w październiku 2010 w reżyserii Ondreja Spišáka.

Mówił pan, że chciałby dotrzeć ze sztuką do miejscowości takich jak Jedwabne, Radziłów czy Wąsocz? Czy będzie można zobaczyć ją w Białymstoku?

- Sztuka spełni swój cel, jeśli zostanie pokazana nie w Londynie czy Paryżu, ale na przykład w szkole w Jedwabnem. Na razie chcemy jednak doprowadzić do skutecznej premiery, nie prowadzimy jeszcze żadnych wiążących rozmów. Oczywiście będziemy chcieli jeździć ze spektaklem tam, gdzie jest to możliwe. Na premierę chcemy zaprosić nauczycieli z Jedwabnego. Jeśli uznają, że możemy to pokazać na miejscu, ze spotkaniem nauczycieli, mieszkańców i dzieci z historykami, znanymi warszawskimi aktorami, stanie się to "pożywieniem dla myślenia", jak mawiają Anglicy.

*Tadeusz Słobodzianek - dramatopisarz, reżyser, krytyk teatralny ur. w Jenisiejsku na Syberii. Po powrocie z zesłania jego rodzina osiedliła się w 1955 r. w Białymstoku. Jako reżyser zadebiutował w Białostockim Teatrze Lalek, współpracował z teatrami w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, Kaliszu. Pod pseudonimem Jan Koniecpolski pisał recenzje teatralne w „Polityce" i dwutygodniku „Student”. W 1991 r. był współzałożycielem supraskiego Teatru Wierszalin, teraz kieruje projektem Laboratorium Dramatu w Warszawie.

Autor docenionych tekstów dramaturgicznych: "Car Mikołaj", "Obywatel Pekosiewicz", "Turlajgroszek", "Prorok Ilja", "Merlin. Inna historia", "Kowal Malambo", "Sen pluskwy". Laureat wielu nagród, m.in. Paszportu "Polityki", Nagrody Fundacji Kościelskich i Nagrody im. Stanisława Piętaka. Jego sztuki dwukrotnie uzyskały Fringe First na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Edynburgu.ga

Monika Kosz-Koszewska
Gazeta Wyborcza Białystok
1 października 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...