Słowa były najważniejsze

zmarł Wojciech Siemion

Zmarł Wojciech Siemion, wybitny aktor teatralny i filmowy. W czwartek niedaleko Sochaczewa miał wypadek samochodowy. Spieszył się na festiwal Krzysztofa Komedy

W lipcu skończyłby 82 lata. Nie widać było po nim tego wieku. Energiczny, elokwentny. Trudno było mu przerwać, zwłaszcza gdy mówił o swojej największej pasji i miłości – sztuce słowa. Tworzonej z jednakowym oddaniem na dużej scenie, jak i przed zaglądającą w twarz kamerą czy w gronie słuchaczy poezji, której był niezrównanym interpretatorem.

W piątek wieczorem aktor miał wystąpić koncercie „Jazz i poezja“. Feralnego dnia jego samochód uderzył w nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę. Siemion w ciężkim stanie trafił do szpitala. Najpierw w Sochaczewie, a potem przy ul. Wołoskiej, gdzie zmarł w sobotę w południe.

Cały był teatrem

– Wyśmienity, „kolorowy i szeroki“ człowiek. Nikt tak wiersza nie potrafił mówić jak pan Wojciech – wspomina Emilian Kamiński.

– Gdziekolwiek był, z kimkolwiek rozmawiał, wszystko zamieniał w teatr. Cały był teatrem – o Wojciechu Siemionie powiedział agencji PAP Tomasz Miłkowski, autor książki „Teatr Siemion“.

Reżyser Jacek Bromski dodaje, że wielka sympatia Polaków, jaką się cieszył, wiązała się zapewne z tym, że miał typowo polski image, z którym wielu chciało i mogło się utożsamiać. Pytany przez PAP, szef Stowarzyszenie Filmowców Polskich uzupełnia, że sympatyczny wizerunek Wojciecha Siemiona budowały również: jego skromność, bezpośredniość, serdeczność i otwartość wobec innych ludzi.

– Kto choć raz był w jego domu w Petrykozach, w którym przyjmował gości jak wiejski gospodarz, z otwartymi ramionami, ten wie, o czym mówię – dodaje Bromski.

Scena w remizie

Urodził się 30 lipca 1928 r. w miejscowości Krzczonów koło Lublina. Jego ojciec był wiejskim nauczycielem.

– We wsi był teatr. Dzisiaj nazwano by ludowym, poza tym na co dzień śpiewano pieśni. Moja babcia też śpiewała – wspominał Siemion w jednym z wywiadów.

Zapewne bliska obecność sceny sprawiła, że małego Wojtka od dziecka ciągnęło do aktorstwa. Jako kilkulatek zagrał „Ducha Wojny“ w sztuce starszego brata Leszka (braci miał sześciu). Jednak jako rozsądny młody człowiek na dorosłe życie postanowił zarabiać jednak gdzie indziej. Już po debiucie, w 1946 roku, w „Krakowiakach i góralach“, na scenie Teatru Miejskiego Kaliszu, zaczął studiować w Lublinie prawo.

Marzenia o adwokaturze porzucił z powodu – tak twierdził – wierszy Tadeusza Różewicza, które wtedy odkrył i z powodu prof. Aleksandra Zelwerowicza, rektora warszawskiej PWST. Zelwerowicz wysoko go ocenił na egzaminie wstępnym. Po dwóch tygodniach przeniósł go od na drugi rok, a po kolejnych trzech na trzeci.

Trzeba wiersze mówić

W roku 1951 Siemion ukończył studia i zadebiutował w filmie. Zagrał w „Załodze“ Jana Fethke. Dwa lata później Leonard Buczkowski zaproponował mu rolę w „Przygodzie na Mariensztacie“. Ale na dobre odkrył go dla kina Andrzej Munk, angażując go do trzech filmów: „Błękitnego krzyża“, „Eroiki“ i „Zezowatego szczęścia“ .

Grał też m.in. u Stanisława Różewicza („Świadectwo urodzenia“, Tadeusza Konwickiego („Salto“ , Stanisława Barei („Poszukiwany poszukiwana“, „Nie ma róży bez ognia“ ), „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz“ ), Andrzeja Wajdy („Ziemia obiecana“ ). Po raz ostatni pojawił się w kinie w – nomen omen – „Ostatniej akcji“ (2009) Michała Rogalskiego.

Niezapomniane kreacje stworzył w Teatrze Narodowym: m.in. w „Żywocie Józefa“ Mikołaja Reja w reż. Kazimierza Dejmka, „Kartotece“ Tadeusza Różewicza w reż. Tadeusza Minca.

Dla wielbicieli poezji gotów był jechać w najodleglejsze zakątki kraju. Tomasz Miłkowski opowiada: – Nikomu nie odmawiał, bo uważał, że jeśli ktoś prosi, to trzeba przyjechać i wiersze mówić.

Jolanta Gajda-Zadworna
Zycie Warszawy
26 kwietnia 2010
Portrety
Wojciech Siemion

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia