Słowacki ożywa w monodramie

"Król" - reż. Małgorzata Warsicka - Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

Tekst monodramu powstał w oparciu o ostatnie dzieło Juliusza Słowackiego - poemat "Król-Duch", oraz fragmenty innych utworów romantycznego wieszcza. "Króla-Ducha" poeta pisał, będąc już bardzo chorym, i zdołał ogłosić drukiem zaledwie jego Rapsod Pierwszy. Kolejne rapsody pisane ręką z trudem utrzymującą pióro lub dyktowane wydane zostały po śmierci autora.

Tak zrodziło się dzieło niezwykłe, historiozoficzno - mistyczne, w którym poetyckie widzenie świata, dziejów narodowych osiągnęło swoje apogeum. Ideę przewodnią tej historii-legendy narodu stanowi genezyjski pogląd Słowackiego na dzieje jako łańcuch przemian Króla-Ducha przeistaczającego się w postaci, które wiodły naród poprzez wstrząsy ku świetlanemu przeznaczeniu.

Pradzieje wyobraźnia poety wyprowadziła z mitologii antycznej - Rapsod Pierwszy zaczyna pośmiertna opowieść Greka - Hera (postać z "Państwa" Platona), którego poeta uczynił Armeńczykiem. Porwany uczuciem do objawionej mu w Hadesie "Pani Słonecznej", Her w kolejnych wcieleniach spełnia swoje dobrowolne posłannictwo wobec słowiańskiego ludu, okupione cierpieniem. Wraca na świat jako Popiel, syn Rozy zapłodnionej prochami poległych rycerzy. Od prostego pachołka na dworze Lecha awansuje do stanu wojewody i prawej ręki króla. Zdradzony przez niego i wtrącony do lochu, ucieka dzięki pomocy królewny, by następnie na czele germańskich zastępów powrócić, podbić słowiański kraj i sprawować w nim okrutne rządy. Splamiony krwią Popiel, tyrański władca, ma tragiczną świadomość, iż do jasnej, dalekiej przyszłości jego słowiańskiego ludu droga musi wieść przez mękę. Okrutnik ginie od pioruna, ale daje początek zjednoczonemu narodowi zahartowanemu w męczeństwie.

Kolejne rapsody opiewają dalsze wcielenia bohatera, ale scenarzyści tarnowskiego spektaklu - reżyser Małgorzata Warsicka i Michał Kurkowski - skupili się głównie na losach Popiela, wzbogacając tekst Rapsodu Pierwszego wstawkami z pozostałych, a w opowieść wpletli ponadto urywki z najsłynniejszych dzieł Słowackiego: "Kordiana", "Beniowskiego", "Balladyny", "Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu". I choć burzenie mistrzowskiej oktawy poety innymi rytmami "wstawek" może wydawać się karkołomne, to scenarzystom udało się stworzyć monolog wartki, ciekawy nie tylko w treści, ale i w brzmieniu.

Natomiast inscenizacja zaskakuje widza od razu na wstępie, bowiem w kameralnej przestrzeni Sceny Underground rozrzucone zostały dużych rozmiarów elementy samolotowych skrzydeł, które surowym błyskiem stali kojarzą się z potęgą, a swoją fragmentarycznością i niekompletnością z okaleczeniem. Co więcej, nie są wyłącznie dekoracją, tłem dla aktorskich popisów, choć gdyby nawet tak było, to koncept scenografa Marcina Chlandy i tak ocenić należałoby jako wielce oryginalny. Niemniej twórcy poszli dalej i kompozytor Karol Nepelski z fragmentów "stalowego ptaka" stworzył źródła dźwięku, rozpinając struny na ich konstrukcji, i skomponował muzykę do spektaklu na tak niezwykłych instrumentach. Gra na nich aktorka Matylda Baczyńska - przy pomocy smyczka, jak na harfie szarpiąc struny palcami czy uderzając dłońmi w metalowe części. Tak wydobyte dźwięki wzbogacone elektronicznym echem wraz ze scenografią współtworzą niesamowite audiowizualne otoczenie dla poezji Słowackiego i korespondują z treścią monodramu. Znaczeń i różnych skojarzeń jest w nim bowiem sporo, choćby z lotem i skrzydłami, rycerską zbroją i krwawym pobojowiskiem. Równie wiele jest reżyserskich pomysłów na przekazanie tekstu.

Początek przedstawienia zabiera nas właśnie w przestworza - jesteśmy świadkami rozmowy pilota z wieżą kontrolną. Następnie schodzimy na ziemię. Do studia nagrań, w którym odbywa się próba przed ostateczną rejestracją materiału? Po tym prologu dopiero powoli wchodzimy we właściwą fabułę. Przy czym znajomość filozofii genezyjskiej Słowackiego do odbioru spektaklu nie jest konieczna. Ze sceny toczy się po prostu opowieść o losach Popiela i postaci, które pojawiają się na drodze jego przeznaczenia, takich jak król Lech, królewna Wanda, wojewoda Swityn, lutnista Zorian, stara matka...

A jest to opowieść bardzo dynamiczna - Matylda Baczyńska nie tylko emocjonalnie podaje tekst, ale też gra na wspomnianych "instrumentach" zmienną techniką, przemieszcza się szybko między nimi, zwraca się bezpośrednio do publiczności lub wyobcowuje na tyłach sceny. Jest jednoosobowym wykonawcą tego artystycznego wydarzenia, aktorką i instrumentalistką. To dzięki jej aktorskiemu warsztatowi ożywają "Król--Duch" i inne utwory poety, docierając z przejmującą siłą do słuchaczy. Jej obecność w spektaklu jest niekwestionowa-. nym jego atutem. '

Przedstawienie "Król" w Tarnowskim Teatrze to kawał dobrej roboty całego zespołu - od scenarzystów po wykonawczynię. Małgorzata Warsicka, znana tarnowskim teatromanom z ubiegłorocznej inscenizacji sztuki Levina "Jakobi i Leidental", najnowszym spektaklem na Scenie Underground potwierdziła swoją wysoką reżyserską klasę, powtórnie sprawdziła się też jej współpraca z kompozytorem Karolem Nepelskim. W efekcie poezja Słowackiego zabrzmiała nieoczekiwanie współcześnie i odkryć ją można zupełnie na nowo, toteż widowisko polecam nie tylko miłośnikom twórczości wieszcza, ale także tym, którzy mają wciąż wątpliwości, że "Słowacki wielkim poetą był".

Beata Stelmach-Kutrzuba
Temi
29 maja 2015

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia